Jarosław Szostek, radny Rady Miasta Olsztyn
- Co jest najtrudniejsze przy uzyskaniu consensusu w gronie radnych?- Porozumienie utrudnia sposób myślenia członków niektórych klubów. Nie jest to myślenie w skali globalnej, o interesie miasta, tylko traktowanie wszystkiego w aspekcie politycznym, na zasadzie „nie zgadzamy się, bo jesteśmy opozycją”. W Radzie Miasta o takim sposobie myślenia trzeba zapomnieć. Rada Miasta to nie arena polityczna, to mieszkańcy Olsztyna.
- O jakiej zatem opozycji może być mowa? Jakiś klub cechuje taka postawa - opozycja to my?
- Radnych PiS-u. To oni najczęściej różnicują postawy na zasadzie koalicja - opozycja. Właściwie można powiedzieć, że z założenia. Tu trzeba myśleć całościowo. Po prostu interes miasta nade wszystko. Koniec, kropka.
- Czym pana zdaniem jest mandat radnego?- Przepustką do działań kontrolnych inicjatyw prezydenta miasta z jednej strony, jest też szansą na współkreowanie rzeczywistości. Możliwością realizowania wizji zarządzania. Sądzę, że te umiejętności nie są mi obce. Między innymi dlatego starałem się o mandat radnego. Miałem wizję i chciałem ją prezentować. To nie zawsze spotykało się z akceptacją, mimo, że do swoich działań przygotowywałem się naprawdę dobrze. Czytałem wszelkie potrzebne do oceny działań dokumenty, analizowałem decyzje prezydenta i starałem się wykazywać błędy.
- Na przykład?- Często występowałem przeciwko niewłaściwie rozliczanym przetargom. Mając wątpliwości zwracałem prezydentowi uwagę na złe decyzje dotyczące np. Rembudu, ulicy Sielskiej, śmieci i innych spraw. Wyłonił się też problem z odwołaniem prezydenta Grzymowicza, który bardzo dużo zrobił dla naszego miasta. Szkoda, że nie pełni już swojej funkcji.
- Był pan przeciwny odwołaniu wiceprezydenta?- Zdecydowanie tak. To był jeden z powodów mojego odejścia z klubu radnych PO. Przy czym nie było to tak, że ja zrezygnowałem i odszedłem, ze mnie też zrezygnowano. Wszystko na raz. Nie dystansuję się od klubu PO. Myślę, że wrócimy do współpracy, być może niebawem. Ja trochę bardziej utemperowany i podporządkowany, ale sądzę, że i koledzy, też w jakiś sposób zaakceptują czasami moją indywidualność.
- Klub to drużyna.- Tak, ale nawet tu indywidualność nadaje smaku. Zresztą to nie jedyny problem, czasem jest też i tak, że nie zawsze przewodniczący potrafi być kapitanem drużyny.
- Jak ocenia pan pracę klubów koalicyjnych?- Jako bardzo dobrą, do momentu odwołania prezydenta Grzymowicza. Potem wszystko się zepsuło. Doszło do niepotrzebnych antagonizmów, wynikających z nieumiejętności współpracy prezydenta miasta.
- Pana ocena założeń budżetu ubiegłorocznego? I jego realizacji oczywiście.- 2007 rok jeśli chodzi o realizację budżetu uważam za stracony, co tu więcej można powiedzieć?. Zrealizowanie budżetu na poziomie pięćdziesięcioprocentowym, to nie jest żadna realizacja. Współpraca na linii - prezydent - Rada Miasta, jest trudna, bo prezydent jest trudnym partnerem, który nie lubi się liczyć ze zdaniem innych.
- Widzi pan jakieś wyjście ?- Tak. Klub radnych PO musi mieć świadomość jaką jest siłą. Ma prawo i warunki do decydowania o tym, co się będzie działo. Należy umieć to egzekwować. Musi powstać współpraca pomiędzy klubem PO a prezydentem, a nie dyktat. Decyzje muszą zapadać na zasadzie kompromisu. Do takiego kompromisu, w dobrym celu klub PO jest zdolny.
- Czego życzy pan mieszkańcom Olsztyna w nowym 2008 roku?- Aby 2008 rok zamknęli w przekonaniu, że był lepszy od 2007 roku i że wybrali radnych mądrych i godnych zaufania.
rozmawiała Danuta Oherow-Chętko