„Zarośla nad Kalwą” wróciły z wędrówek po Europie, „Most koło zamku” wyruszył do Włoch. W Instytucie Kultury Chrześcijańskiej trwa wystawa pejzaży i kapliczek Aleksandra Wołosa.
Komu nie było po drodze do Galerii Rynek na wystawę „Cztery pory roku” Aleksandra Wołosa, niech żałuje. Ależ był tłok na wernisażu 31 sierpnia! Nie mylić z kolejką, bo w przeciwieństwie do kryzysowych ogonków sprzed ćwierćwiecza, to był tłok tchnący optymizmem, życzliwością, zachwytem.
Bohater wieczoru chciał być witaczem i osobiście każdemu ściskać rękę, ale szef Miejskiego Ośrodka Kultury Marek Marcinkowski rzucił pomysł, by w kulminacyjnym punkcie zrobić istne wejście smoka. Byłby i witał pan Olek mnie z mężem - przybyliśmy na kwadrans przed otwarciem wystawy - a tak, dopchaliśmy się do niego dużo, dużo później.
Frekwencję autor suchych pasteli uważa za rekord życiowy, wszak nie spodziewał się aż tak wysokiej; prognozy były o wiele niższe, skąd my to znamy? Przybyło może stu widzów, może więcej. Przemawiał prezydent Olsztyna Czesław Jerzy Małkowski, głos w imieniu Rady Miasta zabrała Elżbieta Fabisiak; uzupełnieniem były ogromne bukiety. A potem do malarza ustawiali się w kolejce po całusa znajomi z kwiatami. Serdecznościom nie było końca.
Powodem uznania był, rzecz jasna nie ścisk, który ulewał niektórym wino z lampek, ale zgromadzone na ścianach eksponaty. „Cztery pory roku”, prezentowane z muzyką Antonio Vivaldi’ego w tle, to dzieło kilkuletniej pracy malarza. Niegdyś powstał cykl „Portrety drzew”, potem „Akweny” i „Kapliczki warmińskie”. Doszły do nich prace z przełomu minionego i bieżącego roku oraz wysiłek ostatnich miesięcy, dlatego mamy to co mamy - ciepłe, przepiękne widoki zakątków Warmii. W oczy rzucają się polne dróżki, osty, dmuchawce. Pola, słońce, maki. Mola, mostki, grzybienie. Pochylone brzozy, nadszarpnięte dęby. Różnorodność barw i artystycznych ujęć. Ilu oglądających, tyle cichych komentarzy, niektórzy z zadziwieniem kręcą głową. Nie ma człowieka, który by nie sycił się zimowym kwartałem w zaułku sali, gdzie otulona w śnieżną pierzynę chata za wsią zawraca nas w krainę baśni, wspomnień, tęsknot.
Urok przyrody znajdujemy i we własnych wędrówkach - wtedy ciepło rozlewa się po duszy - ale oddać tę atmosferę na płótnie potrafi tylko twórca tej miary, co Aleksander Wołos. Bo namalować obraz to nie z fotograficzną dokładnością przelać szczegóły, a przetworzyć obiekt przez pryzmat własnej wizji i wrażliwości. Czy pień w lustrze wody i mgielny prześwit w lesie wydadzą się nam, przeciętnym zjadaczom chleba, fioletowe? A artyście tak; widocznie w dzieciństwie nie wpajano mu, że drzewo ma być zielone, a niebo niebieskie.
Jak powiedział dyrektor MOK, kiedy na Polesiu Lubelskim rodził się Mały Alek, nikt nie przypuszczał, że wyrośnie z niego Wielki Aleksander. Z pewnością laury nie spadały jak manna z nieba - autor rysunków, rzeźb czy prac malarskich musiał się nad nimi napracować. Sztuka stanowiła miłą odmianę po pracy zawodowej doktora Wołosa, pracownika naukowego Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie; a propos, przed odejściem na emeryturę otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej. Jeszcze większą przyjemność niosły kontakty z odbiorcami tej sztuki podczas wielu wystaw indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą (Kanada, Włochy, Belgia, Jugosławia, Turcja). Aleksander Wołos jest laureatem licznych nagród i wyróżnień, spośród których najważniejsze to nagroda Prezydenta Miasta Olsztyn ’2002 oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski przyznany w 2004 roku.
Debiutował jako student w „Życiu Kortowa”, następnie jego rysunki publikował „Głos Olsztyński”, „Nasza Wieś”, „Polityka”, „Wprost”, „Pardon”, „Kontraste”, „Eulenspiegel”, „Osten”. Jako młode dziewczę nie spodziewałam się, że w przyszłości będę widywać autora rysunków satyrycznych zamieszczanych w „Szpilkach”, „Karuzeli”, „Panoramie Północy” czy miesięczniku „Warmia i Mazury”. Przez kilkanaście lat w „Gazecie Olsztyńskiej” ukazywały się jego rysunki i pastele satyryczne oraz portrety wybitnych twórców kultury. Poznaliśmy się po tym, jak przed czterema laty ze zdjęcia odtworzył wizerunek znanego choreografa Wojciecha Muchlado. Zrobił to specjalnie na zamkowy wieczór „Życiorysy”, podczas którego miałam zaszczyt poprowadzić prelekcję. Potem obraz ten stał się jedynym, przez co wymownym rekwizytem podczas promocji książki mojego autorstwa o Nim. Portret pana Wojtka jest jednym z wielu, które znalazły się w albumie „Głowy i główki”, w którym wszystkie Podmioty są pogrupowane nie według pozycji, stanu konta czy opcji politycznej, a według alfabetu.
Czymś, co Aleksandra Wołosa najbardziej charakteryzuje, jest spokój i serdeczny stosunek do ludzi. Gdy ma publicznie wystąpić, jest bardzo zażenowany. Mimo pochwał pozostaje skromnym człowiekiem. Ma oczy piwne, jak nie przymierzając, „jasne dębowe mocne”; proszę zauważyć, z tkliwą głębią. Przynajmniej tak na mnie patrzą. Ale się pan Alek zdziwi, gdy kobiety zamiast rozmawiać, utkwią wzrok w jego oczach...
Z takim zmysłem i - z całą sympatią i szacunkiem muszę to rzec - i „z kurwikami w oczach”, musi być spostrzegawczy. I dowcipny. Skąd by inaczej „Pastelowy humor” czy zbiorki rysunków satyrycznych? Ma pan Wołos na swoim koncie autorstwo licznych projektów okładek i ilustracji do książek, ostatnio w tomiku poetyckim Marii Połubińskiej „Muśnięcie lasu”. Zaproszenie na promocję wręczono mu podczas wernisażu w Galerii Rynek; artysta ze zdziwieniem przeczytał, że impreza odbędzie się na tle jego plac plastycznych.
Minął szum wokół mundurków, rozpętała się burza wokół rządzących. Dla odmiany podczas wieczoru promującego „Muśnięcie lasu” 8 września br. w Instytucie Kultury Chrześcijańskiej przy Kopernika w Olsztynie panowała wspaniała liryczna atmosfera. Irena Telesz przeczytała kilka wybranych utworów ze zbiorku Marii Połubińskiej, a Zbigniew Chojnowski wyraził pochlebną opinię o celności i prostocie, z jaką autorka oddaje swe przemyślenia. Nastrój pogłębiała ekspozycja warmińskich kapliczek oraz pejzaży Aleksandra Wołosa, bardzo uroczystego w dniu, w którym do rąk czytelników trafiała kolejna książka z jego ilustracjami.
Niewątpliwie spotkanie ze sztuką daje głębszy oddech.
Z D J Ę C I A