Aktorzy „Iskierki nadziei” śmieją się z siebie i otaczającej rzeczywistości | Więcej zdjęć »
Miejsce spotkania nie było przypadkowe, bo w warmińskim Jonkowie Kurpie pełnią ważne role społeczne. Wywodzący się z Kurpiów Stanisław Prusik prowadzi w Jonkowie wspomnianą wyżej rodzinną restaurację o historycznej nazwie „Napoleonka” (pod Jonkowem w 1807 roku wojska Napoleona starły się w bitwie z wojskami rosyjsko-pruskimi). W Jonkowie mieszka też Jan Prusik, prezes Stowarzyszenia Kurpiów na Warmii i Mazurach. I to oni zaprosili do Jonkowa mieszkających w Pieckach koło Mrągowa członków zespołu teatralno-folklorystycznego „Iskierka nadziei”, by miejscowym zaprezentowali swój program.
- Nasz zespół powstał w 2010 roku, w ramach Stowarzyszenia Dzieci Wojny oddział Mrągowo - mówi Zofia Chrostek z Piecek, liderka zespołu. - Zespół składa się w większości z emerytów i rencistów o kurpiowskich i mazurskich korzeniach. Naszym celem jest przybliżanie młodemu pokoleniu zanikających obrzędów, zwyczajów i gwary Mazur i Kurpi. Dlatego bardzo chętnie przyjęliśmy zaproszenie pana Stanisława Prusika do Jonkowa, gdzie możemy jednym pokazać, a innym przypomnieć folklor Mazurów i Kurpiów.
Jak żartobliwie mówi pani Zofia, „pomarszczone małolaty” z Piecek przyjechały do Jonkowa z pełnym ludycznego humoru i satyry spektaklem „Babskie utrapśienie”, traktującym o problemach kobiet z przedstawicielami płci brzydkiej.
- W tym spektaklu śmiejemy się sami z siebie i z otaczającej nas rzeczywistości - wyjaśnia Zofia Chrostek. - Śmiejemy się, bawimy się, a przy okazji propagujemy nasz folklor.
R E K L A M A
Spektakl został przyjęty przez zebraną w sali restauracyjnej publiczność z aplauzem, a gdy autorzy spektaklu zaintonowali powszechnie znane pieśni biesiadne, do wspólnej zabawy przyłączyła się cała sala.
Po spektaklu Stanisław Prusik zaprosił swoich gości na piknik. Było nie tylko mięsiwo z rusztu, ale też domowej roboty pierogi, kartacze czy placki ziemniaczane, w Jonkowie nazywane (jakżeby inaczej) - napoleońskimi. A jak kto miał ochotę, to i gardło było czym przepłukać - tak jak mazurski i kurpiowski zwyczaj nakazywał.