Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
08:56 23 listopada 2024 Imieniny: Adeli, Felicyty
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Sztuka teatralna
Ad-Ka | 2012-01-31 00:36 | Rozmiar tekstu: A A A

Powstanie to nasz wielki zbiorowy obowiązek

Olsztyn24
Finisz „Powstań Styczniowych” w Teatrze Jaracza (fot. Ad-Ka - wszystkie)
| Więcej zdjęć »

W Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie zakończył się cykl spotkań „Powstania Styczniowe”. Ostatnie, które odbyło się dzisiejszego wieczoru (30.01) przebiegło pod hasłem „Powstanie to nasz wielki zbiorowy obowiązek”. Podczas dyskusji nie zabrakło zaskakujących i kontrowersyjnych opinii.

Spotkanie było też próbą przeanalizowania powinności współczesnego obywatela względem kraju i społeczeństwa. Diagnozą nad tym, czy jesteśmy bardziej romantyczni, czy bardziej pozytywistyczni. Zastanawiano się również nad sensownością polskich powstań oraz generowanych przez nie zysków i strat. Czy skazani jesteśmy na ciągle modny i atrakcyjny dla Polaków paradygmat romantyczny (z lansowaniem bohaterów, mitów założycielskich, fascynacją oddawania życia za ojczyznę na polu chwały), czy pozytywistyczny model budowania wspólnoty z szacunkiem do pracy, ideą bogacenia się i budowania bytu gospodarczego kraju, odstającego od ideologicznych schematów.

W spotkaniu uczestniczyli: Katarzyna Tobolska, działaczka społeczna, członkini „Zieloni 2004”, Łukasz Adamski, publicysta („Debata”, „Fronda”), dr Marcin Chełminiak, politolog z UWM oraz dr Piotr Wasyluk, filozof z UWM. Dyskusję poprowadził Robert Lesiński, dziennikarz Radia Olsztyn.

Dyskusję zdominował temat ACTA i związanego z nią niezadowolenia społecznego. Nie uznano tego za ruch powstańczy, ale rodzaj masowego sprzeciwu wobec poczynań władz.
R E K L A M A
- Fajnie, że zaczynamy się angażować i tworzyć tym samym społeczeństwo obywatelskie - zauważył Marcin Chełminiak. - Jednak jest różnica między powstaniem ludzi ideowo zaangażowanych i tym, co robią ci, którzy sprzeciwiają się ACTA. Ci drudzy nie buntują się przeciwko systemowi, w którym żyją, ale protestują przeciwko ograniczeniu wolności słowa. Protest ten może przerodzić się w powstanie.

- Nie do końca zgadzam się z tym, że to nie powstanie. To jak najbardziej powstanie - replikował Piotr Wasyluk. - Każde powstanie zaczyna się, gdy brak wolności. Musi się narodzić świadomość czegoś nowego. Najśmieszniejsze jest to, że ACTA nie zabiera dostępu do Internetu, ale ogranicza jego dostęp. Obecny zryw to spontaniczny ruch. Brak mu przywództwa i jednolitości ideowej. Jednak to nie świadczy o tym, że nie jest to powstanie.

- Cieszę się z tego, że młodzi ludzie, elektorat, który zwykle nie chodzi na wybory, zorientowali się w końcu, że polityka stymuluje ich życie, że w końcu jest coś między wyborami - dodała Katarzyna Tobolska.

Zastanawiano się, czy ruch obywatelskiego sprzeciwu wobec ACTA da się wtłoczyć w ramy instytucjonalne i jak potoczą się losy protestów. Zdaniem Wasyluka, przyjęcie form organizacyjnych, statutów może spowodować upadek i degradację ruchu. Dyskutanci stwierdzili, że zapewne około 90 procent protestujących nie skieruje się ku zorganizowanym działaniom. Jednak zdaniem Katarzyny Tobolskiej, jeśli pozostałe 10 procent zainteresuje się polityką i zacznie poznawać konstytucję i przepisy prawa, to już będzie to sukces.

