Paweł Pakuła i jego katarynka na Starym Mieście (fot. Elżbieta Mierzyńska)
|
Więcej zdjęć »
Paweł Pakuła, magister politologii UWM, bukinista i kataryniarz wrósł w krajobraz Starego Miasta jak punkt ważnych informacji - w jego wydaniu wyłącznie pozytywnych. A nim to się stało była przygoda.
- Początkiem tego wszystkiego, co dziś jest pomysłem na życie, stała się znajomość z panem Adolfem Teresiakiem z Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Francuskiej - wspomina Paweł Pakuła. -
Było to w roku 2003, gdy byłem jeszcze studentem politologii. W kostiumach z epoki napoleońskiej sprzedawaliśmy z panem Adolfem książki o Napoleonie w Olsztynie. W kilka godzin w atmosferze miłych spotkań i rozmów sprzedaliśmy 50 książek! To był sukces i to był impuls do dalszego działania!Pan Paweł zawsze chciał mieć wszystkie wydawnictwa na temat Olsztyna. Rok 2003, jubileuszowy w historii miasta, był w wydawnictwa związane z Olsztynem obfity, więc kolekcja pęczniała. Po rozmowie z redaktorem i wydawcą Tomaszem Śrutkowskim narodził się pomysł na stoisko z książkami. Pierwszą sprzedaż Paweł Pakuła traktował jako pasję, nie stałe miejsce pracy i nie planował inwestycji w tym kierunku. Nieoczekiwanie jednak popularność jego osoby i jego stoiska - rosła. Przyszli do niego z ofertą sprzedaży kolejni wydawcy, ludzie odwiedzający to miejsce pytali już nie tylko o książki, ale o wszelkie materiały turystyczne w różnych wersjach językowych, a także o produkcje artystyczne. Największy problem był z gadżetami. Po prostu do niedawna w Olsztynie nie było pomysłu na pamiątki. Stąd i pytania o nie nie miały dobrej odpowiedzi - oferta była skromniutka, nie to co teraz, gdy półki uginają się od produktów, a wielkim szlagierem zapowiada się tzw. baba pruska.
- Mogę stwierdzić, że udało mi się odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynku, a przez to pozwalam zarobić wydawcom, producentom, artystom - mówi pan Paweł.
- Pierwszym artystą, który złożył ofertę współpracy był Marek Świątecki, a pierwszym wydawcą, który stwierdził, że moje okazjonalne handlowanie powinno zmienić się w stały punkt wydawnictw i promocji był Waldemar Mierzwa. I tak oto mam teraz dla wszystkich krużganki bukinisty, witam tu codziennie!
Stoisko jest okazałe, a sezon bukinisty trwa od kwietnia do ostatniego dnia jarmarku grudniowego. Praca od rana do wieczora. Pan Paweł jest osobą, która informuje mieszkańców i turystów zagranicznych o wszystkim, co dzieje się w Olsztynie i w regionie. Niektórzy podczas wizyty na Starym Mieście od razu kierują do niego pierwsze kroki. Zawiązują się przyjaźnie, a nawet pęcznieją kroniki znajomości, albumy zdjęć i autografów z pełnymi życzliwości pozdrowieniami. W albumie bukinisty trwałe wpisy widnieją pod znanymi nazwiskami, takimi jak: Gruza, Satanowski, Kurowska, Adamczyk, Cejrowski, ks. Boniecki, prof. Balcerowicz, Niemien, generał Hermaszewski, Piróg, Lipińska, Wagner, Dykiel, Michnik, Daukszewicz. Odrębną kroniką jest kronika polityków - na razie prowadzą w niej politycy SLD - pierwszy wpis należy do byłego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, a dalej inne osobowości lewicy: Miller, Napieralski, Pastusiak, Wunderlich, Olejniczak, Iwiński.
Kiedy piję kawę przy nowych książkach, które prezentuje mi bukinista Paweł, dzieci z wycieczek pytają o ceny drobnych pamiątek, a zagraniczni goście kupują pocztówki, pytają o ceny obrazów, ale też o pośrednictwo w nieruchomościach, bo zdarza się, że chcą kupić tu dom, a bywa, że ku zaskoczeniu bukinisty, pytają go o adres... agencji towarzyskiej. Paweł Pakuła śmieje się, że nic go już chyba zatem nie zdziwi.
Nowym zajęciem bukinisty jest obsługa katarynki. Nabył ją w berlińskiej fabryce dzięki pani Traute Muhlfeld, przyjaciółce z Niemiec. Pani Traute jest kobietą niezwykłą, humanistką, emerytowaną nauczycielką, która w wolnym czasie postanowiła nauczyć się języka polskiego, a jak to osiągnęła, to polubiła Olsztyn tak dalece, że kupiła tu mieszkanie. Latem pomaga bukiniście w prowadzeniu sprzedaży pamiątek, udziela informacji zagranicznym gościom, poleca poznawanie historii i szlifuje znajomość polskiego.
Bukinista w roli kataryniarza jest nową ozdobą starówki, lecz ze względu na siłę decybeli nie zawsze ozdobą kochaną przez tutejszych mieszkańców. Pan Paweł szanując cudze uszy, przemieszcza się zatem z melodyjkami z miejsca na miejsce tak, aby cieszyć przybyszów i nie irytować tutejszych. Do swej katarynki zgromadził 30 szpul z muzyką - na każdej z nich 5 utworów. Teraz czeka na kolejną dostawę, bo bardzo chce grać znane przeboje. Kiedy zagrał piosenkę zespołu ABBA od razu otoczył go krąg słuchaczy i posypały się złotówki za przyjemność słuchania.
- Bardzo się cieszę, że mogę wesprzeć olsztyńskich artystów, wydawców, bo ten punkt sprzedaży pomaga im dotrzeć do klientów - mówi szczęśliwy.
- W domu mam spory zbiór obrazów, które otrzymałem w prezencie za obrót! Jakie to miłe. Jeszcze nie wiem, jak to wykorzystam. Najbardziej mnie cieszy, że wrosłem w krajobraz starego miasta, że ludzie mnie traktują jak kogoś bliskiego, że toczą się piękne rozmowy i że tyle pozytywnej energii przy tym powstaje. Samo dobro! Jeszcze więcej zdarzeń artystycznych tu by się przydało, bo głód u ludzi rośnie na wszystko co nowe, ciekawe, zaskakujące i jeszcze - żeby więcej było kiermaszy z dobrym jedzeniem tradycyjnym, och! Jak to się wszystkim podoba.
Z D J Ę C I A