Dwudniowy (30.06-1.07) olsztyński Festiwal Bałtyjski cieszył się ogromnym powodzeniem. Zwłaszcza maluchy miały frajdę w atrakcyjnym poznawaniu historii. Na starówce i fosie zamkowej było moc atrakcji. Impreza popularyzowała dzieje i kulturę nie tylko Bałtów, ale też Germanów i szlak bursztynowy. Zresztą bursztynu było w czasie festiwalu bardzo, bardzo dużo...
Uczestnikom festiwalu bardzo podobał się pokaz musztry rzymskiej (komendy wydawane były po łacinie) połączony z prezentacją uzbrojenia i obyczajów legionowych. Legion XIIII (taki jego zapis obowiązywał w starożytnym Rzymie) wkroczył dziś na Stare Miasto ku zachwytowi małych chłopców. Legioniści to pracownicy naukowi z Lublina, którzy stworzyli grupę rekonstruktorską. Zaczęło się od makiety wieży oblężniczej (nie można jej wybudować, bo jest za droga), a potem pojawiły rekonstrukcje umundurowania i uzbrojenia. Pierwszy strój legionisty był... z tektury. Teraz tworzone są z metalu przy pomocy zaprzyjaźnionych kowali i mozolnym łączeniu elementów. Wrażenie robią imponujące.
-
Nasza grupa jeździ po całej Europie. Byliśmy nawet na pokazie w Rzymie, w Koloseum - mówi jeden z uczestników prezentacji. -
Bardzo się rzymianom podobało. Byli zachwyceni. Teraz najczęściej jeździmy na takie prezentacje do Bułgarii. Tam jest taka tradycja podobnych festiwali.Podczas festiwalu odbyły się rekonstrukcje wyprawy starożytnych Rzymian na tereny plemion bałtyjskich po bursztyn. Była kłótnia o kasę. Potem wielka bitwa, bardzo widowiskowa, w fosie zamkowej. Pokazano też jak tworzony był typowy „rzymski żółw” oraz chodzenie po uniesionych tarczach. Tuż obok rozłożył się obóz wędrowny. Jego uczestniczy (legioniści i Barbarzyńcy) zgodnie obozowali i nocowali pod namiotami. W kociołkach warzono na miejscu strawę na zmodyfikowany wzór rzymski.
-
Prawdziwe jedzenie starożytnych Rzymian nie nadaje się na nasze żołądki - mówi „Rzymianka”. -
Jest zbyt pikantne... i momentami niezdrowe. Smakowo nam nie odpowiada. Rzymianie używali dużo przypraw. Nie mieli lodówek, więc musieli je jakoś konserwować. Teraz takie metody uważane są za szkodliwe dla zdrowia. Na przykład do mięsa dodawali sfermentowane ryby...Podobała się też inscenizacja sądu plemiennego nad niewierną żoną i dekapitacja nieposłusznych legionistów (rodzaj sądu polowego). Co prawda ta ostatnia prezentacja była odrobinę brutalna, ale jak stwierdzono, czasy były wtedy brutalne.
W obozowisku można było zobaczyć pracę wikliniarza, tkaczy (pionowe, antyczne krosna), garncarza (dzieciakom podobało się wyrabianie gliny poprzez udeptywanie), kowala, który bił monety, oraz wytwórców ozdób z bursztynu i kości, robiących je tradycyjnymi metodami. Największym zaskoczeniem były starożytne kościane łyżwy. Niesamowite! Można było wszystko spróbować zrobić oraz przymierzać uzbrojenie.
Z D J Ę C I A