W poniedziałek wicemarszałek Anna Wasilewska powiadomiła media o zamiarze zarządu województwa warmińsko-mazurskiego odwołania ze stanowiska dyrektora Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie Janusza Cygańskiego. Z zamiarem władz regionu nie godzi się nie tylko sam zainteresowany, ale także jego podwładni. Dzisiaj pracownicy muzeum w tej sprawie zaprosili do siebie olsztyńskie media. Korzystając z okazji, wspólnie z red. Mirosławem Sochackim z Radia Olsztyn, namówiliśmy dyrektora Cygańskiego na krótką rozmowę. Oto co nam powiedział.
- Zgodzi się Pan z twierdzeniem, że muzeum nie przynosi zysków, nie bilansuje się, otrzymuje coraz większe dotacje z Urzędu Marszałkowskiego, a tymczasem ciągle wykazuje straty?- Muzeum jest instytucją non profit. Z ustawy wynika założenie, że to nie jest organizacja nastawiona na zysk. Ale siłą rzeczy każda instytucja muzealna, w tym nasza, wzbogaca swój budżet o wypracowane przez siebie dochody, głównie z biletów, ze sprzedaży pamiątek, z wynajmowania sal, z organizowania różnego rodzaju przedsięwzięć oraz poprzez składanie różnych projektów, czy to do ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego, czy do stowarzyszeń i samorządów, z którymi współpracujemy, gdzie można uzyskać czasami znaczące środki i nasz budżet wzbogacić. Dotacja na Muzeum Warmii i Mazur rzeczywiście rośnie, tak jak i na inne instytucje kultury, ale rosną też koszty utrzymania. Dotacja, którą otrzymuję na działalność podstawową to 6 milionów 150-170 tysięcy złotych, ale jest to dotacja na całe Muzeum Warmii i Mazur, czyli na zamek olsztyński oraz jeszcze osiem innych jednostek na terenie całego województwa...
- Przybyło ich w ostatnich dwunastu latach, o których ostatnio mówiła wicemarszałek Anna Wasilewska?
- Tak, przybyły kolejne muzea, bo przecież mamy Muzeum Przyrody, jako nową instytucję kultury na terenie tego województwa, mamy Centralny Magazyn Muzealiów w Olsztynie, który jest samodzielną jednostką, z pracowniami konserwatorskimi i dość dużą kubaturą oraz powierzchnią użytkową. Zadania muzeum ciągle rosną, ale wydaje mi się, że nieproporcjonalnie przy tym rosną dotacje. Z kwoty, o której wspomniałem, tylko część możemy przeznaczyć na utrzymanie instytucji. Z tych 6. milionów złotych dotacji, 4,6 mln złotych idzie na płace, a milion na ZUS i pochodne od wynagrodzeń. Na utrzymanie wszystkich instytucji, czyli również zamku olsztyńskiego, zamku w Lidzbarku Warmińskim, Pałacu Dohnów w Morągu, Muzeum Przyrody, Domu Gazety Olsztyńskiej, Muzeum w Szczytnie itd. pozostaje 500 tysięcy złotych. Z tego 380 tys. możemy przeznaczyć na ciepło, 180 na elektryczność. Pozostałe koszty musimy pokryć z własnych środków.
- Z którymś z zarzutów, które wymieniła marszałek Wasilewska, zgadza się Pan?- Wszystkich zarzutów nie pamiętam. Uważam jednak, że w momencie, kiedy ocenia się instytucję i jej dyrektora, należy brać pod uwagę nie tylko te elementy, które „wychodzą” w czasie kontroli, bo wiadomo, że wszystkie kontrole wykazują pewne usterki. Nie mówi się natomiast przy kontrolach, co w kontrolowanych jednostkach jest pozytywnego. Myślę, że należy przede wszystkim brać pod uwagę to, iż w moim pojęciu jest więcej rzeczy dobrych niż mankamentów.
- A czuje Pan, że kieruje instytucją - tu zacytuję panią marszałek - „nie odpowiadającą wymogom XXI wieku”?- Absolutnie z taką opinią się nie zgadzam. Nasze muzeum jest instytucją nowoczesną. O nowoczesności świadczy program, który się w danej instytucji realizuje. Nowoczesne muzeum to nie tylko takie muzeum, które gromadzi, konserwuje i opracowuje dobra kultury czy pamiątki przeszłości, ale także wykonuje wiele innych funkcji, które nasze muzeum wypełnia. Chodzi o funkcję inspirującą, funkcję propagowania kultury, funkcję edukacyjną. Na tym polu w województwie na pewno jesteśmy liderami, ale i w Polsce byliśmy jednymi z pierwszych, którzy otworzyli się na społeczeństwo, którzy założyli zespoły muzyczne, które u nas działają. U nas dobrze czują się wszystkie instytucje, wszystkie stowarzyszenia, które tu działają. Współpracujemy z wieloma, wieloma organizacjami pokazując, że nie jesteśmy zapatrzeni w tę podstawową misję muzeum, ale właśnie patrzymy nowocześnie, patrzymy na instytucję kultury jako na instytucję bardzo wybiegającą do przodu.
- Odpiera Pan zarzuty, jakie stawia zarząd województwa. A może powód Pańskiego odwołania jest zupełnie inny?- Kiedy biorę pod uwagę te wszystkie elementy, jakie mi się zarzuca, to tam są takie zarzuty typu, że mamy ujemny wynik finansowy. Tłumaczyłem już i na posiedzeniu zarządu województwa i pani marszałek, i w departamencie kultury, że ten deficyt finansowy wynika po prostu z naliczenia amortyzacji. To taki sztuczny zabieg księgowy...
