Mające ponad tysiąc lat przysłowie chińskie „Wszystkie drogi prowadzą do Pekinu” nabrało w XXI stuleciu nowego znaczenia. Państwo Środka (1,4 mld mieszkańców według ostatniego spisu) stało się w szybkim tempie kluczowym elementem nowego układu sił w 7-miliardowym świecie, ogarniętym kryzysem finansowo-gospodarczym. W Chinach, które - wraz z delegacją SLD - właśnie odwiedziłem, nie tylko go nie widać, lecz zdumiewa skala przeobrażeń, dynamika oraz wszechdominującą czystość.
Po prawie dekadzie od poprzedniego pobytu niemal nie mogłem poznać tego ogromnego kraju. I nie chodzi tylko o stolicę, jawiącą się niemal jak nowojorski Manhattan, tylko bardziej uporządkowany i z większymi „korkami” ulicznymi. Pięć milionów zarejestrowanych aut - i to średnio lepszych niż w Warszawie, nie mówiąc np. o Olsztynie - robi swoje. Klasycznych rowerów widzi się stosunkowo niewiele. Zostały zastąpione przez elektryczne skutery, cicho poruszające się po odrębnie wytyczonych pasach. Największe zmiany dostrzega się na prowincji, co mogłem stwierdzić nie tylko w najbardziej nowoczesnej, naszpikowanej centrami naukowo-badawczymi i uniwersytetami, 80-milionowej prowincji Jiangsu (z Nankinem i Suczou), lecz w rolniczym, niegdyś zacofanym, 70-milionowym Hunanie, skąd pochodził i rozwijał swą teorię Mao Zedong (wioskę Shaoshan, gdzie się urodził odwiedza co roku 8 mln osób). A przypominam sobie, że gdy ponad ćwierć wieku temu po raz pierwszy przebywałem w ówcześnie 900-milionowej ChRL, to pracowało tam zaledwie mniej niż tysiąc adwokatów, a podróżni w pociągach pili głównie wrzątek, a nie herbatę - i to nie tylko ze względów zdrowotnych.
Plastycznych przykładów jakościowych zmian w Chinach można przytaczać bez liku. W Changsha, 7-milionowej stolicy Hunanu, do której rzadko trafiają cudzoziemcy, zwiedzałem firmę budowlaną BSB (Broad Sustainable Buildings), która jakiś czas temu - przy użyciu nowej technologii - wzniosła na swym terenie 15-piętrowy budynek w niecały tydzień, zaś w mieście 30-piętrowy hotel w mniej niż dwa tygodnie. Co więcej zapowiedziano, iż właśnie w Changsha ma wkrótce stanąć największy na Ziemi drapacz chmur (838 metrów), o 10 metrów wyższy od dotychczasowej rekordowej budowli, jaką jest wieża Burj Khalifa w Dubaju. I ta konstrukcja Sky City, w co trudno uwierzyć, ma powstać w ciągu 3 miesięcy!
Bodaj większe wrażenie robią innego rodzaju osiągnięcia. W tym miesiącu specjalna chińska jednostka podwodna „Jiaolong” osiągnęła rekordową głębokość 6671 metrów. A nazajutrz, z obszaru północnej prowincji Gansu, wystrzelono statek kosmiczny „Shenzou IX”, na którego pokładzie znajduje się trzyosobowa załoga z 34-letnią Liu Yang, pierwszą chińską astronautką. Wkrótce ma dojść do połączenia tego statku z orbitującym laboratorium „Tiangong-1”. Ale z polskiej perspektywy (zdominowanej przez ogólnokrajowe „batalie” wokół przejezdności dróg A1 czy A2) szczególny podziw budzi rozwój infrastruktury - lotniczej i drogowej. W Nankinie, który w swych dziejach pełnił kilkakrotnie funkcję stolicy Chin (do dziś za taką uznaje to miasto Tajwan), gdzie na Purpurowej Górze znajduje się imponujące Mauzoleum Sun Jat-sena, twórcy nowoczesnego państwa, nie można nie zauważyć kilkukilometrowych, a przy tym wielopasmowych podziemnych tuneli, gwarantujących szybki ruch. A w całej Jiangsu - o powierzchni trzykrotnie mniejszej od Polski, znajduje się ponad 4 tys. km autostrad i 150 tys. km dróg ekspresowych (sic). Na każdym kroku dostrzega się efekty ogromnych inwestycji, m.in. przy udziale kapitału singapurskiego i tajwańskiego.