- To nieprawda, że nam się coś odbiera. W 1968 roku protestowaliśmy nie dlatego, że nam coś odbierano, bo wtedy co i rusz, co tydzień nam coś odbierano. Ten protest z 68 roku miał głębsze znaczenie. Był przeciwko strupieszałym formom społecznym, systemowi, który nie potrafił sprostać nowym wyzwaniom. Wszystkie rewolty są wtedy, kiedy jest dobrze, ale nie najlepiej - stwierdził Janusz Kijowski, dyrektor Teatru im. Stefana Jaracza. - To, że Polska wysunęła się na czoło protestów w Europie to sukces. Nie tylko w Warszawie, ale też w Olsztynie były demonstracje. Nie chodzi tu o ACTA, bo ona tak naprawdę nic nie odbiera. Demonstracje są tylko wyrazem buntu w stosunku władzy do obywatela, która tego obywatela pomija.

W dyskusji odwoływano się do demagogii władz, populizmu Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, partii wodzowskich, zachowań Jerzego Urbana oraz Janusza Palikota.

- Nie wiadomo, czy ACTA wpisze się w historię. Być może za rok, dwa stanie się mało istotnym faktem. Jednak sam w sobie ruch sprzeciwu wobec niej jest fenomenalny. To już zjawisko socjologiczne - dodał Piotr Wasyluk. Jego zdaniem politycy nie sprawdzili się, stosowali praktyki populistyczne, które mają nikłe szanse bytu w dłuższej perspektywie.

Marcin Chełminiak zauważył, że dramatem współczesnej Polski jest ograniczanie lekcji historii. I tu rozpętała się publiczna burza wokół metod przekazywania historii. Okazuje się, że jest to stale nauka datologiczna i paczkarstwo (uczenie w pakietach). Wiedza jest przekazywana w sposób mało atrakcyjny, ogranicza się do pakowania w młodzież dat i wiedzy schematycznej. Brak jest analizy zdarzeń, wysnuwania logicznych ciągów.

- Historia polega na tym, żeby badać rzeczywistość. Niestety u nas jest ona podawana w sposób jednorodny i nudny. Tym samym nie pociąga nas - stwierdził Piotr Wasyluk.

Czy zatem jest coś, co mogłoby nas zjednoczyć wokół jednej idei? Coś, co pociągnęłoby całość społeczeństwa? Od publiczności padły propozycje - Małysz, Kubica... okazuje się, że społeczeństwo polskie nie ma pociągających wzorców. Stąd, jak stwierdził Łukasz Adamski „pukanie” w trumny Piłsudskiego i Dmowskiego.

Ukoronowaniem spotkania były kontrowersje wokół Jurka Owsiaka i inscenizacji historycznych. Nie wszystkim przypadły do gustu działania tego pierwszego. Niektórzy stwierdzili, że są sztucznie nadmuchiwane. Natomiast inscenizacje skrytykował dyrektor Kijowski.

- To infantylizacja historii, zamienianie jej w supermarket. A poza tym, co jest porywającego w fetowaniu bitwy średniowiecznej, gdzie azjatycka dzicz starła się z cywilizacją zachodnią? Co za sens wydawania milionów na bitwę pod Grunwaldem? - pytał dyrektor.

To pytanie wywołało falę oburzenia, nie o zasadność świętowania bitwy, bo tu wielu podzieliło opinię dyrektora, ale o sformułowanie „dzicz”. Zabolało to, że dotknięto sacrum patriotycznego.

- Patriotyzm jest czymś trudnym w Polsce. Trudno jest godzić się na to, co się dzieje. W związku z tym trudno być patriotą - stwierdziła Katarzyna Tobolska.

Spotkanie pobudziło wiele ukrytych dotąd myśli. Z pewnością nie była to jałowa dyskusja i wcale niełatwa.

Z D J Ę C I A
REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.