Lawirowanie pieszych między samochodami na Bałtyckiej nie należy do rzadkości
Dziury, wertepy, brak oznakowania. Tak wygląda trwający od prawie pół roku remont ulicy Bałtyckiej. I choć zarówno wykonawca, jak i Miejski Zarząd Dróg i Mostów twierdzą, że wszystko jest w porządku, co innego spotkać można na miejscu budowy.
Nasza redakcja od początku przebudowy bacznie przygląda się temu, co dzieje się na placu budowy. Kiepsko oznakowane przejścia dla pieszych, brak odpowiednich zabezpieczeń i prowizorycznie pozalepiane ubytki w drodze. Takie obrazki nie opuszczają nas od końca zeszłorocznych wakacji, gdy do akcji na Bałtyckiej wkroczyła firma, której zlecono przebudowę.
By policzyć ile razy interweniowaliśmy w MZDiM w tej sprawie, zabraknie palców u obu rąk, a może i stóp nie wystarczy. Za każdym razem w odpowiedzi słyszeliśmy, iż MZDiM bacznie przygląda się temu, co dzieje się na placu budowy i na bieżąco apeluje do wykonawcy o poprawę sytuacji. Były już nawet informacje o możliwym ukaraniu wykonawcy przez Straż Miejską, ale z naszych informacji wynika, że skończyło się jedynie na upomnieniu.
Niestety, pomimo że o poprawę sytuacji apelowała także Komisja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, nadal to, co dzieje się na Bałtyckiej pozostawia wiele do życzenia. Choć MZDiM twierdzi, że ubytki w drodze zostały uzupełnione, wyjeżdżając z parkingu przy Lidlu można mieć zupełnie inne zdanie. W odpowiedzi Zarządu słyszeliśmy też, że jeśli pogoda pozwoli, wykonawca użyje do naprawy trwalszych materiałów. Po świętach mieliśmy dość długą odwilż, ale poważnej naprawy kierowcy się nie doczekali.
Podobnie sprawa wygląda z oznakowaniem poziomym na remontowanym fragmencie. Żółte pasy zniknęły już dawno i właściwie trudno jest ocenić, co można, a czego nie można. Interweniować w MZDiM już nie będziemy, bo wkrótce nasze wiadomości będą traktowane jako spam. Ktoś jednak mógłby w końcu odpowiedzieć na pytanie, czy to MZDiM lekceważy mieszkańców, czy wykonawca prac lekceważy MZDiM.