Bez Wierszówki nr 83
„Wyobraź sobie, że nie ma niebios, to proste jeśli spróbujesz...ktoś mówi, że jestem marzycielem, ale nie jestem sam/ Pewnego dnia i Ty przyłączysz się do mnie i zmienimy świat” - śpiewa John Lennon w swym utworze wszechczasów „Wyobraź sobie” (Imagine). Kiedy spojrzymy na Olsztyn, wydaje się, że to czego brakowało poprzednim, ale i obecnym władzom zarządzającym miastem, to właśnie wyobraźnia.
Doprawdy nie wiadomo dlaczego przed olsztyńskim ratuszem nie postawiono do dziś tablicy
„Stąd - 300 metrów do Zamku, gdzie mieszkał Kopernik i gdzie znajduje się jedyna na świecie jego odręczna tablica astronomiczna z badania równonocy”. Podkreślmy: jedyna na świecie! Teraz, gdy samorządy szukają ze wszelką cenę czegoś, co skutecznie przyciągnie turystów, my mamy osobowość o światowym wymiarze (a nawet śmiało można powiedzieć o wszechświatowym wymiarze) i brakuje nam wyobraźni i pomysłów jak najlepiej, i jednocześnie najtaniej, promować Olsztyn.
Nie tak dawno byłem w Klubie „Baszta” (w zamkowej wieży) na występie irlandzkiej, znakomitej gitarzystki o niezwykle mocnym głosie, Duffy. Ona i jej muzycy z olbrzymim zainteresowaniem pytali, czy tu naprawdę mieszkał Kopernik i co zrobił. Powiedziałem im, by koniecznie zobaczyli makietę jego tablicy astronomicznej na zamkowej ścianie. Bo tylko w ten sposób mogli w Olsztynie „dotknąć Kopernika”. Żadnych informacji, czy prostych folderów o tym, co zrobił Kopernik w Olsztynie i na Warmii, oczywiście po angielsku, w ogóle nie ma. Celowo napisałem „co zrobił”, bo bez przerwy wałkuje się mniej istotne fakty, że mieszkał, i w jakich latach, był kanonikiem.
Wydawało się już, że olsztyńscy radni poczują pismo nosem i we właściwy sposób zajmą się Kopernikiem. Kiedy jeszcze w Olsztynie był jego jedyny pomnik (popiersie!) ustawione tyłem do Łyny zainspirowałem jednego z radnych, by śmiało powiedział, że Olsztyn to miasto, które... wstydzi się Mikołaja Kopernika. Dlaczego? To popiersie było usytuowane po lewej stronie przy wejściu do obecnego Amfiteatru im. Czesława Niemena w małej „kapliczce” (polecam szczegółowe zdjęcie w wydaniu „Allenstein in 144 Bildern”). Przed końcem wojny umieszczono popiersie astronoma w zamkowych salach.
Kiedy otwarto Muzeum Mazurskie coś z Kopernikiem trzeba było zrobić. A że był to pomnik niemieckiego rzeźbiarza (ufundowany przez niemieckiego cesarza) to, by nie wywoływać zbyt wielkiego szumu, a dokładniej ze wstydu ustawiono go plecami do zamku niech sobie patrzy i pilnuje jadących pociągów. Radni nie chcieli tego słuchać i wyśmiali swojego kolegę zarzucając mu, że „się czepia, iż Kopernik w Olsztynie jest za mały”.
Dokładnie powtórzyła to za olsztyńską Radą Miejską „Gazeta Olsztyńska”. Nawet nikomu nie przyszło do głowy, że Kopernik taki wielki, przecież geniusz, a tu tylko niewielkie popiersie. Na szczęście 650-lecie miasta zaowocowało wreszcie porządnym Mikołajem, co to na swój zamek spogląda. Choć o jego tablicy astronomicznej (górę tej tablicy bezpowrotnie zniszczyli niemieccy gospodarze przy budowaniu zadaszenia krużganka w północnym skrzydle zamku).
Ile znaczy Kopernik dla Warmii mogłem się przekonać w Anglii. Przez wiele lat tłumaczyłem swoim angielskim przyjaciołom z organizacji „Samaritans”: Najpierw, że to Warmia i Mazury, historyczne Prusy, dwie godziny samochodem na północny-wschód od Warszawy i tak niewiele kojarzyli. Ale na dźwięk wymawianego po angielsku Nicolaus Copernicus wyraźnie coś do nich dotarło, choć i tak było widać, że niewiele.
