(fot. archiwum)
Niezbyt dobrze zakończył się dla Krzysztofa Hołowczyca dzisiejszy (10.01), dziewiąty etap Rajdu Dakar. Polak dachował pod koniec odcinka specjalnego. Na szczęście samochód udało się postawić na koła i dojechać do mety. Tam nasz kierowca zameldował się z czwartym czasem, tracąc do najlepszego dziś Robbiego Gordona ponad 10 minut.
Na wtorkowym, najdłuższym oesie tegorocznego rajdu, Polak przez cały czas zajmował miejsce w ścisłej czołówce. Tak też ukończył dzisiejsze ściganie. Strata do zwycięzcy mogła być jednak znacznie mniejsza, bo jeszcze na kilkadziesiąt kilometrów przed metą różnica pomiędzy Hołkiem a Amerykaninem wynosiła jedynie niespełna 2 i pół minuty.
Ogromny pech i kraksa olsztynianina sprawiła, że zarówno Gordon, jak i zajmujący przez większą część etapu drugie miejsce Stephane Peterhansel, uciekli Hołkowi. Francuz stracił do Amerykanina minutę i 38 sekund. Polaka wyprzedził jeszcze Nani Roma. Etapu nie ukończył - i co za tym idzie - wycofał się z rajdu ubiegłoroczny zwycięzca Nasser Al-Attiyah.
Po dzisiejszym etapie nie doszło do zmian w czubie klasyfikacji generalnej. Prowadzi nadal Peterhansel. Przewaga nad drugim Gordonem to prawie sześć minut. Trzeci jest Hołowczyc. Jego strata do Francuza to prawie 17 minut. Hołka goni Roma. Hiszpan traci do olsztyniaka już tylko niewiele ponad dwie minuty. Dalej jest już przepaść. Piąty w generalce Giniel de Villiers ma do lidera już prawie godzinę straty.
Jutro kolejny, męczący etap. Zawodnicy ruszą z Iquique. Po przejechaniu 377 km odcinka specjalnego i 317 km dojazdówki dotrą do Arici. Będzie to ostatni etap w całości w Chile. W czwartek rajdowcy wjadą do Peru.