Takich tłumów na spotkaniu zamkowym z cyklu Olsztyński Wehikuł Czasu dawno już nie było, ale i temat był niezwykły i intrygujący - „Wędrujące dusze...”. Dotyczył - z racji listopadowych świąt - ceremonii i zwyczajów pogrzebowych oraz pradawnych obyczajów. Spotkanie odbyło się dziś (8.11) wieczorem.
- Dusze wędrujące po śmierci były obecne w kulturowości dawnych pokoleń naszych ziem, były obecne w życiu dawnych Prusów i później mieszkańców Warmii i Mazur - stwierdził dr Jan Chłosta.
Po czym opowiadał o tym, że w dawnych wiekach stawiano pokarmy dla zmarłych, zostawiano wolne miejsce przy stole, palono światła przez całą noc, by zmarli mogli dotrzeć do swych bliskich. Potem pokarm stawiano na cmentarzach, a w końcu rozdawano żebrakom. W dniach 1 i 2 listopada był obyczaj niewylewania wody za próg, bo można było zmoczyć duszę. Rozsypywano też na ławie pod kominkiem piasek, by zobaczyć czy przybyła dusza i zostawiła ślad. W tych dniach spożywano potrawy w ciemnym kolorze - czerninę, kaszankę, chleb razowy, gryczany, kaszę gryczaną, piwo i wino. Nie rozwieszano też prania, by dusze się w nic nie zaplątały.
Jak wspomniał też dr Chłosta, wierzono również w to, że zwierzęta przeczuwają śmierć. Po śmierci zmarłemu często wkładano do trumny rzeczy, które za życia sobie upodobał, m.in. kancjonały, czyli śpiewniki, kalendarze, grzebienie oraz monety, by mógł zapłacić „przewoźnikowi za drogę”. Stukano też trumną o próg, by duch wraz z ciałem mógł opuścić domostwo.
Zaskakującym dla większości uczestników spotkania było to, że na Warmii i Mazurach mówiło się, że człowiek zdechł.
- To dlatego tak mówiono, że opuścił go dech, odszedł z życia, czyli zdechł - tłumaczył dr Chłosta. Przy okazji wspomniał o cermasach czyli stypach. Cerm warmiński miał określone reguły, m.in. nie można było wypić na nim więcej niż jedną beczkę piwa.
Z kolei Aleksandra Drzał-Sierocka wspomniała, że obyczajowość towarzysząca śmierci zmienia się. Atakowani medialnie obrazami umierania staramy się spychać ten temat na margines życia, nie myśleć o śmierci, tworząc swoiste tabu śmierci.
Natomiast Edmund Rauba, dyrektor Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Olsztynie od ponad 20 lat zauważył, że mentalność Polaków bardzo się zmienia. Częściej odwiedzamy cmentarze i częściej korzystamy z wyspecjalizowanych firm pogrzebowych niż dawniej. Z drugiej jednak strony coraz młodsi ludzie piszą testamenty i już w wieku 40-50 lat olsztynianie zaczęli rezerwować sobie miejsca na cmentarzu i organizować nagrobki. Kiedyś, zdaniem Rauby, była to domena ludzi starszych. Teraz jakby mniej boimy się „ostatecznego planowania”.
Z D J Ę C I A