Przestrzegam przed zmianą właściwych polskich nazw na przeinaczone, na przykład angielskie. „Varmia” to nie Warmia przecież (chodzi o to by angielskiej „v” wymawiać jak „w” to wyjdzie na nasze) lub nieznana nikomu „Mazuria”. Jeden z wydziałów Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego tak właśnie chce przybliżyć właściwe nam nazwy. Tylko kto i gdzie znajdzie na mapie, czy w encyklopedii „Varmię”? Tu wyobraźnia potrzebna koniecznie.
Kilka lat temu jednak nie zauważona powszechnie przemknęła książka „Święta Warmia” pióra Szymona Dreja, obecnego dyrektora Oddziału Muzeum Warmii i Mazur w Grunwaldzie. Wywodził on tam w sposób oczywisty, że jesteśmy następcami księstwa biskupiego, o własnej autonomii. I dowodził, że mamy z czego być dumni, bo hic et nunc to są nasze korzenie. Co z tego, gdy ta bardzo ciekawa książka stoi zakurzona na półkach i mało kto do niej zagląda. Tu odważne Stowarzyszenie o tej samej nazwie nie boi się walczyć o naszą zapominaną tożsamość.
Zapewne wielu się zdziwi co ma Kopernik z tak zwaną pruską babą? Jedno pewne, są sąsiadami na olsztyńskim zamku. W tym roku jeden z decydentów na ratuszu właśnie ową babę upatrzył sobie jako widomy znak rozpoznawczy Olsztyna. Baba, jak baba, ustawili ją tu, to tam, dzieci robiły sobie zdjęcia, bo być może już tu nie wrócą. Do baby, choćby pruskiej, po co? A może za mało wydano z miejskiej kiesy na jej popularyzację? O ile pewniejszy i z pewnością tańszy byłby Mikołaj Kopernik. Jest tak znany, że wystarczy umiejętnie podsycać zainteresowanie jego osobą, jego osiągnięciami (wracamy do tego, co zrobił). Produkt marketingowy mamy gotowy. Nie, nie, ważniejsza baba.
Jeszcze większego braku wyobraźni trzeba było, by obwołać Olsztyn „miastem bez futbolu”. Bo, chcąc zastąpić to „opium XXI wieku”, coś co miałoby ściągnąć dla nas jak najwięcej gości, potrzeba bardzo dużo pieniędzy. A tych zdaje się ratusz nie ma. Bo jak ma być równie atrakcyjnie jak z Mistrzostwami Europy w piłce nożnej, to może wystawa o europejskim wymiarze, może orkiestra symfoniczna, czy może opera, albo operetka w nowej filharmonii, na równie wysokim poziomie? Naprawdę nas na to stać? A jeśli nie, to się tylko ośmieszymy, mając pod bokiem Mikołaja, który niczym święty może nas przez bardzo długie lata obsypywać podarkami.
Zdarzyło mi się, że pomagałem przez jakiś czas spółce „Porty Lotnicze Mazury Szczytno” sp. z o.o. (tak brzmiała ówczesna nazwa). Tocząc bardzo długie rozmowy z prezesem zarządu wielokrotnie namawiałem go by zrobił coś, co zwróci na to lotnisko uwagę wielu i może również właściwe zainteresowanie. Niech nada mu imię Mikołaja Kopernika, wszak Kopernik był nadzwyczajnie związany z tym regionem. I co? Jak zwykle zapomnieliśmy albo zabrakło wyobraźni. Zamurowało mnie, widząc wizytówkę Dyrektora Portu Lotniczego imienia Mikołaja Kopernika. Możemy jeszcze coś nadrobić, bo zbliża się rok z „trójką”. Kopernik urodził się w 1473 roku (540 lat w 2013 r.), zmarł w 1543 roku (470 lat). Doktorat z prawa na Uniwersytecie w Ferrarze w 1503 roku (510). I co z tego, że to nie „pięćdziesiątki”, czy „setki”. O Koperniku warto mówić i pisać stale, a on nam sowicie odpłaci.