(fot. strona Music News Net)
Nowy Rok zaczyna się refleksją, że znowu wszystko drożeje - pierwszy zwiastun stałego trendu czekał już w sylwestra w skrzynce pocztowej (opłaty mieszkaniowe). Odkładając na bok tego rodzaju smutne rozważania wraz z uznanym faktem, że oto przybył nam (wszystkim - młodym i starym) kolejny rok w życiorysie, staram się teraz ze znajomymi skupić na tym, co może być postrzegane pozytywnie w dziedzinie kultury, bo ta nas akurat interesuje z powodów zawodowych i parazawodowych. I tak wspólnymi siłami wygenerowaliśmy rozmaite życzenia. Ja co do życia w Olsztynie mam trzy życzenia, które określam jako główne.
Życzenie pierwsze. Chciałabym, aby w Olsztynie było więcej takich działań artystycznych jak „Dziadek do orzechów”, czyli spektakl muzyczno-taneczny zrealizowany w filharmonii przy znacznym udziale scenicznym amatorów lub artystów początkujących. Od dzieci po dorosłych - mnóstwo tancerzy olsztyńskich. Spektakle wytwarzały dużo pozytywnej energii, dawały wykonawcom możliwości kreacji i sprawdzenia się na prawdziwej scenie, poza tym był artyzm i estetyka, była piękna praca wielu osób zaangażowanych w realizację tego projektu, była duża dawka edukacji i oswajanie muzyki poważnej do takiej, której też się da posłuchać. Pewnie mogło być lepiej, bardziej bogato i wykwitnie, bardziej profesjonalnie i z rozmachem, ale żeby tak było, podobne przedsięwzięcia powinny być kontynuowane, a nie podawane okazjonalnie jako wielkie świąteczne bum. O kontynuacji zatem marzę i tego noworocznie sobie życzę jako olsztynianka. Zamawiam to wręcz u ludzi, którzy chcą realizować podobne inicjatywy z wykorzystaniem potencjału naszych artystów - zawodowych, ale z włączeniem do nich amatorów, bo to inna krew, bo to eksperyment twórczy, wyzwanie i integracja. Gratuluję zatem „Dziadka do orzechów” w Olsztynie i proszę o więcej.
Życzenie drugie. Chciałabym, aby ludzie w Olsztynie zechcieli się integrować bez przymusu wywołanego hasłami PR i eventami. Drobny tego przykład znalazłam pod własnym blokiem mieszkaniowym w jednej z tzw. sypialni miasta. Większość ludzi spędzała sylwestra w swoim mieszkanku. W tym roku wyszłam zatem z mieszkańcami z bloku przed nasz wspólny dom. Były kieliszki i butelki szampana, był też stolik - na tę okoliczność bardzo do tego nadawała się duża skrzynia z piachem. Były też oczywiście fajerwerki. I jakoś nikomu ręka nie uschła, by podać ją w życzliwym uścisku sąsiad sąsiadowi. Oczywiście także jak w przypadku wyżej opisanym - mogło być bardziej bogato i wykwitnie, bardziej pomysłowo i trochę jakoś elegancko, ale i tak się cieszę, że nie siedzieliśmy oddzielnie, będąc tak blisko siebie. Zamawiam to u ludzi nie tylko z okazji nadejścia nowego roku. Dlaczego mam tylko w amerykańskim filmie oglądać przykłady integracji sąsiedzkich? Proszę o to u nas. I jeszcze jedno - prośba do konstruktorów kultury i inwestycji miejskich - nie omijajcie sypialni, bo tu też się żyje, a osiedla nie są dla idiotów, lecz dla ludzi.
Życzenie trzecie. To moje główne marzenie - życzenie jak do nieba. Chciałabym aby w Olsztynie powstał projekt podobny do tego, który funkcjonuje w świecie pod nazwą „Playing for Change”. Bardzo bym chciała w nim być wraz z ludźmi podobnymi do mnie (bez względu na pokolenia), bo ich nie brakuje. Jest to multimedialny projekt muzyczny, stworzony przez amerykańskiego producenta i inżyniera dźwięku Marka Johnsona i jego Timeless Media Group, która stara się połączyć muzyków z całego świata. Działanie rozpoczęło się w 2004 roku i miało na celu promowanie poprzez muzykę pokoju na świecie. Twórcy projektu, w tym sam twórca Mark Johnson, podróżowali po świecie do różnych miejsc i z lokalnymi muzykami - głównie amatorami! - wykonywali ten sam utwór, ale interpretowany w swoim własnym stylu. Potem dokonywano z tego artystycznego połączenia wszystkich sił. Posłuchajcie i popatrzcie na chociażby „Stand by me” wykonany właśnie w projekcie „Playing form Change” z dziadkiem Eliottem - ma na You Tube miliony wyświetleń. Czy nie jest piękny w treści i w przekazie emocji? Projekt trwa do dziś.
Chciałabym móc uczestniczyć w czymś podobnym, bo bardzo chciałabym chociażby na miarę lokalną, może regionalną, móc otworzyć zamknięte drzwi. Proszę (bo chyba wielu z nas tego nie zna, inaczej by ktoś już wpadł na podobne realizacje i nadal im ton - błagam, nie zaliczajmy do tego produkcji płyt w wykonawczym miksie artyści plus vipy!) - popatrzcie na to, co z wiarą, że można robić rzeczy piękne, polecam Waszej uwadze:
http://www.youtube.com/watch?v=ddLd0QRf7Vg&list=UUn25nZ12HEZq_w_m_1DmbbA&index=2
http://www.youtube.com/watch?v=Us-TVg40ExM
http://www.youtube.com/user/PlayingForChange?feature=watch http://en.wikipedia.org/wiki/Playing_for_Change
W tekście na stronie muzyka.wp.pl czytam: Mark Johnson udowadnia nam wszystkim znaną powszechnie prawdę, że to właśnie muzyka przełamuje granice i różnice między ludźmi: „Akt muzykowania z ludźmi różnych kultur, religii i społeczeństw ma potężną siłę.” - twierdzi lider Playing For Change. Pokazuje, że możemy znaleźć wspólne drogi i pracować razem, dzielić nasze doświadczenia z kimś innym w pozytywny sposób. Muzyka łamie ściany między kulturami, ma znaczenie nie tylko estetyczne, staje się narzędziem, zbliża do siebie ludzi, bezgranicznie pomaga w międzyludzkim porozumiewaniu.
Johnson i jego grupa podróżują po świecie poszukując i nagrywając mało znanych muzyków z najodleglejszych miejsc świata. Wykonywanej, często nieznanej w niektórych krajach muzyce nadają wymiar ogólnoświatowy. Znamienna była podróż grupy Playing for Change do Nowego Orleanu tuż po kataklizmie huraganu Katrina: Miasto było zdewastowane, smutne i opuszczone, a jak twierdzi Johnson: „Muzyka w klubach i na ulicy nie ustawała, utrzymywała miasto przy życiu i dawała poczucie nadziei.”
Mam wrażenie, że warto o podobnych życzeniach rozmawiać i zadziałać.
Elżbieta Mierzyńska Zdjęcia: Strona Playing for Change oraz Music News Net