Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
05:55 22 listopada 2024 Imieniny: Cecylii, Stefana
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Imprezy, wydarzenia
Elżbieta Mierzyńska | 2008-01-28 14:31 | Rozmiar tekstu: A A A

Piknik w centrum Berlina

Olsztyn24
Bez ekranów z filmami i fotosami nie ma dobrej prezentacji | Więcej zdjęć »

Bez filmu na super ekranach, baru z dobrym alkoholem i osobowości nie ma mowy o udziale w sławnych targach Grune Woche w Berlinie. Jeśli to zlekceważysz, po prostu nikt cię nie zauważy.

Międzynarodowe Targi Rolno-Spożywcze Grune Woche w Berlinie to największe targi w Europie. Dają możliwość dotarcia do 82 milionów niemieckich klientów i zaprezentowania się krajom Unii Europejskiej. Wystawiać się na nich mogą firmy branży rolno-spożywczej z całego świata. Jedno dobre wejście na targi otwiera zatem interesujące możliwości i jest inspirujące dla obserwatorów. Zwiedzającym zaś daje festiwal smaków i kolorowych prezentacji, a także pewnego rodzaju zabawę przez dziesięć dni.

Najpierw trzeba zobaczyć

Tegoroczne targi to ich 72 edycja. Trwały od 19 do 28 stycznia. W dniach od 23 do 26 stycznia przebieg targów obserwowała kilkuosobowa delegacja Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Przewodził jej dyrektor Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich i Rolnictwa Jarosław Sarnowski. Grupę obserwatorów tworzyli: Dariusz Sargalski z Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich i Rolnictwa, Elżbieta Mierzyńska z Departamentu Współpracy Międzynarodowej i Promocji, a ponadto Piotr i Janusz Tkaczukowie z Pasieki Tkaczuk, Zofia Stankiewicz, przewodnicząca Powiatowej Rady Izby Rolniczej w Ostródzie i sołtys wsi Idzbark, Urszula Gajewska, przewodnicząca Rady Powiatowej Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej w Elblągu, członek Rady Kół Gospodyń Wiejskich, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Kamionku Wielkim. Wyjazd miał cel szkoleniowy. Trzeba było obejrzeć wszystko, by móc opowiedzieć innym o zasadach, które charakteryzują najlepszych wystawców.

Rzeka ludzi, wchodzących na targi, mówi o powodzeniu przedsięwzięcia, które z roku na rok nie słabnie. Organizatorzy dbają o poziom, styl i konsekwencję założeń, a to się opłaca. W tym roku targi odwiedziło pół miliona ludzi.
R E K L A M A

Rzeka euro

Do zwiedzenia jest 26 ogromnych pawilonów. W nich prawie 2 tysiące wystawców z 60 krajów - głównie Europy, ale też bliskiego i dalekiego Wschodu, Orientu i Afryki.

W kompleksie targowym panuje stały porządek. Wystawcy wchodzą od godz. 7., oglądający i potencjalni klienci od godz. 9. Nigdzie ani jednego zbędnego papierka. Bilet wstępu na jeden dzień kosztuje 12 euro. Jeśli wyjdziesz z targów, na ten sam bilet tego samego dnia nie wejdziesz - musisz kupić drugi bilet.

Na targi warto wybrać się jak na wycieczkę. Strój swobodny - a na pewno warto mieć wygodne buty i jakąś torbę, bo raczej bez zakupów się nie obędzie.

Normą jest, że za wszystkie degustacje się płaci. Trudno im się oprzeć. Rzędy lad wystawowych ubarwiają kolorowe bary i restauracyjki. Kieliszeczek wódeczki i mini kanapeczka z czerwonym kawiorem - 2 euro. Filiżanka kawy i pączek - 3 euro. Piwa nie degustujesz - od razu sprzedaje się je na kufle czy szklanki i nikt nie dyskutuje. Kufel piwa Guinness - 4 euro. Jeśli posmakował ci plasterek omszałej kiełbasy włoskiej, to możesz potem kupić zestaw pięciu kiełbas w różnych smakach za 17 euro. Wina nie tylko francuskie - lampka do posmakowania 1,5 euro. Najtańsza kanapka to wielka pajda chleba z omastą, ale według niemieckich przepisów - 1,5 euro. Jeśli zachwycą egzotyczne kwiaty - kupisz 3 cebulki za 6 euro. Jeśli zmysły pobudzą zapachy tunezyjskich perfum w buteleczkach jak z bajki - to najmniejsze kosztują 15 euro, tylko wąchać możesz bezpłatnie. Bębenki z Tunezji brzmią równie egzotycznie - najmniejszy 10 euro. Ale już drewniane koty z Indii, bardzo podobne do tych, które znam z olsztyńskich kwiaciarni (te same?) - można było kupić po obniżonej cenie - z 9 na 2 euro. Wódka w małym kieliszku - 1 euro. Potem można podziwiać prawdziwe kaczki na sztucznym stawku lub sztuczną krowę i prawdziwe przetwory z mleka.

