Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
22:07 22 listopada 2024 Imieniny: Cecylii, Stefana
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Rozmowy, wywiady
waclawbr | 2008-01-10 09:23 | Rozmiar tekstu: A A A

MIROSŁAW GORNOWICZ: Nie jestem zadowolony

Olsztyn24
Mirosław Gornowicz na sesji Rady Miasta Olsztyn

W cyklu „Czego potrzeba Olsztynowi?” rozmawiamy z Mirosławem Gornowiczem, przewodniczącym komisji budżetu i finansów Rady Miasta Olsztyn, nauczycielem akademickim Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

- Panie Profesorze! Jak, z punktu widzenia przewodniczącego komisji budżetu i finansów Rady Miasta, minął rok 2007?

- Nie jestem zadowolony z tego, co działo się z budżetem Olsztyna na rok 2007 i to z kilku powodów.

Jak chodzi o finał, mówimy, że mamy lekką nadwyżkę budżetową. Gdyby na tym poprzestać, trzeba by się cieszyć. Bo nikt nie chce mieć deficytu ani w domu, ani w mieście, ani w kraju. Chciałby mieć nadwyżkę. To dobrze brzmi. Ale trzeba przyjrzeć się, czym ta nadwyżka w miejskim budżecie jest spowodowana? Nadwyżka spowodowana jest głównie bardzo niskim wykonaniem tego budżetu, zwłaszcza wydatków majątkowych, inwestycyjnych. Natomiast w nieco większym stopniu wykonano wydatki bieżące, nawet w stopniu przekraczającym budżet.
R E K L A M A
To nie jest dobrze, jeżeli miasto realizuje tylko nieco ponad połowę założonych inwestycji, jeżeli wydaje tylko nieco ponad połowę pieniędzy, które samo na to przeznaczyło.

Chcę podkreślić, że tego budżetu Panu Prezydentowi ani komisja ani Rada nie narzuciła. Ten budżet został przyjęty w dużej części zgodnie z przedłożonym przez prezydenta projektem. To jest pierwsza sprawa.

Po drugie, nie jestem zadowolony z praktyki, która się ukształtowała w tym urzędzie, w naszym mieście, w latach poprzednich i niestety trwała w roku ubiegłym. Praktyka ta polegała na tym, że praktycznie co miesiąc na kolejnych posiedzeniach Rady Miasta dokonywaliśmy istotnych korekt w budżecie. W ten sposób uchwała budżetowa przestaje być dokumentem godnym szacunku. Bo co to jest za budżet, który korygujemy i to nie o drobne kwoty, a o duże, idące w kilkanaście, a czasem i więcej milionów złotych, zwłaszcza po stronie wydatków majątkowych? To znaczy, że traktujemy budżet jako listę rzeczy, które chcielibyśmy zrobić, a potem „się zobaczy” co z tego zrobimy.

Gdyby udało się komisji, której przewodzę i naszej Radzie tę praktykę ograniczyć w 2008 roku, uważałbym to za duży sukces.

- A nie wystarczyłoby dać wyraźny sygnał Prezydentowi, nie przychylając się do proponowanych przez niego zmian w budżecie? Jako obserwator sesji Rady Miejskiej odnoszę wrażenie, że jako radni jesteście zbyt ulegli wobec Prezydenta. Prezydent przyzwyczaił się do tej uległości i robi z Radą, co chce.

- Myślę, że mnie osobiście trudno postawić zarzut nadmiernej uległości wobec Pana Prezydenta. Jeżeli uczestniczę w działaniach, których celem jest zmiana projektu budżetu na 2008 rok, to nie dlatego, że lubię bądź nie lubię Pana Prezydenta. To naprawdę nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Dla mnie znaczenie ma to, że nie podoba mi się, nie odpowiada mi ten projekt budżetu. A nie odpowiada mi choćby z takich względów, że jeżeli w zeszłym roku na wydatki inwestycyjne przewidzieliśmy w budżecie ok. 171 mln zł, a z tego wydamy tylko 90-kilka milionów, to skąd wiara, że w roku 2008 wydamy 320 mln zł, bo tyle Pan Prezydent był łaskaw zapisać w projekcie tegorocznego budżetu. Nie trzeba być żadnym analitykiem, czy posiadać przenikliwy umysł, żeby wyciągnąć wnioski z porównania ubiegłorocznych wydatków majątkowych (ok. 90 mln) i planowanych na 2008 rok (320 mln). Nie ma w Polsce takiego podmiotu, takiej instytucji, która miałaby taką progresję obrotów, przerobu, czy jakby to nazwać... Boję się, że jako miasto nie będziemy postrzegani jako poważny partner. I stąd prace komisji budżetu i finansów nad projektem tegorocznego planu finansowego miasta.

