Inwestycje miejskie pociągają za sobą koszty społeczne...
„Utrudnienia w ruchu pieszych, rowerzystów i kierowców to koszt społeczny, który musimy ponieść, by w przyszłości móc poruszać po nowoczesnej i wygodnej drodze” - tłumaczy prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz. Kierowcy za nic mają jednak takie wyjaśnienia, bo jak twierdzą, nie potrzeba wiele, by nawet w czasie trwania inwestycji poprawić sytuację na drodze.
W ubiegłym tygodniu trafił do nas list od prezydenta Grzymowicza. To odpowiedź na cykl interwencji w sprawie kiepskiej organizacji ruchu i zabezpieczenia budowy ulicy Bałtyckiej.
„Z naszej strony monitorujemy wciąż to, co dzieje się na terenie budowy. Nasze uwagi na bieżąco kierujemy do inżyniera kontraktu, który sprawuje bezpośredni nadzór nad inwestycją. Część uwag została wcielona w życie, reszta ma być zrealizowana w najbliższym czasie” - tłumaczył w liście działania miasta prezydent Grzymowicz.
- Co z tego, że miasto interweniuje, jak my musimy jeździć po wielkich dziurach i wertepach. Boję się pomyśleć, co będzie zimą, kiedy przyjdzie pierwsza odwilż i pół asfaltu wyleci z Bałtyckiej. - ocenia Pan Alojzy, kierowca z Redykajn.
Faktycznie, mimo zapowiedzi władz miasta, sporych niedociągnięć nie trzeba długo szukać. To choćby usypane żwirowe odcinki drogi w pobliżu zjazdu do Lidla. Żwir trafił tam w miejsce, gdzie wcześniej były azyle dla pieszych. Po ponad dwóch miesiącach od początku prac z nasypanego materiału zostało niewiele i wjeżdżając tam nawet z niewielką prędkością można zniszczyć zawieszenie auta.
To jednak nie problem miasta, bo jak zgodnie twierdzą prezydent i Miejski Zarząd Dróg i Mostów, droga na czas remontu to plac budowy, a za to, co się tam dzieje odpowiada wykonawca prac. Kierowcy liczą jednak, że miasto zacznie w końcu baczniej przyglądać się inwestycjom prowadzonym w jego administracyjnych granicach. Sam remont ulicy Bałtyckiej nie skończy się przecież wcześniej niż latem przyszłego roku, a lada dzień rozpoczną się kolejne etapy budowy linii tramwajowej.