- A może zarząd chce wsadzić tutaj swojego człowieka?- Nie wiem jakie ostateczne cele przyświecają zarządowi. Należałoby pewnie spytać zarząd. Osobiście uważam, że nasze muzeum, kadra, która tutaj jest zatrudniona, z dużym poświęceniem, w trudnych warunkach wykonuje swoją misję. Mam nadzieję, że z pożytkiem dla społeczeństwa.
- Odejdzie Pan bez walki?- Nie wiem, czy to można nazwać walką? Z pewnością nie przyjąłem nacisku, który był na mnie wywierany, aby zrezygnować z kierowania tym muzeum. Kieruję nim 25 lat i nie mogę w poczuciu odpowiedzialności za instytucję kultury ulegać naciskom, które w moim pojęciu nie zawsze mają charakter merytoryczny. Postanowiłem sam nie rezygnować z funkcji dyrektora. Mam nadzieję, że jednak dane będzie mi tutaj pewne projekty dokończyć, chociaż niełatwo mi się w tej chwili kieruje instytucją.
- Ale skoro już decyzję „przyklepał” minister kultury i dziedzictwa narodowego, ma Pan coś w zanadrzu? Jeśli nie fotel dyrektora muzeum, to...?- Szczerze powiedziawszy, nie myślałem jeszcze, co będę w życiu robił, bo całe życie jestem muzealnikiem, pracuję na polu ochrony dziedzictwa kulturowego. Kiedyś pracowałem w Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku, teraz 25 lat jestem dyrektorem Muzeum Warmii i Mazur, czuję się muzealnikiem z krwi i kości. Na kilka lat przed emeryturą dość trudno jest znaleźć sobie jakieś nowe aktywności, ale jeżeli już będę musiał to uczynić, to pewnie to zrobię. Jakoś nie bardzo przykładałem wielką wagę do tego, aby szukać dla siebie jeszcze jakiegoś innego pola aktywności.
- Nie sądzi Pan że czas muzealników na stanowiskach dyrektorów muzeów już się skończył, że teraz takie placówki potrzebują menadżerów?Ja się uważam za menadżera, bo wydaje mi się, że w tych warunkach, w których prowadzę instytucję, osiągamy w sumie bardzo dobre efekty. Potrafię pozyskiwać fundusze z zewnątrz i dobrze je rozliczyć. Realizujemy bardzo dużo projektów unijnych i ministerialnych, pozyskujemy także środki chociażby z samorządów. Jak do tej pory wszystkie one są dobrze zagospodarowane i rozliczone. To nie jest więc tak, że nasze muzeum nagle potrzebuje kogoś, kto tych pieniędzy będzie zdobywał więcej. Ja znam takie historie, kiedy mówiło się, że powołuje się kogoś, żeby był menadżerem, a potem nagle okazywało się, że dostawał on taką dotację, że już o nic nie musiał się martwić, bo dotacja jest tak duża. My pieniądze pozyskujemy. Powiem też, że organizatorzy dużych muzeów bardzo cenią sobie doświadczenie kogoś, kto kieruje tą instytucją. Przykładów dyrektorów polskich muzeów z 20-30-letnim stażem pracy jest wiele, bo zdobyta wiedza to ogromy kapitał w kierowaniu taką instytucją, kiedy odpowiada się za ogromne, wspaniałe zabytki architektury, kiedy odpowiada się za dziesiątki tysięcy muzealiów, kiedy odpowiada się za niezwykły, wielki majątek. I tę wielką robotę upowszechnieniową, a także kształtowanie pewnej świadomości lokalnej. Bagaż lat doświadczeń nie utrudnia pracy, ale wręcz ją ułatwia. I ja w tej chwili zdecydowanie szybciej podejmuję pewne decyzje, niż podejmowałem je lat temu 10, bo moje doświadczenie już mi mówi, jak mam postąpić. Wiem, że spojrzenie na kogoś, kto pracuje tyle lat co ja w muzeum, może budzić pewną zazdrość, czy opór. Ale muszę powiedzieć, że nie jest to jakaś specjalna synekura czy beneficjum, że tutaj nie zarabia się ogromnych pieniędzy, i że to nie jest tylko takie „przychodzenie do pracy”. To jest naprawdę ciężka praca, również w soboty i niedziele, czasem kosztem rodziny i znajomych. Bo pracujemy tutaj wszyscy w poczuciu tego, że pełnimy ważną misję.
- Czy do czasu wyjaśnienia całej tej sytuacji z dyrektorem aktywność muzeum zmaleje, czy też będzie na tym samym poziomie? Na przykład, czy odbędzie się doroczna wystawa muzealnych nabytków?- Mam nadzieję, że wszystkie założone w planie na ten rok przedsięwzięcia zostaną zrealizowane. Jeżeli ja nie będę mógł tego realizować, to może ktoś inny w moim już imieniu. Jesteśmy w dość kłopotliwej sytuacji, ponieważ rozpoczynamy duży projekt rewitalizacji olsztyńskiego zamku, kiedy trzeba będzie uruchamiać cały proces inwestycyjny, a ja jestem w tej chwili w takim „zawieszeniu”. Już dzisiaj jednak zapraszam wszystkich na lutową Niedzielę w Muzeum, kiedy zaprezentujemy ubiegłoroczne nabytki muzeum i obiekty po konserwacji. Będzie naprawdę wiele ciekawych obiektów do obejrzenia, z różnych dziedzin.
- Dziękujemy za rozmowę.