W plakacie wykorzystano zdjęcie z Archiwum Artysty
Maksymilian Cybowski, laureat ubiegłorocznej nagrody Talent Roku, będzie gościem kolejnego spotkania z cyklu Dobry Poniedziałek, jakie planują organizatorzy już 1 października o godz. 18 w salach olsztyńskiego zamku. Z młodym muzykiem udało mi się rozmawiać na godzinę przed koncertem w Musikverein w Wiedniu. Nie czuło się w nim nerwowego napięcia. Spokojnie opowiadał o rodzinie, której zawdzięcza życie dla skrzypiec.
- W Pana rodzinie grali wszyscy?- Można tak rzec. Muzykiem był już pradziadek Stanisław od strony taty. Tak samo jak pradziadek, również mój dziadek był organistą i pracował w kościele. Te tradycje podtrzymuje mój tato. Mój już świętej pamięci dziadek pracował też w szkole muzycznej w Olsztynie, gdzie uczył przedmiotów teoretycznych. Moi rodzice także tam pracują. Tata uczy przedmiotów teoretycznych, jak i mama, a także prowadzi klasę organów. W szkole pracuje jeszcze mój wujek od strony mamy, który prowadzi klasę oboju, a jego żona gra na fortepianie i też pracuje w szkole. Tak można w wielkim skrócie przedstawić moją rodzinę.
- Kto pierwszy z tej rodziny podał Panu skrzypce?
- Pomysł grania na skrzypcach wyszedł od mamy, pierwszym nauczycielem była pani Bartkowska, ale to tylko przez pierwsze miesiące, jak sobie przypominam, ale mogę się mylić... Na pewno w okresie szkoły podstawowej, zwłaszcza na początkowym etapie, bardzo dużo pomagali mi rodzice.
- Pierwsze koncerty także z rodzicami?- No tak! Grałem z mamą w duecie. Z tatą też się zdarzało, ale rzadziej. Pierwsze koncerty i konkursy były grane przy akompaniamencie mamy. Jeśli chodzi o ten etap to przyznam, że działo się wtedy dużo i bardzo dużo w tym wszystkim zawdzięczam swoim rodzicom.
- Dlaczego wybrał Pan skrzypce? - Skrzypce to nie był mój wybór i jakoś specjalnie nie wydawało mi się to atrakcyjne. Z drugiej strony okazało się, że to granie idzie mi całkiem nieźle i właściwie wszedłem w pewien wiolinistyczny świat jakby naturalnie, dopiero później wciągnął on mnie na dobre. Czerpałem radość z grania. Pamiętam, że już jako dziecko rozumiałem, że aby tę radość z grania mieć, to trzeba dużo pracować, o czym wtedy tak bardzo myśleć mi się jednak nie chciało...
- Miał Pan typowe dzieciństwo, czas na zwyczajne zabawy?- Jako chłopiec miałem swoje towarzystwo i swoje zabawki. Rodzice mnie nie nadwyrężali, grałem średnio godzinę dziennie, niedużo, ale systematycznie. Jako małe dziecko nie byłem zbyt dobrym sportowcem. Zwłaszcza fatalnie grałem w piłkę nożną. Później jako nastolatek zainteresowałem się biegami długodystansowymi i tak od czasu do czasu biegałem sobie na 5 albo na 10 kilometrów. Teraz przestałem biegać, właściwie nie wiem, dlaczego...
- Najbliższe plany?- Za godzinę gram koncert w Musikverein. Od października rozpoczynam pracę w Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej i prawdopodobnie większość planów koncertowych będzie związana właśnie z nią.
- Rosną obowiązki, zatem brakuje wolnego czasu?- Tak, czasem jest trochę ciężko i nerwowo, ponieważ formalnych spraw bywa stosunkowo dużo. Natomiast specjalnie nie narzekam na brak czasu na granie! Jak się postaram, to raz na jakiś czas uda mi się pójść wieczorem do kina.
- Jakieś marzenie?- Marzę o tym, aby podczas jednego koncertu wykonać wszystkie sonaty solowe Jana Sebastiana Bacha.
Spotkania z cyklu Dobry Poniedziałek organizuje Muzeum Warmii i Mazur we współpracy z Fundacją Środowisk Twórczych, która w ubiegłym roku nagrodziła Maksymiliana Cybowskiego tytułem Talent Roku. Konkurs Talent Roku jest otwartą inicjatywą coroczną. Regulamin do wglądu na stronie Fundacji: www.fundacjaolsztyn.pl w zakładce Cykle.
Maksymilian Cybowski zagra w olsztyńskim zamku 1 października o godz. 18. Wstęp wolny.
Elżbieta Mierzyńska