Muzeum Warmii i Mazur we współpracy z Fundacją Środowisk Twórczych rozpoczyna cykl spotkań „Dobry Poniedziałek”. Tematem pierwszego spotkania 2 kwietnia są „Ludzie z miasta nadziei”. Gośćmi specjalnymi będą: młody aktor Piotr Boratyński, maturzysta i poeta Krzysztof Farsewicz oraz utalentowana wiolonczelistka Izabela Buchowska (rewelacyjne recenzje po koncercie w Nowym Jorku!). Poniżej to, co opowiedział o sobie Piotr Boratyński. Publikuję fragmenty - najciekawsze zostawiając publiczności w zamku.
Nazywam się Piotr Boratyński, mam 22 lata, czwórkę starszego rodzeństwa (2 siostry i 2 braci), a moim miastem rodzinnym są Kielce. Właśnie tam powoli dochodziłem do decyzji obrania drogi aktorskiej. Powoli - ponieważ od dziecka chwytałem wiele srok za ogony, które po jakimś czasie, dłuższym lub krótszym, odfruwały. I tak, na początku chciałem zostać karateką. Następnie w 46 Kieleckiej Drużynie Harcerzy rozwijałem swoje umiejętności przetrwania w trudnych warunkach, co poniekąd przydaje mi się na studiach. Później nadszedł czas lekkoatletycznych zmagań ze sporymi sukcesami o zasięgu wojewódzkim i ogólnopolskim, natomiast zamiłowanie do szachów zniewoliło mnie totalnie. To był jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Zawsze będę go wspominał z nieukrywanym sentymentem.
W międzyczasie, gdzieś w tle, dość nieśmiało rozwijał się wątek artystyczny. Konkursy recytatorskie, warsztaty teatralne, własna grupa teatralna pod nazwą „Teatr Oboczności”. Nic jednak nie wskazywało na to, że kiedyś to będzie moja droga życiowa.
Któregoś dnia moje liceum zorganizowało wyjście do Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach na spektakl „Dziady” Adama Mickiewicza. Cała moja klasa szła, jak to zwykle się idzie na obowiązkowe wyjścia ze szkołą do teatru, raczej mało zainteresowana. Wszystko się jednak zupełnie zmieniło, gdy aktorzy zaczęli grać. Scena obrzędu dziadów wprowadziła w trans zarówno aktorów jak i mnie, tworząc nieopisaną magię, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. To był duży kopniak, który przewrócił całym moim życiem. Po tym w zasadzie krótkim wydarzeniu poszedłem za ciosem. Postanowiłem - zostanę aktorem! Rodzice nie ukrywali zaskoczenia. Przez chwilę próbowali wybić mi ten pomysł z głowy. Na biurku w moim pokoju od czasu do czasu pojawiały się gazety, w których niespełnieni aktorzy i aktorki opowiadali o swoich przykrych doświadczeniach z aktorstwem. Ja jednak mocno trwałem przy swoim. Niepowodzenia mnie nie interesowały.
Udało mi się przejść kilka etapów w różnych wyższych szkołach teatralnych, natomiast ciągle czegoś brakowało, co nie pozwalało mi tam zagrzać miejsca na najbliższe cztery i pół roku. Pozostała ostatnia nadzieja, czyli Policealne Studium Aktorskie w Olsztynie. Tutaj szedłem jak burza. Pierwszy i drugi etap kończyłem z bardzo dużą liczbą punktów. Na ostatnim - trzecim etapie - zachorowałem, a podczas ostatniego egzaminu z piosenki wyryczałem, bo już nie mogłem śpiewać, piosenkę ludową. Znalazłem się na drugim miejscu pod listą przyjętych na pierwszy rok.
Rozczarowanie, żal, pretensje. Podszedł do mnie jeden z wykładowców - wspaniała, niesamowicie wyrozumiała, o wielkim sercu kobieta nauczająca zadań aktorskich w Studium. Za jej namową napisałem odwołanie od decyzji komisji. Następnie dwa miesiące oczekiwania, żeby na parę dni przed rozpoczęciem roku szkolnego w Studium, otrzymać upragniony telefon z sekretariatu o przyjęciu mnie na pierwszy rok szkoły teatralnej.
Jak się później okazało, dziewczyna, która była pierwsza pod listą przyjętych, również została studentką Studium, a 2 lata później „studentką” moich zalet i wad - po prostu najlepszą towarzyszką i moją miłością.
Zaczęła się prawdziwa nauka, niezliczone próby, stresujące egzaminy. W międzyczasie pojawiło się kilka możliwości sprawdzenia swoich umiejętności w praktyce, m.in. w promocjach spektakli, czytankach performatywnych, czy nawet w samych spektaklach (jeden ze spektakli dyplomowych, pt. „Burza” został wyreżyserowany przez tego samego człowieka, który pracował nad, tak ważnymi dla mnie, „Dziadami”, ale o tym dowiedziałem się dopiero na bankiecie...).
Teraz mija trzeci rok od pamiętnego telefonu z sekretariatu. Studia tutaj to temat na zupełnie odrębną, długą opowieść o zmaganiu się z samym sobą i pielęgnowaniu w sobie wrażliwości estetycznej. Nigdy tego nie zapomnę. Olsztyn zapamiętam jako miasto nadziei, w którym spełniają się marzenia.
Zapraszamy do olsztyńskiego zamku na Dobry Poniedziałek 2 kwietnia o godz. 18. Piotr Boratyński będzie jednym z gości spotkania. A podczas wieczoru poznamy także: poetę Krzysztofa Farsewicza i wiolonczelistkę Izabelę Buchowską. Wszyscy są laureatami nagrody Talent Roku, przyznawanej przez Fundację Środowisk Twórczych.
Z D J Ę C I A