Radni mają do dyspozycji elektroniczny system, ale nadal głosują przez
podniesienie ręki |
Więcej zdjęć »
Olsztyńscy samorządowcy już drugi raz zebrali się w nowej sali sesyjnej, mieszczącej się w budynku przy ul. Wyzwolenia. Przebieg obrad nie zmienił się jednak, bowiem mimo że mury inne, to nie są wykorzystywane możliwości, jakie daje sprzęt w nich zainstalowany.
10 milionów złotych - tyle kosztowało dostosowanie budynki, w którym przez lata mieściły się różne szkoły, do potrzeb magistratu. Zgodnie z zapowiedziami, przeniosła się do niego m.in. Rada Miasta. Rajcowie dostali do dyspozycji nowe, przestrzenne pomieszczenia oraz komfortową (w końcu klimatyzowaną!) salę obrad. To miała być jeśli nie rewolucja, to przynajmniej znaczący cywilizacyjny krok w obradach radnych. Szczególnie ze względu na zainstalowany sprzęt. Są m.in.: tablica informująca o omawianym punkcie porządku sesji, o tym, kto przemawia i czasie wystąpienia.
Tym, co miało znacznie usprawnić obrady, miał być elektroniczny system liczenia głosów. Każdy z radnych dostał imienną kartę, którą musi włożyć do czytnika (na wzór parlamentu). Na panelu ma kolorowe przyciski umożliwiające opowiedzenie się za, przeciw, wstrzymanie się od głosu albo zasygnalizowanie chęci wystąpienia. Co z tego, skoro korzystanie z technicznych nowinek nadal jest olsztyńskim radnym obce! Ciągle wybierani są sekretarze obrad, którzy liczą podniesione ręce, wielokrotnie myląc się i doprowadzając do ponownego głosowania (jak w przypadku ostatnio rachujących radnych Łukasza Łukaszewskiego i Rafała Targońskiego z klubu PO, którzy zamiast skoncentrować się na obradach, uwagę poświęcali temu, co na monitorach laptopów).
Dlaczego nowoczesny system nie jest wykorzystywany? Okazuje się, że rajcowie przez wiele miesięcy nie zdążyli przygotować odpowiednich przepisów, które umożliwiałyby elektroniczne głosowanie. Remont budynku przy ul. Wyzwolenia rozpoczął się w 2010 roku i już wówczas było wiadomo, że będzie tam sala sesyjna wyposażona w nowinki techniczne. Nawet biorąc pod uwagę, że nowy statut Olsztyna przegłosowano w marcu 2011 roku, to wydaje się, że było dostatecznie dużo czasu na prace nad niezbędnymi dokumentami. Ostatnia próba wprowadzenia poprawek skończyła się tymczasem... wycofaniem projektu uchwały.
- Cała odpowiedzialność za tę decyzję spada na przewodniczącego Rady Miasta - tłumaczył Marian Zdunek, kierujący w środę (25.01) obradami rady.
- Po konsultacjach z wieloma radnymi doszedłem do wniosku, że jest zbyt wiele pytań, niejasności w propozycjach zmian statutu, jeden zapis wyklucza drugi. Doszedłem do wniosku, że sesja nie jest miejscem na tak szczegółowe wnoszenie zmian do statutu. Najpierw to trzeba dobrze przedyskutować między klubami, w komisjach. Jakie wątpliwości uniemożliwiły w takim razie dyskusję i głosowanie nad zmianami w statucie?
- Ten elektroniczny system nie jest jeszcze doskonały - wyjaśnia wiceprzewodniczący Rady Miasta, Marian Zdunek.
- Poza tym mamy bardzo duże rozbieżności co do sposobu protokołowania głosowań. Nie wiemy, czy to ma być w formie papierowej, czy na płycie. Wątpliwości pojawiają się także w przypadku głosowań jawnych imiennych. Czy powinny wówczas być wymienione nazwiska czy nie? Odpowiednie propozycje zmian mają być gotowe na lutową sesję Rady Miasta. Wówczas przyjęta ma być także propozycja dotycząca ograniczenia czasu wypowiedzi radnych do pięciu minut.
Z D J Ę C I A