Nasza komisja już w listopadzie minionego roku zaopiniowała negatywnie projekt budżetu na 2008 rok. Nie wnikając w szczegóły powiem, że nie podobały nam się proporcje budżetowe. Od tego czasu trwa pewna „przepychanka” z Panem Prezydentem, który najpierw zgodził się z tą negatywną oceną i zadeklarował, że wniesie poprawkę. Po dwóch tygodniach poprosił o prolongatę terminu na przedstawienie poprawki, bo jego służby nie zdążyły. Potem nagle, przed Gwiazdką prezydent oświadczył, że budżet jest dobry i nie wymaga zmian. Powołaliśmy trzyosobową komisję, w skład której wchodziłem i dzisiaj (8.01 - red.) ta komisja zda relację, i sama zaproponuje pewne korekty. Ciekaw jestem reakcji Pana Prezydenta.

To nie jest tak, że przyjmujemy wszystko, co Pan Prezydent proponuje. Szanujemy inicjatywę uchwałodawczą Pana Prezydenta, bo ona jest zapisana w przepisach prawa. Tym nie mniej nie chcemy być bezwolnymi obserwatorami tego co się dzieje, a wpływać na kształt rzeczy.

- Budżet 2007 r. był kilkakrotnie zmniejszany. Na ostatniej sesji skreślono 41,5 mln zł przeznaczonych na inwestycje. Zdaniem Prezydenta, zmiany te nie spowodowały szkody dla miasta, a wręcz przyniosą korzyści w przyszłości, bo zdolności kredytowe miasta w latach następnych będą większe. Ma to szczególne znaczenie w kontekście planowanych inwestycji współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej, gdzie wymagany jest tzw. wkład własny.

- Po pierwsze, nie chciałbym oceniać wypowiedzi Pana Prezydenta. Od interpretacji jego wypowiedzi jest Pani Rzecznik i wypowiedź tę pozostawię bez komentarza. Natomiast od siebie powiem tyle, że miasto wykonało w minionym roku mało inwestycji. Rada musiała praktycznie co miesiąc kilka, albo i kilkanaście milionów złotych z wydatków majątkowych, inwestycyjnych skreślać nie dlatego, że brakowało pieniędzy. Bo przecież w trybie nadzwyczajnym, wcześniej nieprzewidzianym, dokonaliśmy w ostatnich dniach grudnia 2007 roku spłaty kredytów zaciągniętych w latach poprzednich. Spłata była możliwa tylko dlatego, że pieniądze były, ale nie potrafiliśmy ich wydać.

W moim przekonaniu pewną winą za to można obarczyć służby inwestycyjne miasta. I żeby było jasne - ja nie chcę powiedzieć, że ci ludzie, którzy są tam zatrudnieni źle pracują. Być może jest ich za mało. Być może niektórzy z nich mają za niskie kwalifikacje. W innych firmach jest teraz boom budowlany, płacą więcej i może ci najlepsi odeszli? Tak jest, z tego co słyszę, w Miejskim Zarządzie Dróg, Mostów i Zieleni. Być może i tak jest w wydziale odpowiedzialnym za inwestycje. Mam wrażenie, że służby inwestycyjne są niewydolne.

Na ostatniej sesji pokazywałem sytuację, która była znamienna, ale nieodosobniona. W październiku, na wniosek prezydenta wprowadzamy do budżetu zadanie i to samo zadanie w grudniu, po dwóch miesiącach, zdejmujemy. W październiku uzasadniano jak to niezwykle ważne i potrzebne zadanie, wnioskowano, żeby wprowadzić go do budżetu, a w grudniu się okazało, że ani ważne, ani potrzebne, ani możliwe. To jest dla mnie przykład pewnego zamieszania.

Byłoby też lepiej, gdyby chciano zrealizować postulat, który wielokrotnie komisja budżetu i finansów kierowała do Pana Prezydenta. Żeby oprócz wieloletniego planowania inwestycyjnego wdrożyć wieloletnie planowanie finansowe, które wsparłoby planowanie inwestycyjne. To jest tak, jakbyśmy w domu wymyślali sobie, że w następnym roku kupimy samochód, może też zmienimy mieszkanie, a może pojedziemy na Wyspy Kanaryjskie, ale jednocześnie nie zadawali sobie pytania, czy na to wszystko będzie nas stać? Być może, że w tym roku nie pojedziemy na te wyspy, a za dwa lata, bo tak wynika z nałożenia naszych zamiarów na możliwości finansowe. W tej sprawie jest pewien opór urzędu. Pan Prezydent odniósł się do tej naszej inicjatywy negatywnie. Rozumiem, ten opór może wynikać z obaw i tak przeciążonych służb finansowych, że oto chcą im radni nałożyć jeszcze dodatkowe zadanie.

