Tuż przed powrotem na Florydę olsztyński tenisista Mikołaj Borkowski spotkał się ze swoimi sympatykami na przystani ML’Club nad Jeziorem Krzywym i opowiadał o swojej amerykańskiej przygodzie.
Mikołaj Borkowski to numer 1 olsztyńskiego tenisa, choć od prawie roku pracuje w akademii tenisowej na Florydzie. Wraca tam w najbliższych dniach, po wakacyjnym pobycie u rodziców w Olsztynie. Miał jednak chwilę czasu, by dziś (9.08) opowiedzieć o swojej drodze sportowej na spotkaniu zorganizowanym przez Marina Lounge Club.
Rozmowę prowadziła z nim Elżbieta Cichy, pytając mistrza rakiety o to, jak mu się wiedzie w USA (pisaliśmy o tym 17 lipca). Mikołaj opowiedział, że na studia na Uniwersytecie w Montanie dostał się dzięki pośrednikowi z Poznania, za co musiał mu zapłacić 4 tys. zł, niemniej była to opłacalna inwestycja. Podpisany kontrakt z uczelnią gwarantował mu uprawianie tenisa, a na dodatek 80 proc. kosztów nauki pokrywała uczelnia.
Grał w drużynie uniwersyteckiej, jeździł na mecze w lidze uczelnianej, dzięki czemu zwiedził całe zachodnie Stany Zjednoczone. Natomiast w akademii tenisowej na Florydzie pracuje na korcie z uzdolnioną młodzieżą i jest opiekunem w bursie szkolnej. Rok szkolny w takiej akademii kosztuje rodziców ucznia ponad 50 tys. dolarów, z czego tylko drobna część trafia do kieszeni olsztynianina.
Na spotkanie przyszli nie tylko kibice, ale i rodzina Mikołaja, w tym dziadkowie oraz siostra Dominika - małżonka olsztyńskiego lekkoatlety Kacpra Kozłowskiego. Nie była w najlepszym humorze, bo właśnie okazało się, że mimo wcześniejszych doniesień polska sztafeta 4x400 m nie dostała się do finału Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Ale dla rozluźnienia wzięła udział w popisach na celność uderzeń piłką tenisową do puszki, w czym nie była wiele gorsza od brata.
Bohaterem poprzedniego spotkania z tego cyklu był olsztyński żeglarz Tomasz Cichocki.
Z D J Ę C I A