Popiersie Jana Pawła II na bazylice konkatedralnej w Olsztynie
Piszę, by wyrazić swoje rozgoryczenie związane z wczorajszą sytuacją. Otóż wspólnie z narzeczoną postanowiliśmy się wybrać około 21. do kościoła, żeby pomodlić się w dzień rocznicy śmierci Naszego Papieża. Najbliższym dla nas jest jeden z największych olsztyńskich kościołów - Parafia NSPJ. Ku naszemu zdziwieniu, zastaliśmy zupełną ciemnicę i zamknięte drzwi.
Stwierdziliśmy, że na pewno katedra będzie otwarta. Oczywiście pomyłka. Przed godziną 21.37 zebrali się wierni próbując wejść do kościoła, niestety nie było takiej możliwości. Jednak wspólnie pomodliliśmy się, zaśpiewaliśmy Barkę i myślę, że w piękny sposób oddaliśmy cześć Karolowi Wojtyle.
Przykro robi się jednak z tego powodu, że żaden z księży nie raczył podnieść tyłka i wyjść do wiernych. W dodatku siostra zakonna z tamtejszej parafii wyglądała z wyłączonym światłem zza firanki myśląc, że pozostanie niezauważona. Czyżby zdziwiło ją to, że 2 kwietnia wierni będą chcieli się pomodlić? Gdzie byli księża?
Wstyd, że żaden z nich nie podniósł tyłka z fotela i nie przyszedł chociaż poprowadzić wspólnej modlitwy z zebranymi. A widziani i słyszani byliśmy tam na pewno. Czy tak powinni zachowywać się wyświęceni duszpasterze? Zlekceważyli nas, wiernych i samego Jana Pawła II. To naprawdę przykre.
Ja jako chrześcijanin w wielu codziennych sytuacjach, z którymi się spotykam, bronię wizerunku księży. Znam wielu z powołaniem. Jednak nie dziwię się, że ludzie coraz częściej odwracają się od kościoła jako instytucji, bo takie sytuacje naprawdę dają wiele do myślenia. Smutne jest to, że na każdej niedzielnej mszy w kościele pierwszą rzeczą, która rzuca mi się w oczy, są wypełnione czeki bankowe na rzecz parafii. O tym akurat księża pamiętają zawsze...