Targowy tłum nie przeraża. Atmosfera przyjemna, bez pośpiechu, festiwalowo. Jest też coś w rodzaju nieustającej gościny, z tą różnicą, że jedynie za oglądanie i rozmowy nie płacisz.

Sposób na klienta

Kraje lub regiony, które prezentowały się bardzo wyraziście, od razu zapadały się w pamięć i po obejrzeniu innych hal wystawowych, człowiek do nich wracał.

Ja najbardziej zapamiętam prezentację Rosji, Czech, Ukrainy, Kanady i Południowej Afryki, choć każdą z innego powodu. Rosja zaskoczyła mnie salonowym wystrojem i konsekwencją w scenariuszu wystawy. Wszystkie regiony Rosji spinał jednolity, krystaliczny wręcz styl. Było bardzo elegancko, przestrzennie, z nutą ludowości. Piszę „z nutą”, bo rano, gdy przybyłam do pawilonu Rosji przywitała mnie muzyka Mozarta, potem Vivaldiego, a dopiero około godz. 12. zobaczyłam wstęp grupy młodych artystów z Jamalu. Potem zaskoczyła mnie muzyka techno, następnie spokojna muzyka elektroniczna, a potem znów nuta ludowości na scenie i przytupy. Trudno było się rozstać z tak perfekcyjnie obmyśloną strategią pozyskania i zaskakiwania klienta. Stroje niektórych Rosjan skrzyły bogactwem i każdy chwytał za aparat, by zrobić zdjęcie. W szklanych gablotach ładne kompozycje artykułów spożywczych. Na ladzie do kontaktów ze zwiedzającymi obowiązkowo taca z kieliszkami wódki i mała zakąska. Wszystko szło jak woda. Także kawior. Wszędzie idealnie czysto i raczej spokojnie, choć tłum gęstniał z godziny na godzinę, a po godzinie 15., gdy bilety każdego dnia obniżano o połowę z ceny porannej, było wręcz ciasno.

Czechy oszołomiły mnie tym, że w pawilonie wystawowym zbudowali stare miasto i zwiedzający chodzili uliczkami, jak na wycieczce, kosztując po drodze rozmaitych specjałów.

Ukraina - jeden wielki hałas, jarmark i zabawa. Piękne dziewczyny, przepełnione stragany z różnościami, na scenie dla artystów trzy kolorowe świnki, dla każdego bliny i wódka. Jeden jazgot. Kto lubi kolorowe jarmarki - ten tu wsiąkł.

Podobnie można było wsiąknąć przy niedużych stoiskach z Kanady. Tutaj magnetyczna funkcje uzyskano dzięki temu, że przeniesiono tu traperskie puby. Były zatem i kolekcje skór zwierzęcych, czapek, zdjęcia, autografy, mocna muzyka i silne trunki.

Południowa Afryka oferowała kolonialne bogactwo. Bogata degustacja win. Wśród doradców win Polka z pochodzenia!

Bogactwo ogrodów

Zaskoczyły i zachwyciły promocje wystawców zwierząt, ogrodów i upraw. Ludzi szli całymi rodzinami jak do ogrodów botanicznych lub zoologicznych. Oglądali krowy z cielętami ( a nawet poród, pokazany na ekranach), skoki koni, kurczęta w inkubatorze, sarenki przy choince, nawet renifery, egzotyczne gęsi i piękne sokoły. Swoją publiczność miały psie prezentacje oraz zajęcia warsztatowe o interesującej skali edukacyjnej - były lekcje rzeźbienia, lepienia garnków i inne.

Ogrodnicy oszołomili wszystkich, budując wewnątrz pawilonów ogrody z prawdziwej roślinności. Zieleniła się trawa, kwitły kwiaty, rosły drzewa, spadały wodospady wody, kręciły się skrzydła wiatraka. Nasiona, rozsady i cebulki sprzedawano w ogromnych ilościach. Szły różnego rodzaju główki popularnej sałaty i egzotyczne kwiaty w doniczkach. Odurzał zapach hiacyntów i żonkili.

