Obiecali, ale na obietnicach się skończyło. Wykonawca remontu ulicy Bałtyckiej na razie nie naprawi ubytków w nawierzchni wzdłuż remontowanego odcinka w takim stopniu, jak życzyliby sobie tego kierowcy.
Przebudowa ulicy Bałtyckiej trwa już prawie cztery miesiące. Kierowcy od początku narzekają na stan nawierzchni w miejscach, gdzie wcześniej znajdowały się azyle dla pieszych. Po wprowadzeniu tymczasowej organizacji ruchu tam, gdzie wcześniej mieliśmy do czynienia z wysepkami, teraz przebiega jeden z pasów. Tak jest przy skrzyżowaniu z ulicą Rybaki. Utrudniony jest przejazd w kierunku centrum miasta, a także wjazd i wyjazd na parking pobliskiego sklepu.
W tej sprawie już kilkakrotnie interweniowaliśmy w Miejskim Zarządzie Dróg i Mostów. Na początku grudnia wykonawca zobowiązał się naprawić drogę. Dał sobie na to jednak aż... kilkanaście dni. Okres ten już minął, a dziury jak były, tak są nadal. Zapytaliśmy więc ponownie olsztyńskich drogowców dlaczego wykonawca nie wywiązuje się z wcześniej danych obietnic. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że wszystkiemu winna jest... pogoda.
- W tej chwili wykonawca naprawia ubytki destruktem. Asfalt na razie nie wchodzi w grę - tłumaczy Paweł Pliszka, rzecznik MZDiM.
Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i znacznie zmniejszać prędkość przejeżdżając przez prowizorycznie zasypane dziury. Dozwolone tam 40 km/h raczej destrukcyjnie zadziałałoby na zawieszenie naszego auta. A jeśli doszłoby już do tego, koszty naprawy powinien pokryć wykonawca drogi. To on, jak twierdzi MZDiM, jest odpowiedzialny za wszelkie niedociągnięcia i ich ewentualne konsekwencje.
Swoją drogą, jeśli wykonawcy tak trudno jest zalać asfaltem kilka metrów kwadratowych powierzchni, to co dopiero będzie, gdy przyjdzie wylewać 1,5 kilometra nowej drogi?!