Kiedy w poniedziałek (28.01) ustami Anny Wasilewskiej zarząd województwa warmińsko-mazurskiego ogłosił zamiar odwołania Janusza Cygańskiego ze stanowiska dyrektora Muzeum Warmii i Mazur, wydawało się, że wszystko jest już „dogadane”, że po nieudanej próbie rozwiązania stosunku pracy z dyrektorem sprzed ponad trzech lat, tym razem rozstanie nastąpi w „cywilizowany” sposób, jak na świat kultury przystało. Nic bardziej mylnego. Dyrektor ani myśli dobrowolnie ustępować ze stanowiska, a spora część jego podwładnych - podobnie jak trzy lata temu - staje za nim, na dodatek przekazuje dziennikarzom informacje i dokumenty, które zdają się przeczyć zarzutom stawianym Januszowi Cygańskiemu przez zarząd województwa.
O tym, jakie według muzealników stosunki panują na linii Muzeum Warmii i Mazur - Urząd Marszałkowski, dziennikarze mogli się dowiedzieć dzisiaj (30.01) w muzeum, gdzie zostali zaproszeni przez pracowników tej placówki na krótki briefing, który okazał się być półtoragodzinnym spotkaniem. Bo tyle czasu potrzebowali pracownicy muzeum, żeby pokazać swoje sukcesy i dokonania w ciągu ostatnich trzech lat (od poprzedniej próby odwołania dyrektora), ale także remonty, inwestycje i stan muzealnych finansów. Podkreślali przy tym, że dyrektor i pracownicy muzeum to jeden organizm i nie można dobrze oceniać pracowników, a zwalniać dyrektora, jak też trudna do zaakceptowania byłaby sytuacja, gdyby mówiono źle o pracownikach, a wyróżniano dyrektora.
Wśród prowadzących spotkanie z dziennikarzami znalazła się czwórka pracowników Muzeum Warmii i Mazur: Andrzej Rzempołuch, Ada Bogdanowicz, Barbara Rams i Jarosław Sobieraj. Inna grupa muzealników i sam dyrektor Janusz Cygański - usiadła w sali barokowej zamku wraz z dziennikarzami.
- Nasza obecność na tym spotkaniu jest formą solidarności z Januszem Cygańskim jako dyrektorem naszego muzeum i rodzajem udzielanego mu poparcia w kontekście, jaki się wytworzył po informacjach o powrocie sytuacji z 2009 roku - poinformował Andrzej Rzempołuch.
- Dzisiaj chcemy powiedzieć, co się zmieniło u nas od tamtego czasu, a przy okazji sprostować wiadomości, które zostały podane do wiadomości publicznej m.in. przez Annę Wasilewską na początku tygodnia.
Występujący kolejno po Andrzeju Rzempołuchu - Ada Bogdanowicz, Barbara Rams i Jarosław Sobieraj omawiali zagadnienia muzealnego programu i formy działalności muzeum, działania inwestycyjne oraz zagadnienia konserwacji i restauracji zabytków architektury muzealnej, a także muzealne finanse. Różnorodnych informacji było sporo, rzecz jasna - większość dotyczyła pozytywnych aspektów funkcjonowania muzeum. Jedynie stanem finansów instytucja nie mogła się pochwalić, bo z niewiele ponad 6-milionowego budżetu, po odliczeniu płac i opłat stałych, na działalność bieżącą (w tym kulturalną) w ostatnim roku pozostało zaledwie około 120 tysięcy złotych. W tym zakresie z dużą pomocą przychodzą muzeum i jego oddziałom samorządy w Olsztynie, Morągu, Mrągowie i Szczytnie.
Opisanie zreferowanych przez muzealników zagadnień wykracza poza ramy przewidzianego do internetowej publikacji materiału, skoncentrujemy się więc na odpowiedziach gospodarzy spotkania na niektóre pytania dziennikarzy, odsyłając zainteresowanych szczegółami przekazanych przez muzealników informacji do dołączonego do tego materiału prawie 50-minutowego filmu wideo lub do odsłuchania pliku audio, w którym znajduje się zapis całego spotkania.
Po prezentacjach różnych aspektów funkcjonowania muzeum gospodarze spotkania za pośrednictwem mediów zaapelowali do zarządu województwa o bezpośrednią rozmowę o muzeum. Chcą uniknąć powtórzenia się protestów z 2009 roku.
- Tamta akcja protestacyjna była wyrazem naszej bezsilności - powiedziała Ada Bogdanowicz.
- Nikt nie chciał usiąść z nami do merytorycznej dyskusji. Wierzę, że tym razem nie zajdzie taka potrzeba, że będziemy mogli pewne sformułowania doprecyzować, pewne niejasności sobie wyjaśnić i dopowiedzieć. Chcemy rzeczowej rozmowy i dialogu. Nie chcemy podejmowania spektakularnych działań. - Chociaż jesteśmy cztery lata po 2009 roku, to uważamy, że sytuacja wygląda podobnie jak wówczas - dodał Andrzej Rzempołuch. -
Pewne formy wydarzają się jednak raz, w określonym momencie, i ich powtarzanie byłoby karykaturą. Dlatego dzisiaj jesteśmy tutaj, żeby doszło do wzajemnego zrozumienia się. Trudno nam na odległość tłumaczyć się z zarzutów, które są różnie interpretowane, w których kryją się słowa niezwykle pojemne, bardzo ogólnikowe. Chodzi nam o życzliwe zrozumienie i danie możliwości działania.Pytani o jakieś specjalne życzenie, które chcieliby za pośrednictwem mediów przekazać zarządowi województwa, muzealnicy odpowiedzieli krótko: „Porozmawiajmy!”. Tylko tyle i aż tyle.
Z D J Ę C I A
F I L M Y
P L I K M P 3