Wszystko wskazuje na to, że kwestia podnoszenia wieku emerytalnego oraz generalnie reformy świadczeń emerytalnych zdominują w najbliższych miesiącach polską debatę publiczną. Może ona także wyraźnie zwiększyć temperaturę życia politycznego nad Wisłą. To zupełnie zrozumiałe - żyjemy na szczęście coraz dłużej (istotną rolę odgrywa wielki postęp w dziedzinie medycyny) i o ile np. w starożytnym Rzymie osoba ok. czterdziestki była traktowana niemal jak Matuzalem, to obecnie w Skandynawii, czy Japonii (u nas nie jest niestety tak dobrze) populacja osiemdziesięciolatków i jeszcze starszych wzrasta w dużym tempie. Odrębną sprawą jawi się naturalnie wysokość emerytur - w Polsce wciąż na ogół bardzo niska (obecne minimum to 728 zł).
W expose Donalda Tuska, po zwycięskich dla koalicji PO-PSL jesiennych wyborach do Sejmu i Senatu, znalazła się zapowiedź daleko idącej reformy systemu emerytalnego, poczynając od roku 2013. Projekt odnośnej ustawy wprawdzie nie trafił jeszcze do parlamentu, lecz jej zasady zostały zarysowane i rozpoczęto konsultacje. W ostatni piątek, w trakcie zamkniętego dla mediów, ciekawego dwugodzinnego spotkania szefa rządu z Klubem Poselskim SLD, przypomniałem żartobliwe powiedzenie Benjamina Franklina, że „W emeryturze nie ma nic złego pod warunkiem, iż nie dopuścimy, aby nam nie przeszkadzała w pracy”. Ale przecież sprawa tej reformy, związana z wyzwaniami demograficznymi, jest niezwykle poważna. Nie można jej jednak sprowadzać wyłącznie do podnoszenia wieku emerytalnego, jak się to właśnie zapowiada (zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn do 67 lat). Pomijam już wątek wymaganego czasu konsultacji. Proponuje się na nie zaledwie miesiąc, a np. reformy rządu Buzka dyskutowano w ciągu 2 lat.
Dość oczywiste wydaje się, że równie istotne jest KRYTERIUM STAŻU, stąd propozycja lewicy, aby można było przechodzić na emeryturę po przepracowaniu 35 lat przez kobiety i 40 lat przez przez mężczyzn. Nie obligatoryjnie, ale opcjonalnie. Co z tego bowiem, że ktoś osiągnie wymagany wiek, jeśli np. 10-15 lat zatrudniony był na umowie „śmieciowej” i pracodawca nie odprowadzał składek. Tymczasem rząd nie przedstawił do konsultacji ŻADNYCH WARIANTÓW! I w tym kontekście przychodzi mi na pamięć Henry Ford-syn irlandzkiego farmera, który w 1903 r. w Detroit założył słynną potem Ford Motor Company. Gdy ponad sto lat temu rozpoczęła się produkcja Forda Model T. głośne stało się jego powiedzenie, że „Klient może wybrać dowolny kolor samochodu byle był to czarny”. Analogie są więc oczywiste.
Ekstrapolacje rozwoju sytuacji demograficznej za jedno czy dwa pokolenia nie są aż takie pewne, choć wszyscy Europejczycy będą musieli pracować dłużej niż teraz. Ale dziś wyraźnie brakuje w Polsce ofert pracy dla osób w wieku 50+, nie mówiąc o dramatycznej sytuacji pod tym względem absolwentów szkół różnych szczebli oraz studiów. Ulubiony przykład Szwecji przytaczany ostatnio przez premiera (przechodzenia na emeryturę grubo po 70-ce) niezbyt przystaje do naszych realiów, a np. postulat podniesienia wieku emerytalnego we Francji zaledwie o 2 lata (z 60 do 62) wywołał nie tak dawno wielki bunt społeczny.
W sumie reformy w tym obszarze wydają się nieuniknione, ale Donald Tusk niezbyt jest wiarygodny, gdyż w trakcie pierwszej kadencji (nie tylko przed samymi wyborami) w ogóle nie poruszał tej kwestii. A Minister Finansów, który przedzierżgnął się w tzw. międzyczasie w propagandzistę nr 1 Platformy Obywatelskiej, wprost zaprzeczał takiemu scenariuszowi. Co więcej - jeszcze kilka miesięcy temu emeryci pragnący dalej być zatrudnieni musieli zwalniać się choć na jeden dzień i ewentualnie później zostać znów przyjmowani do pracy, co wyglądało absurdalnie. I wreszcie - sprawa tempa zmian. W Niemczech podwyższa się także wiek emerytalny, ale w tempie co rok o miesiąc, zaś w Polsce ma to następować aż TRZYKROTNIE szybciej!
Biorąc to wszystko pod uwagę (a ponadto ogromne zróżnicowanie charakteru pracy i jej miejsca), referendum na ten temat wydaje się ze wszech miar wskazane. „Solidarność” już zebrała prawie półtora miliona podpisów na rzecz jego zorganizowania, zaś SLD prowadzi analogiczną akcję. Artykuł 125 Konstytucji RP stwierdza jasno: „W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe”. I chyba nikt nie ma wątpliwości, iż trudno byłoby znaleźć inną kwestię o równie WIELKIEJ RANDZE!
Tadeusz Iwiński