Uwagę wciąż przykuwają rozmaite wydarzenia związane z Federacją Rosyjską. Zakończyła się czterodniowa wizyta w Polsce (w Warszawie i na Podlasiu) zwierzchnika Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, Patriarchy Moskiewskiego i całej Rusi Cyryla, której punktem kulminacyjnym stało się podpisanie przez niego wraz z abp. Józefem Michalikiem, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, Metropolitą Przemyskim „Wspólnego przesłania do narodów Polski i Rosji”. Zbiegiem okoliczności, niemal w czasie uroczystości sygnowania owego dokumentu, odbywającej się w stolicy na Zamku Królewskim - czego byłem świadkiem - sąd rejonowy w Moskwie skazał 3 młode dziewczyny z punkrockowej grupy „Pussy Riot” („Buntownicze Kotki”) na dwa lata łagru za dość prowokacyjny, krótki występ z utworem „Bogurodzico przegoń Putina” w położonej niedaleko Kremla i odbudowanej przed paru laty głównej świątyni prawosławnej Rosji - Soborze Chrystusa Zbawiciela, w lutym br.
Niemal przed miesiącem weszła w życie umowa o małym ruchu granicznym między mieszkańcami Obwodu Kaliningradzkiego oraz dużej części Warmii i Mazur, a także Pomorza. Teraz mamy do czynienia z pierwszym owocem trwającego od pewnego czasu polsko-rosyjskiego dialogu ekumenicznego, który niewątpliwie toczy się przy przychylności z jednej strony Watykanu, a z drugiej - Kremla. Ponad dwa lata przygotowań pozwoliły na stworzenie dokumentu, mającego zarazem znaczenie dwustronne (apel o pojednanie obu Kościołów i narodów) oraz szersze (w ramach świata chrześcijańskiego). Być może niedługo ten proces osiągnie nową jakość, którą byłaby wizyta papieża Benedykta XVI w Moskwie, bowiem stonował on wyraźną tendencję do prozelityzmu (czyli w tym przypadku nawracania na katolicyzm) zauważalną w okresie pontyfikatu Jana Pawła II. To właśnie ta tendencja przesądziła o zablokowaniu, przez poprzednika Cyryla - Aleksieja, zamiaru Karola Wojtyły odwiedzenia Rosji.
Wspólne przesłanie, którego wielką rangę docenimy w pełni chyba dopiero za kilka lat, składa się z 3 części: „Dialog i pojednanie”, „Przeszłość w perspektywie przyszłości” oraz „Wspólnie wobec nowych wyzwań”. Zawiera znamienne słowa pełne nadziei: „Aby każdy Polak w każdym Rosjaninie i każdy Rosjanin w każdym Polaku widział przyjaciela i brata”. Ale z punktu widzenia lewicy dostrzec trzeba również elementy wielce kontrowersyjne. Chodzi np. o tezę, że „pod pretekstem zachowania zasady świeckości lub obrony wolności kwestionuje się podstawowe zasady moralne oparte na Dekalogu”. I wreszcie - o stawianie na jednej płaszczyźnie terroryzmu i konfliktów zbrojnych oraz aborcji i eutanazji. Nie można bowiem zapominać - mimo wszystkich pozytywów omawianego dokumentu, iż oba te Kościoły są jednoznacznie konserwatywne.
Surowa zaś kara dla trzech członkiń zespołu „Pussy Riot” (dwie pozostałe nie zostały dotąd zidentyfikowane) wywołała falę protestów w wielu krajach świata. Dokonany czyn był w oczywisty sposób niewłaściwy, ale powinien raczej zostać potraktowany jako wykroczenie administracyjne, nie zaś jako przestępstwo. Podzielił on zresztą samych Rosjan. Z oryginalną propozycją wystąpił klasyk literatury science fiction Boris Strugacki - aby dziewczyny, w ramach pokuty, przez miesiąc myły podłogi w jednym z klasztorów. Sądzę, że w apelacji kara zostanie złagodzona, a być może prezydent Putin skorzysta z prawa łaski. I mimo wszystko Kościół prawosławny w ostatnich dniach opowiedział się za takim właśnie rozwiązaniem. Wszystko to kolejny raz potwierdza, iż nasz największy wschodni sąsiad pozostaje państwem wyjątkowo skomplikowanym, zaś piękne i wciąż aktualne rosyjskie przysłowie mówi: „Korona nie zabezpiecza cara przed bólem głowy”.