Wszystko to sprawia, iż Chiny - druga co do wielkości gospodarka światowa (współpracująca blisko z trzecią - japońską, czego znamiennym dowodem było niemal niezauważone nad Wisłą niedawne porozumienie walutowe), pierwszy eksporter i posiadacz największych rezerw finansowych - zaczynają być postrzegane zupełnie inaczej niż jeszcze kilka lat temu. Zamienne pod tym względem stało się końcowe zdjęcie dopiero co zakończonego w meksykańskim kurorcie Loc Cabos szczytu Grupy G 20. W samym centrum stoją obok siebie prezydenci Barack Obama i Hu Jintao, z tyłu w tle kanclerz Angela Merkel, daleko z boku prezydenci Francji i Rosji, a niemal niezauważeni są liderzy Unii Europejskiej Jose Manuel Barroso i Herman van Rompuy.
ChRL to oficjalnie „socjalistyczna gospodarka rynkowa” - czyli pod nadzorem państwowym, a de facto partii komunistycznej (8 innych małych partii uznaje jej przewodnią rolę). Kluczem jawi się stabilizacja sytuacji politycznej, zmniejszanie sporych nierówności społecznych oraz podnoszenie poziomu życia zwykłych ludzi. Liczebność tzw. klasy średniej ocenia się już co najmniej na 200 mln osób, ale to nie wystarcza, by - przy bardzo wysokich cenach mieszkań - zapobiec temu, iż znaczna ich część stoi pusta (zachęca się ostatnio do ich wynajmowania). Trwa realizacja 12. pięciolatki (2011-2015).W tym roku tempo rozwoju ma wynieść „tylko” 7,5%, bezrobocie nieco ponad 4% i planuje się stworzenie 9 mln nowych miejsc pracy. W ogromnym tempie rosną nakłady na naukę i badania.
Na październikowym XVIII zjeździe 81-milionowej KP Chin wybrany zostanie nowym sekretarzem generalnym 59-letni Xi Jinping, który zastąpi sprawującego od 10 lat władzę Hu Jintao i reprezentuje tzw. piątą generację przywódców. Ta przewidywalność, wynikająca z kadencyjności i kwestii wieku, to wielki atut polityczny, wypracowany od dwóch dekad. Wiadomo więc, że Xi obejmie stanowisko prezydenta Chin (formalnie - przewodniczącego ChRL) dopiero na wiosnę przyszłego roku, po wyborze na sesji parlamentu (3-tysięcznego Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych). Wtedy też szefem rządu zostanie obecny I wicepremier Li Keqiang. Natomiast prawdopodobnie Hu Jintao (podobnie jak jego poprzednik Jiang Zemin) pozostanie co najmniej jeszcze przez rok na czele - niezwykle istotnej instytucji - Centralnej Komisji Wojskowej.
System polityczny Państwa Środka (podobnie jak kwestia praw człowieka) budzi często za granicą Chin duże kontrowersje, ale w praktyce jest dość efektywny. Np. w poszczególnych prowincjach, regionach autonomicznych i miastach wydzielonych, jeden z zastępców sekretarza KPCh jest zarazem gubernatorem. Chętnych do wstąpienia do tej partii jest dużo, ale selekcja - wyjątkowo ostra. Charakterystyczne przy tym, iż oficjalnie korupcję uznaje się za zagrożenie nr 1 dla partii. I walczy z nią za pomocą zdecydowanych środków. Ciekawostką jest też okresowe składanie oświadczeń majątkowych przez aparat i działaczy KP Chin.
Władze w Pekinie niezmiennie stoją na stanowisku, iż demokracja zachodnia nie przystaje do warunków chińskich. I z pewnością 2270 delegatów na zbliżającym się zjeździe KPCh podtrzyma ten punkt widzenia. Nad Żółta Rzeką nadal będzie budowany „socjalizm uwzględniający chińską specyfikę”, zaś w gospodarce będzie się akcentować konieczność zmniejszania znaczącego i wciąż rosnącego zróżnicowania społecznego oraz regionalnego. A zarazem wciąż w praktyce obowiązuje pragmatyczne hasło Deng Xiaopinga: „Nieważne czy kot jest biały czy czarny, ważne, by łapał myszy”. Otóż bez wątpienia „chiński kot” nadal to robi i to coraz skuteczniej.
Gdy 2 miesiące temu chiński premier Wen Jiabao - po ćwierćwieczu nieobecności w Polsce - przebywał w naszym kraju, do Warszawy na spotkanie z nim przyjechało 16 premierów krajów Europy Środkowej. To też przykład zmieniającego się znaczenia ChRL i możliwej roli, jaką - pod warunkiem mądrej polityki - może w tym odegrać nasz rząd. Na razie polski eksport do Państwa Środka wynosi zaledwie 1,3 mld euro, przy ponad 10-krotnie większym imporcie. Niewiele jest też (m.in. poza Stalową Wolą) chińskich inwestycji. Ogromne zainteresowanie turniejem Euro 2012 i samą Polską, jakie obserwowałem właśnie w Pekinie, Nankinie, Changsha, czy Suchou (specjalne ekrany w barach, hotelach i na ulicach, pokazywanie w stacjach telewizyjnych wszystkich meczów) może temu procesowi bardzo pomóc!
Tadeusz Iwiński