Przez ponad 4 godziny w środę (6.02) wieczorem toczyła się debata w Sejmie właśnie na ten temat, mająca charakter dyskusji wokół informacji rządowej, wywołanej decyzją Unii Europejskiej o wstrzymaniu wypłaty kwoty 3,5 mld zł na polskie inwestycje drogowe. Powody znamy - złamanie prawa przy przetargach na realizację tych projektów. Ten spór, w którym rząd reprezentowali ministrowie rozwoju regionalnego i transportu Elżbieta Bieńkowska oraz Sławomir Nowak, znacznie wykroczył poza odpowiedź na pytanie, czy chodzi o „wypadek przy pracy”, swoiste nieporozumienie, czy też jest wskaźnikiem szerszych nieprawidłowości, a może nawet patologii, uwzględniając np. koszty budowy kilometra autostrady u nas i w Europie Zachodniej.
Niestety, przy okazji upadł mit lub przekonanie - ugruntowywane przez lata, iż to właśnie Polska najlepiej potrafi wykorzystywać środki unijne. Sam mówiłem o tym w kontekście kolejnictwa. Z 4,8 mld euro przeznaczonych na ten cel dla naszego kraju w perspektywie finansowej 2007-2013 do tej pory zagospodarowano 400 mln euro. A więc NIEWIELE PONAD 8%! Co więcej, rząd próbował w tej sytuacji „przerzucić” kwotę 1,2 mld euro na drogi. Ale to okazało się niezgodne z regulacjami unijnymi. Czy to ignorancja czy arogancja albo - nie daj Boże - połączenie obu tych zjawisk?!
Brakuje dziś środków na niezbędny własny wkład. Nie mają też ich samorządy, na które rząd nakłada co rusz nowe zobowiązania, ale nie gwarantuje pieniędzy na ich realizację. W sumie nie wiadomo, czy np. do końca tego roku uda się dokończyć te drogi, które miały być już gotowe na Euro 2012. Jedną z głównych „OFIAR” cięć w planowanych projektach na okres kolejnej finansowej unijnej perspektywy (2014-2020) będą OBWODNICE miast, gdyż zakłada się koncentrację wysiłków na autostradach i trasach ekspresowych.
Klasycznym przykładem jest tu OLSZTYN, gdzie budowa obwodnicy nie może ruszyć, mimo zaklęć kolejnych decydentów. Tak, jak Tadeusz Kościuszko przysięgał niegdyś na krakowskim rynku, tak minister Grabarczyk prawie 3 lata temu zapewniał mieszkańców Warmii i Mazur, iż problem będzie rozwiązany. A przecież było to tylko ogniwo w łańcuszku obietnic, w których celowali m.in. posłowie i senatorowie PO z byłym, a zarazem obecnym rektorem Uniwersytetu na czele. Minister Nowak zapewniał mnie dziś, iż sprawa nie jest przegrana, ale władze województwa przespały w tym kontekście niejeden sezon.
Zarząd Województwa zamiast tym się zająć postawił na podejrzany projekt Term Lidzbarskich - jeszcze gorzej przygotowany niż osławiony projekt Term Toruńskich ks. Tadeusza Rydzyka. Zdesperowany prezydent miasta usiłuje nawet zakazać wjazdu TIR-ów do Olsztyna, ale to jedynie dowód rozpaczy. Marszałek Protas właśnie się ocknął i wystąpił do GDDKiA o zapewnienie środków na wykup nieruchomości na odcinku między drogami krajowymi 51 a 16 (ze swej strony oferując wkład 200 mln zł), ale przecież to koncepcja będąca swoistą ALTERNATYWĄ wobec budowy obwodnicy stolicy regionu.
Przypomniałem w debacie pani minister Bieńkowskiej, będącej z wykształcenia iranistką, bodaj najsłynniejsze perskie przysłowie, iż „OBIETNICE MAJĄ WARTOŚĆ TYLKO DLA TYCH, KTÓRZY W NIE WIERZĄ”. Szkopuł polega wszak na tym, że coraz mniej ludzi wierzy w te obietnice!
prof. Tadeusz Iwiński