Alfons Kułakowski
Dokument pt. „Zajączki od Pana Boga” zostanie nadany w ramach cyklu reportaży „Polska i świat z historią w tle”. Będzie można go obejrzeć dziś (28.02) o godz. 19.45 w TVP Historia.
Artysta malarz Alfons Kułakowski rzadko wystawia. Chętnie jednak przystał na zorganizowanie pokazu w Brukseli, w gmachu Komitetu Regionów. Kiedy 12 lutego 2009 roku 126 wybranych przez niego obrazów mogła oglądać stolica Unii Europejskiej, zapłonął jego dom w Witoszowie koło Zalewa. Pożar pochłonął dobytek życia w Polsce i ponad 6 tysięcy obrazów. Samorząd województwa pomógł artyście odbudować dom, a pracownicy społecznie zaangażowali się w porządkowanie pogorzeliska. Pierwszy namalowany po nieszczęściu obraz wisi w gabinecie marszałka województwa, a pierwsza wystawa została zorganizowana na olsztyńskim zamku.
- Nigdy w życiu nie spotkałem człowieka o tak wielkiej wrażliwości i tak niezłomnej sile, każącej trwać, żyć, tworzyć, kochać, mimo przeciwności losu zbyt wielkich, jak na jeden żywot - napisał w albumie do wystawy marszałek Jacek Protas.
Jaką historię opowiada film? Historię człowieka. Alfons Kułakowski jest malarzem wybitnym. Alfons Kułakowski jest człowiekiem niezwykłym. Urodził się w 1925 roku w Osiczynie koło Berdyczowa. Miał cztery lata, kiedy Sowieci aresztowali mu ojca i skonfiskowali cały majątek wraz z pałacem. Rodzinę zesłano w głąb Rosji. Po wielomiesięcznej tułaczce znaleźli się na północy w wiosce Bakczar. Artystyczną wrażliwość wpoiła mu matka: opowiadała o utraconym świecie, łaskawym słońcu, żółtych barwach pól, zieleni traw, wpoiła tęsknotę za domem, zachęcała do rysowania, szkicowania. Nauczyła marzyć. Na zesłaniu spędził prawie dwadzieścia lat. W 1944 roku uciekł z bratem do Kazachstanu, do Ałma-Aty.
Alfons Kułakowski skończył studia na Akademii Sztuk Pięknych. Po latach stał się twórcą docenianym. W stolicy ZSRR przyjęto go nawet w poczet Związku Artystów Plastyków. Do Polski wrócił w 1999 roku, odzyskał obywatelstwo, zamieszkał na Mazurach. Trudno dziś ogarnąć jego malarski dorobek. Pejzaże artysty znalazły się w muzeach, galeriach i u kolekcjonerów na całym świecie. Choć tych ponad 6 tysięcy utraconych w pożodze może najbardziej żal, bo już nigdy i nigdzie nie będzie nam dane ich oglądać.