Myślę, że to całe zamieszanie z budżetem nie miałoby miejsca, gdybyśmy takie wieloletnie planowanie finansowe wdrożyli. Wtedy już na etapie konstruowania projektu budżetu prezydent i jego służby mieliby orientację w możliwościach. A tak, w połowie stycznia „walczymy” i próbujemy obcinać jedne wydatki, obcinać drugie, dostosowywać się do możliwości. To wszystko sprawia, że ten budżet będzie przyjęty późno.

- Po części odpowiedział już Pan na ostatnie moje pytanie: Czego potrzeba Olsztynowi, żeby dynamicznie rozwijał się?

- Pewnie wielu rzeczy. Jest mi bardzo przykro, kiedy w różnych rozmowach odbieram sygnały, że sporo Olsztynian nie jest zadowolonych z tego co się dzieje. Mówiąc krótko - nie są zadowoleni z rządzenia miastem. My, jako Rada, bierzemy udział w tym rządzeniu. I stąd mój dyskomfort. Bo to nie jest tak, że jakieś lenistwo, czy głupota radnych jest przyczyną tego niezadowolenia. My tutaj „szarpiemy się”, ale choćby przykład z budżetem na 2008 rok pokazuje, że to nasze szarpanie jest czasami nieefektywne.

Inny przykład. Jest 20 listopad - negatywnie opiniujemy budżet na 2008 rok, jest 5 grudzień - prezydent przychodzi i powiada: tak, trzeba to poprawić, ja to zrobię, jest bodajże 20 grudzień: dajcie mi jeszcze tydzień - mówi prezydent. My mówimy: Panie Prezydencie, dajemy Panu dwa tygodnie. Pan Prezydent przychodzi i mówi: nie, nic nie poprawiam. Żeby było dowcipniej, Pan Prezydent mówi, że to Rada straciła miesiąc. Rada by miesiąc wcześniej zajęła się poprawkami do tego budżetu, ale czekała na prezydenta, który zadeklarował gotowość i wolę przygotowania poprawek. To Pan Prezydent jest stroną wnoszącą projekt, a nie my. Nie podejrzewam Pana Prezydenta o złośliwość, ale są jakieś powody, dla których ta współpraca mogłaby być lepsza.

Może też jakaś wina tkwi po stronie Rady. Ten podział na opozycję i koalicję, wzajemne złośliwości, niestety, mają miejsce. To też nie jest powodem mojej dumy. Był moment, w którym wystąpiłem z klubu. Powód, dla którego wystąpiłem uważam nadal, z perspektywy kilku miesięcy, za uzasadniony. Było mi bardzo przykro, kiedy Pan Prezydent w czasie jednej z wypowiedzi udzielonej mediom stwierdził, że za tak złe wykonanie zadań inwestycyjnych w 2007 roku odpowiada ktoś, kto został już zwolniony. Wszystkie dzieci w Olsztynie wiedzą, że miał na myśli byłego wiceprezydenta Pana Grzymowicza. Ja mogę tylko powiedzieć jedno: wtedy, kiedy przez pięć lat Pan Wiceprezydent Grzymowicz odpowiadał za inwestycje, to tak złego wykonania inwestycji, wykonania budżetu nigdy nie było. Wystarczy, że nie ma go cztery miesiące i mamy sytuację, nie chcę jej nazywać katastrofalną, ale bardzo złą.

- Podsumowując: żeby Olsztyn lepiej rozwijał się potrzebna jest współpraca Prezydenta i Rady Miasta?

- Tak. I odrzucenia takiego myślenia, że jeżeli ktoś kogoś skrytykował, to o co mu chodzi?, co chce „wygrać”?, kogo lubi?, kogo nie lubi? Ja naprawdę nie myślę tymi kategoriami. I życzyłbym wszystkim, żeby przestali patrzeć na zachowania, na decyzje innych przez pryzmat jakichś interesów, interesików, a przez pryzmat dobra wspólnego. Ono, w pewnym sensie, na pewno wszystkim przyświeca, ale... Ja jestem dopiero rok radnym. Nie potrafię dać jakichś gotowych recept. Jestem trochę niezadowolony, że sam się „uszarpałem” z paroma rzeczami, a efekt tego jest dość mizerny. I sam nie w pełni jestem zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć.

REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.