- A co to, jakaś rozgrzewka? Z uśmiechem na twarzy żartował Dawid Gunia, gdy olsztyńscy siatkarze zostali ustawieni w szeregu, by dokonać podziału na drużyny. Tym razem rozgrzewka wcale nie przypominała treningów prowadzonych przez Radosława Panasa. Żadnego stresu, klubowych strojów czy siatkarskich piłek. Liczyła się jedynie dobra zabawa. Wszystko to, dzięki uprzejmości firmy „Bartbo” która w piątkowe popołudnie zapewniła olsztyńskiej drużynie mnóstwo atrakcji, udostępniając sprzęt i teren parku mieszczącego się w Butrynach.
Dźwięki silnika i konie mechaniczne to przecież to, co mężczyźni lubią najbardziej, więc do dyspozycji siatkarze otrzymali wysokiej klasy quady i segway’e. Wielu z nich po raz pierwszy miało do czynienia z takimi pojazdami.
- Nigdy wcześniej nie próbowałem segway’a i serio jest czego żałować. Reszta chłopaków chyba lepiej sobie radzi ode mnie. Może już wcześniej przygotowywali się do tej konfrontacji? - żartował Metodi Ananiev.
Niektórzy czuli się jednak w nowej sytuacji jak przysłowiowa „ryba w wodzie”. Drugi trener AZS, Piotr Poskrobko, zwinnie poruszał biodrami niczym narciarz na stoku.
- Na nartach wprawdzie nie jeździłem, ale rzeczywiście jakieś podobieństwo jest. Głównie chodzi o to, żeby utrzymać równowagę i pochylać się do przodu.
Równie dobrze radził sobie (tym razem na quadach) Wojtek Ferens, chociaż w tym przypadku podejrzewać można, że w grę wchodzi odziedziczenie talentu.
- Mój dziadek był zapalonym motocyklistą, więc wiele już sprzętu widziałem w życiu.Zabawa przede wszystkim, ale trzeba pamiętać, że siatkarze chęć rywalizacji mają już chyba we krwi. Drużyna była przecież podzielona na dwie ekipy i każdej z nich mierzony był czas. Wszystkie, indywidualne rezultaty były zatem znaczące, a niezmiernie ważna okazała się współpraca. Tego oczywiście również nie zabrakło. Zawodnicy szybko podawali sobie kaski i zmieniali się miejscami.
- Musieliśmy działać wspólnie. Przecież walczymy jako cała drużyna - skomentował krótko Michał Żurek.
Wspomniana rywalizacja i determinacja tylko podgrzewały atmosferę. Nie obyło się oczywiście bez wpadek. Powodów do śmiechu dostarczył wszystkim Bartek Krzysiek, który zaliczył popularną „glebę”.
- Cóż, chyba trochę za bardzo chciałem, ale poślizgnęła mi się noga (śmiech).
A o wywrotkę nie było wcale trudno, bo wszystko toczyło się na mokrej trawie. Nikt jednak nawet przez chwilę nie narzekał. Wręcz przeciwnie.
- Pogoda? Jest super! Pada deszcz, to daje temu wszystkiemu taki dodatkowy smaczek, niesamowity fun! - zapewnił uradowany Dawid Gunia.
W sporcie tylko jedna drużyna może wygrać. Formalnie było tak i w tym przypadku, lecz przecież nie o to chodziło. Po ogłoszeniu rezultatów obie drużyny oblewały się radośnie szampanem i jak na sportowców przystało - podziękowały sobie za spotkanie. Pomysł okazał się świetnym sposobem na integrację, odskocznie od boiskowych spraw i niezapomnianą zabawę.
-
Cóż mogę powiedzieć, było super! Zdrówko! - podsumował spotkanie Jonas Kvalen, przechylając szampana.
Z D J Ę C I A