Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
09:09 24 listopada 2024 Imieniny: Emmy, Jana
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Kultura, dziedzictwo
Helena Piotrowska | 2007-09-19 17:07 | Rozmiar tekstu: A A A

Kombinuj dziewczyno...

Olsztyn24
Autorka z Hieronimem Skurpskim

Pasja twórcza, rendez-vous na parapecie. W rocznicę śmierci przypomnijmy postać Hieronima Skurpskiego.

Podczas każdej uroczystości wokół Niego pojawiała się grupa sympatyków, a na wernisażach ciągnęła długa kolejka. Gratulacje, ciepłe słowa, kwiaty. Znajomość z Hieronimem Skurpskim nobilitowała w środowisku. Niemal na każdym kroku artysta był indagowany przez dziennikarzy, fotoreporterów. Od kiedy pamiętam, carpe diem w stosunku do niego, to chyba najcelniejsze określenie.

Urodził się we wsi Skurpie pod Działdowem w rodzinie rzemieślników; co do takiego dziecka nikt nie rokuje specjalnych nadziei. A w nim ujawniły się nieprzeciętne zdolności intelektualne. Gdy jako dziecko słuchał opowieści babci o diabłach, marach, tradycjach mazurskich, kształtowała się Jego wyobraźnia. Przemyślenia oscylowały wokół wybicia się ponad wiejską powszedniość. W okresie młodzieńczym spotkał na swojej drodze Józefa i Emilię Biedrawów; dzięki nim zadebiutował w „Kalendarzu dla Mazurów”. Patronat ten oraz upór samego zainteresowanego spowodowały, że z ambitnego młodzieńca miał przeobrazić się w odpowiedzialnego mężczyznę, który wie czego chce i konsekwentnie dąży do celu.

Wbrew milczącej dezaprobacie rodziny chłopak opuścił rodzinną wieś i udał się do Krakowa, do Państwowej Szkoły Sztuk Plastycznych i Przemysłu Artystycznego. Atmosfera tego miasta spowodowała, że Hieronim zachłysnął się przeszłością, zdobywaniem wiedzy i marzeniem, by zaistnieć. Po ukończeniu szkoły, w 1936 roku wrócił do Skurpii i zaczął działalność w Związku Mazurów. Rok później dostał się do Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, do pracowni prof. Mieczysława Kotarbińskiego. A potem los pokrzyżował naukowe plany - rozgrywki Hitlera i Stalina umieściły Go w Generalnej Guberni, w zaciszu domowego ogniska. Dla Hieronima okres okupacji nie był wymówką od pracy - już jako mąż Wacławy i ojciec Marka, nie tylko zabezpieczał byt, ale wykonywał olbrzymią pracę samokształceniową (ASP ukończył po wojnie). W tym okresie w szkicownikach pojawiły się setki rysunkowych wprawek opatrzonych dopiskami, co jeszcze poprawić.
R E K L A M A
Funkcję kustosza i dyrektora Muzeum Warmii i Mazur można pomieścić w kilku słowach, ale wskazane jest, by dodać choć tyle, że człowiek w kapeluszu a’la Rembrandt i pelerynie, na własnych plecach znosił do muzeum zakurzone książki, oczyszczał znalezione świątki i opatrywał napisami. Przyczynił się do odtworzenia stroju mazurskiego. Zajmował się kaflarstwem. Cechowała Go naukowa ciekawość, stąd artykuły na temat sztuki ludowej czy budownictwa regionalnego. Wielu rzeczy sam się uczył i domyślał, tego też wymagał od pracowników.

Po męczącej pracy administracyjno-organizatorskiej w muzeum wymarzona była funkcja dyrektora Biura Wystaw Artystycznych. Konieczna stała się zmiana miejsca zamieszkania: z zamku do nowego, a tym samym bez klimatu, mieszkania w bloku przy Warmińskiej.

Skurpski głęboko przeżywał wzloty i upadki SSK „Pojezierze”, którego był prezesem. Był to przedmiot Jego zadziwienia i dumy: „Stworzyliśmy zjawisko, które momentami nas przerastało”. Służba społeczna, przed określeniem której zaciekle się bronił, była wyzwaniem, polem do popisu (WRN, ZPAP, OBN Rada Kultury przy ministrze kultury i sztuki). Sprawiała satysfakcję, ale była też źródłem frustracji.