W sąsiednich halach można było podziwiać trud przygotowania stoisk, dotyczących upraw ziemniaka, kukurydzy czy nawet rumianku. Rośliny prezentowano na wszystkich etapach wzrostu. Były więc sadzonki ziemniaka, potem kwitnący krzak i bulwy wydobyte z ziemi. Poczęstunki sokami czy kawą były w sektorach otoczonych prawdziwymi snopami zbóż. Po prostu jak na wakacjach.

Moim zdaniem

Urszula Gajewska spod Elbląga porównuje wyjazd na targi do dużej szkoły w pigułce.

- W jednej silnej dawce połknęłam mnóstwo wiedzy na temat, jak robić promocje w międzynarodowym środowisku - mówi. - Wiem, że trzeba mieć bardzo dobry wystrój, bardzo wyraźne oznaczenie miejsca prezentacji, trzeba też pokazać swoje miejsce na mapie, na „dzień dobry” musi być poczęstunek z czymś mocniejszym, bo to zatrzymuje przy rozmowie. Konieczne jest, aby ludzie przy ladach promocyjnych mieli jakiś charakterystyczny strój, chociaż jakąś wyróżniającą ich czapkę.

Targi mnie zachwyciły organizacją. Była ona tak dobra, że nawet człowiek, który nie zna języka, mógł się na nich swobodnie poruszać. Trochę mi smutno, że na tle innych polskie prezentacje wypadły dość skromnie. Myślę, że nikt w Europie nie zna na pamięć naszych regionów, więc chyba trzeba wszystko budować z godłem Polski, z polskimi flagami jak firanki, zwisającymi od sufitu, by nas zauważono.

Zofia Stankiewicz z Idzbarka: - Czuję się wzbogacona o wiedzę z obserwacji targów w Berlinie. Wspaniała lekcja tego, co i jak robić, aby nie robić na darmo. Teraz, żeby zarobić, trzeba zaistnieć, żeby zaistnieć, trzeba skupić na sobie uwagę. Siła promocji jest przeogromna. Czasami mam wrażenie, że w Polsce tej siły promocji się nie docenia. Według mnie trzeba postawić na fachowców, którzy pomogą nam się dobrze sprzedać. Nie jesteśmy gorsi od innych, tylko nie umiemy tego pokazać. Na stanowiskach polskich regionów brakowało mi polskich akcentów kulturowych i kulinarnych degustacji, jakiegoś charakterystycznego wabika, dobrego jedzenia, sporządzanego wprost przy kliencie. Na przykład - czy nie zatrzymywało by ludzi stoisko, przy którym kucharz by pierogi lepił?

Jarosław Sarnowski, dyrektor Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich i Rolnictwa Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie: - Bardzo podobała mi się Rosja, bo najkrócej mówiąc pokazała i kulturę, i potęgę. Targi pokazały też, że są dla silnych i że wysiłek poświęcony na to, by na nich być, jest dla wszystkich stron opłacalny - daje wiedzę, kontakty, rozwija interesy. Chciałbym, aby w następnym roku zaistniał tam nasz region, ale aby liczyć na sukces, trzeba by prace nad przygotowaniem koncepcji zacząć niemalże natychmiast.

Bracia Janusz i Piotr Tkaczukowie, pszczelarze, zobaczyli na targach mnóstwo konkurentów z całej Europy. Uznali, że choć mają olbrzymią pasiekę i jest czym się pochwalić, to wyjazd z samym miodem byłby zbyt ryzykowny. - Musimy pokazać się w rozbudowanej ofercie, może z miodami pitnymi? - zastanawiali się w drodze do Polski. W ich przemyśleniach pojawił się także wniosek, że na powodzenie naszego regionu trzeba pracować grupowo. Dyrektor Sarnowski dodał, że dobrym przykładem może być samorząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego, który zgromadził firmy na targi już po raz trzynasty. Najsilniejszą grupę w nich stanowią toruńscy wędkarze z firmą Abramczyk z Bydgoszczy, Wody Mineralne Ostromecko, toruński Polmos i Zakłady Mięsne Rittera z Lisewa. Mirosław Purzycki, prezes Związku Wędkarskiego z Torunia ma taką wiedzę o targach, że może być dla wielu przewodnikiem.

Rada dla każdego

Nie bój się jechać na targi. Nie wpadniesz w kompleksy, jeśli nie znasz doskonale dwóch języków. Wszystko jest tak oznakowane, a cel odwiedzających targi ten sam, że nie ma mowy o tym, żeby ktoś mówił o czymś innym niż ty. Natomiast będziesz się bardzo wstydzić, jeśli palisz papierosy. Tam po prostu ich się nie pali!

Z D J Ę C I A
REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.