Hiszpanię, podobnie jak kilka innych państw południa Europy, ogarnęła fala zimna - określana ze sporą przesadą mianem „chłodu syberyjskiego”. Nie dotarła ona jednak do Andaluzji ani dosłownie (temperatura jest mimo wszystko dodatnia) ani w przenośni. Mam tu na myśli właśnie zakończony (3-5.02) w stolicy tej autonomii, czyli w Sewilli, 38. kongres Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), który miałem okazję obserwować z ramienia SLD.
Prawie tysiąc delegatów reprezentowało ok. 450 tys. formację, mającą ponad 130-letnią historię. PSOE - nielegalna w epoce frankizmu - była u steru rządów w latach 1982-1996 (z Felipe Gonzalezem jako premierem), a następnie w okresie 2004-2011, gdy gabinetem kierował Jose Luis Rodriguez Zapatero (jego nazwisko oznacza po hiszpańsku „szewc”). W tym pierwszym stadium kraj nad Ebro i Duero ogromnie się rozwinął gospodarczo i zmodernizował. W tym drugim - socjaliści dokonali wielu odważnych, a niekiedy nawet pionierskich zmian, m.in. o charakterze kulturowym i obyczajowym. Np. zlikwidowano nauczanie religii w szkołach, de facto zalegalizowano małżeństwa homoseksualne i ogromnie zadbano o prawa kobiet. Zapatero po dość niespodziewanym zwycięstwie wyborczym wiosną 2004 r. (faworyzowany Manuel Aznar po terrorystycznym zamachu na stacji kolejowej Atocha w Madrycie popełnił błąd, obciążając zań odpowiedzialnością baskijską ETA) wycofał natychmiast wojska z Iraku.
Równocześnie jednak nasilił się kryzys finansowo-gospodarczy i dziś bezrobocie w Hiszpanii jest najwyższe w Unii Europejskiej (ponad 23%). Wśród 10 unijnych regionów o największym bezrobociu aż 8 to hiszpańskie - na czele z tak lubianymi przez Polaków Wyspami Kanaryjskimi (prawie 29%). Jak niemal wszędzie wzrosły dysproporcje płacowe i społeczne i dopiero w tych dniach nowy konserwatywny rząd Martiano Rajoya radykalnie (nawet o 75%) zredukował pensje i premie prezesów oraz wysokich urzędników banków, w których udziały ma kapitał publiczny.
W przedterminowych wyborach parlamentarnych z 20 listopada ub.r. socjaliści ponieśli porażkę, uzyskując niecałe 29% i zdobywając 110 mandatów w 350-osobowych Kortezach (zwycięska Partia Ludowa otrzymała prawie 47%). Na pierwszy rzut oka to nie tak źle (odnosząc np. do polskiej rzeczywistości), ale był to najgorszy wynik PSOE w pofrankistowskich dziejach Hiszpanii. Dlatego też kongres w Sewilli przebiegający pod hasłem „SOCJALISTYCZNA ODPOWIEDŹ”, odbywał się w szczególnych okolicznościach. Właśnie w Andaluzji, gdzie lewica ma tradycyjnie najmocniejszą pozycję, chodziło o zarysowanie strategii działania w opozycji oraz o wybór nowego sekretarza generalnego PSOE, po pełniącym tę funkcję od blisko 12 lat Zapatero. Ten już wcześniej - mimo młodego wieku (51 lat) - podjął decyzję o wycofaniu się z polityki i nie kandydował nawet do parlamentu.
W ponad godzinnym przemówieniu (a jest świetnym mówcą), będącym swoistym pożegnaniem, Zapatero - nie uchylając się od odpowiedzialności za błędy - bronił swej polityki. Akcentował, iż choć Hiszpania zmaga się z dużym kryzysem, to potrafiła do tej pory obejść się bez interwencji sił międzynarodowej finansjery. Mówił, że socjalistom powinno chodzić nie tyle o pokonanie w przyszłości prawicowej Partii Ludowej, lecz o zwycięstwo w walce z kryzysem. Gdy potem krótko z nim rozmawiałem, wyglądał na zrelaksowanego.
Prawie półmilionowa PSOE to bez wątpienia najbardziej demokratyczna formacja polityczna w Hiszpanii. Dowiodła też tego ogromnie zacięta, ale prowadzona w serdecznej atmosferze, batalia wyborcza o funkcję przywódcy partii. Stanęli do niej 60-letni Alfredo Perez Rubalcaba - dr chemii, były minister edukacji i nauki, potem spraw wewnętrznych, a do ostatnich wyborów pierwszy wicepremier i zarazem kandydat socjalistów na szefa rządu oraz 41-letnia dynamiczna i bardzo atrakcyjna, Carme Chacon, która była pierwsza w Hiszpanii kobietą - ministrem obrony. Przed 4 laty pełniąc tę funkcję urodziła dziecko. Kandydowała pod hasłem „Wprowadzić PSOE w nowe czasy”.
O skali rywalizacji świadczył wynik głosowania. Spośród 956 delegatów Rubalcaba otrzymał 487 głosów, a Chacon - 465. Nowy lider w swym wystąpieniu przed samym głosowaniem apelował o jedność partii, wskazując m.in., że Andaluzja (gdzie poparcie dla Chacon było dość wyraźne), to „stolica hiszpańskiego socjalizmu”. Ale niewątpliwą sensacją jest opowiedzenie się przez Rubalcabę (w niedzielę potwierdzono to w uchwale kongresu) za rewizją porozumień z Watykanem z 1979 r. Tego nie forsował nawet w swoim czasie Zapatero! Nowy sekretarz generalny PSOE zapowiedział wprowadzenie w przyszłości prawyborów na wzór francuski oraz skupienie się na trzech wyzwaniach: „PRACA, EUROPA, RÓWNOŚĆ”. Aż ponad 80% delegatów poparło proponowany skład Federalnego Komitetu Wyborczego partii, choć odmówiła doń wejścia (podobnie jak do kierownictwa frakcji parlamentarnej) Carme Chacon.
Wyjeżdżając z Sewilli przypomniało mi się hiszpańskie przysłowie: „Gdy zamykają się jedne drzwi, otwierają się drugie”. Czy tak będzie w przypadku socjalistów przekonamy się już niedługo - 25 marca 2012 r. odbędą się ważne wybory lokalne i regionalne w Andaluzji oraz w Asturii.
Tadeusz Iwiński