Od początku lutego Strażnicy Leśni z Warmii i Mazur wykryli kilka przypadków kłusownictwa. Niestety, dzikie zwierzęta są zabijane także przez watahy bezpańskich psów.
Pełne ręce roboty mieli ostatnio m.in. leśnicy z Nadleśnictwa Bartoszyce. Niedaleko wsi Lutry odkryli wnętrzności ciężarnej lochy. Dzik padł ofiarą kłusownika.
- Człowiek, który zastrzelił to zwierzę nie patrzył na to, że trwa właśnie okres ochronny i na lochy nie wolno polować - tłumaczy Adam Siemakowicz, inspektor Straży Leśnej z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.
- Sprawca tego czynu strzelił do lochy, kiedy znajdowała się ona na karmowisku. Kula nie zabiła jednak dzika na miejscu. Ślady krwi świadczyły o tym, że locha czołgała się jeszcze przez 300 metrów.Człowieka, który zastrzelił ciężarną lochę szuka teraz policja. Ale innego potencjalnego kłusownika bartoszyckim leśnikom udało się znaleźć.
- Podczas rutynowej kontroli legalności posiadanego drewna na jednej z posesji w gminie Jeziorany strażnicy leśni odnaleźli potrzask. Już za samo posiadanie narzędzi kłusowniczych grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienie wolności do roku - dodaje Siemakowicz.
Kłusownika wyposażonego w broń palną udało się z kolei ująć na terenie Nadleśnictwa Spychowo. Ofiarą tego kłusownika padł dorodny jeleń-byk. Sprawcy grozi do pięciu lat więzienia.
Na terenie Nadleśnictwa Szczytno padł jeleń-cielak. Młode zwierzę zostało zagryzione przez watahę bezpańskich psów. Podobny przypadek odnotowali Strażnicy Leśni z Nadleśnictwa Bartoszyce. Koło Sępopola psy osaczyły kozła sarny. - Psy zostały odstraszone. Jednak odniesione rany spowodowały, że weterynarz musiał uśpić kozła - kończy inspektor Straży Leśnej.
Z D J Ę C I A