Odczuwał dylematy, czy zajmować się pracą społeczną, czy jako wyznawca zasady Gawerni’ego „Ani dnia bez kreski”, zaszyć w pracowni i tworzyć, i dumać. Znany jako rysownik, grafik, malarz, w praktyce rozrywał się, rozdrabniał na przeróżne funkcje. Ale nie można Mu zarzucić, że robił cokolwiek połowicznie. Był pasjonatem i profesjonalistą. Molem książkowym, którego trudno dogonić. Posiadł bogatą wiedzę na temat dokonań artystów poprzednich wieków, znajomość stylów, zależności. Miał świadomość miejsca człowieka we współczesnym świecie, w historii, w tradycji.

Hieronim Skurpski często zabierał publicznie głos; ceniony i brany pod uwagę. Był obecny we wszelkich przejawach życia społeczno-kulturalnego. Cieszył się autorytetem. Potrafił przewidywać sytuacje, widzieć rozwiązania i poruszać się w świecie wartości. Cechowała go kapitalna pamięć oraz świadomość wszelkich działań i planów w kulturze.

Często wyrażał się poprzez próby poetyckie: „Słońce migotliwością iskierek bawi się na grzbietach falistej wody jeziora”. Motorem, który Go dźwigał, była miłość.

Na przełomie millenium wyznał mi: „Miałem szczęście, że trafiłem na swoją Beatrycze. Była znakomitą partnerką, która prowadziła dom. Moja miłość i małżeństwo było wyjątkowe”. Kiedy Jej zabrakło, to pasja twórcza oraz wieczny przymus działania spowodowały, że przetrwał. I nauczył się żyć sam, choć nie samotnie.

W dziedzinie artystycznej poszukiwał własnych dróg do wyrażania siebie. Kiedy późnym latem 2004 roku pojawiłam się u niego w domu i oznajmiłam, że będę pisać o Nim książkę, zaczął się krygować: „Przecież jest tylu innych ludzi, o których warto pisać”. Czy to skromność, czy pewność siebie spowodowała, że postawił wszystko na jedną kartę; przecież mogłam się wycofać. „Odkoduj dzieła, które nie mówią. Podejmujesz się, dziecko, takiego trudu?” - zapytał pochylając się nade mną. Zależało Mu na refleksjach i komentarzach do obrazów, bo On przede wszystkim czuł się artystą. „Niech się to nawet różni od tego co mówią historycy sztuki, ale niech będzie”. Dał tym dowód na to, jak ważny jest odbiór sztuki.

Szukałam więc „drugiego dna” Jego obrazów: podtekstów, filozofii, kontekstu historycznego, odniesienia literackiego. Podsycana przez bohatera, ćwiczyłam się w odwadze określania treści Jego dzieł. Na koniec spróbowałam określić styl. I pan Hieronim w dniu 91. urodzin doczekał się tego wydania. Porozdawał, porozsyłał, robiąc wszystko, by książka „Życie jest sztuką a sztuka życiem” dotarła do wszystkich znajomych, m.in. do Danii, Niemiec, Islandii, Australii.

Podarował ją też pani Elżbiecie i jej córce Ani, które w ostatnich miesiącach prowadziły Mu kuchnię. Skurpski uznawał tradycyjne menu z uwzględnieniem zup, w tym rybnej. Lubił śledzie w oleju z cebulą, bigos ze słodkiej kapusty i gołąbki. Jadał niewielkie ilości mięsa, za to dużo nabiału, warzyw i owoców. Wiosną częstował mnie pysznymi truskawkami, jesienią śliwkami. Podczas rendez-vous na parapecie Starego Ratusza zjadaliśmy winogrona i piliśmy czerwone wino.

Żyjąc z dystansem do nowości technicznych, chwalił się: „Widzi pani, jaki jestem nowoczesny?” Nie rozeznawał się w zawiłościach Internetu, ale potrafił określić, ile osób otworzyło Jego stronę. Z rezerwą podchodził do swego wieku, może dlatego podśpiewywał: „Kombinuj dziewczyno nim twe wdzięki przeminą”...

Zasług nikt Mu nie przypisał na „ładne oczy”, popularności nie przysporzył reality show. Artysta doczekał się uznania, jakie świta w zakamarkach niejednej duszy. Jego śmierć wywołała zadumę nad przemijaniem i nieśmiertelnością pozostawionego dzieła. Hieronim Skurpski całym sobą tkwił w kulturze Warmii i Mazur. Nie zawahałabym się przed stwierdzeniem, że spełniał misję, w którą wierzył.

REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.