Niemal równie duże zainteresowanie wzbudza sprawa Juliana Assange’a, 41-letniego obywatela Australii, nazywanego czasem „królem przecieków”, który stworzył portal WikiLeaks, publikujący dziesiątki tysięcy tajnych dokumentów amerykańskich, m.in. raporty szefów placówek zagranicznych USA. Przebywa on od dwóch miesięcy na terenie ambasady Ekwadoru w Londynie. W minioną niedzielę z jej balkonu dziękował prezydentowi tego 14-milionowego państwa, ciut mniejszego od Polski (zapamiętałem je sprzed wielu lat jako swoistą, wspaniałą miniaturę całej Ameryki Łacińskiej) - Rafaelowi Correia za udzielenie mu azylu politycznego, a zarazem apelował do prezydenta Obamy o „nietłumienie wolności mediów”.
Assange wyrządził niewątpliwą szkodę interesom Stanów Zjednoczonych i w jakimś sensie skompromitował to mocarstwo. Szwecja - w oparciu o Europejski Nakaz Aresztowania - domaga się jego ekstradycji, w związku z zarzutem o gwałt na jej dwóch obywatelkach. To kwestia dość delikatna także dlatego, że do kontaktów seksualnych dochodziło, ale - z tego, co wiadomo - spór dotyczy nieużywania prezerwatyw. Z kolei Assange obawia się, że obecny prawicowy rząd szwedzki może go wydać USA, gdzie groziłaby mu nawet kara śmierci. Dość dziwne przy tym, iż władze w Sztokholmie nie wyraziły zgody na przesłuchanie Assange’a przez prokuratorów szwedzkich w Londynie.
Powstał problem mający szereg aspektów prawnych, dyplomatycznych i politycznych, w tym niektóre o charakterze precedensowym. Correia, lewicowy prezydent Ekwadoru (zresztą sam absolwent uczelni amerykańskiej), głoszący program „rewolucji obywatelskiej”, rzucił swoiste wyzwanie nielubianemu przez większość Latynosów supermocarstwu. Poparła go ALBA - Sojusz Boliwariański na rzecz Ameryk, obejmujący też inne postępowe kraje kontynentu (Kubę, Wenezuelę i Nikaraguę) i być może dojdzie nawet do specjalnego spotkania Organizacji Państw Amerykańskich w jej waszyngtońskiej siedzibie na ten temat. Toczy się spór o interpretację Konwencji Wiedeńskiej, regulującej m.in. kwestie przywilejów i immunitetów dyplomatycznych. Władze brytyjskie odstąpiły już jednak od pierwotnego zamiaru interwencji policji w placówce ekwadorskiej, co byłoby rzeczą niezwykle kontrowersyjną. Z pewnością jednak nie zgodzą się, aby wraz z rządem w Quito sprawę rozstrzygał Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze.
Trudno przewidzieć, jak to się wszystko skończy, bo scenariuszy może być wiele. Warto wszak przypomnieć, że (wprawdzie w innej rzeczywistości międzynarodowej) węgierski kardynał Jozsef Mindszenty spędził w ambasadzie amerykańskiej w Budapeszcie aż 15 lat (po interwencji wojsk radzieckich w 1956 r.), zanim wynegocjowano umowę na jego wyjazd do Austrii. Jednakże, co akcentował ponad dwa stulecia temu wybitny angielski myśliciel Edmund Burke, „nie planuje się przyszłości na modelu przyszłości”.
Tadeusz Iwiński