Początek każdego roku skłania do snucia różnorodnych prognoz i scenariuszy. Tym razem jest o nie wyjątkowo trudno, gdyż 2012 będzie bez wątpienia rokiem niepewności. W wielu sferach i w różnej skali - indywidualnej, Polski, Europy, czy całego świata. Plusem jednak - jak plastycznie pisał Albert Camus - jest to, że „Niepewność zmusza do myślenia”.
Co do Polski, to aktualna sytuacja chaosu i zamieszania z lekami odzwierciedla stopień swoistego paraliżu służby zdrowia. A przecież według wszystkich sondaży właśnie ten obszar nasi obywatele uznają zdecydowanie za najważniejszy. Trudno ocenić, na ile jesteśmy przygotowani do możliwej nowej fazy światowego kryzysu finansowego. Niestety realny wydaje się dalszy wzrost bezrobocia i upowszechnianie się tzw. umów śmieciowych (co 4-ta osoba pracuje już na takich zasadach), zaś rozwarstwienie społeczne będzie prawdopodobnie dalej rosnąć. Podobnie jak ceny na szereg podstawowych artykułów. Na szczęście nie musi to być proces nieuchronny, a polskie społeczeństwo - na tle wielu innych na naszym kontynencie - wykazuje się wyjątkową cierpliwością. Tym niemniej nie da się zupełnie wykluczyć pojawienia się rodzimego „ruchu oburzonych” i protestów ulicznych.
Pod znakiem zapytania stoi również przyszłość Unii Europejskiej, w tym szczególnie strefy euro. Dość ważne jest, aby wstępne ustalenia co do finansowych mechanizmów ratunkowych, zaproponowanych na ostatnim szczycie UE, przekształciły się w konkretne rozwiązania przed wyborami prezydenckimi we Francji, gdyż wiosną br. bardzo realna staje się przegrana Nicolasa Sarkozy’ego. W tym przypadku, dotąd zgodnie funkcjonujący motor niemiecko-francuski mógłby dostać zadyszki. W skali świata czekają nas także m.in. wybory prezydentów w Rosji i USA oraz przygotowania do zmiany kierownictwa w Chinach. Nota bene wyraźnie nie docenia się znaczenia ubiegłotygodniowego porozumienia szefów rządów Japonii i ChRL, przewidującego wymienialność jena i juana. A chodzi przecież o drugą i trzecią gospodarkę globu, przy czym już teraz poziom wymiany handlowej między tymi krajami zbliża się do 350 mld dol. rocznie. Ponadto de facto trwa „wiosna arabska”, która może jeszcze zaowocować kolejnymi, zaskakującymi efektami.
Gdybym miał pokusić się o wymienienie pojedynczego, największego zagrożenia w politycznej makroskali, to wskazałbym na czarny scenariusz związany z narastającym konfliktem wokół irańskiego programu nuklearnego. To kwestia wielowymiarowa, nader kontrowersyjna, aktualna od lat, lecz w ostatnich tygodniach, a nawet dniach, nabierająca wyraźnego znaczenia. Mająca swą siedzibę w Wiedniu Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ogłosiła w listopadzie raport, według którego program nuklearny Iranu służy również celom wojskowym, zaś władze w Teheranie (które temu zdecydowanie zaprzeczają) - mimo wielu obietnic - niedostatecznie współpracują z Agencją i jej inspektorami.
Irańczycy dopiero co wystrzelili rakietę średniego zasięgu, nie wykluczają - w przypadku nowych sankcji Zachodu - zamknięcia, położonej między zatokami Perską i Omańską cieśniny Ormuz, mającej w najwęższym miejscu 54 km (dziennie przepływa przez nią średnio 15 tankowców z 17 mln baryłek ropy, a więc ok. 40% światowego transportu morskiego tego surowca). Na wodach międzynarodowych trwają manewry floty pod kryptonimem „Velayat 90”. W sobotę prezydent Obama podpisał na Hawajach decyzję o nowych - bardzo ostrych - sankcjach gospodarczych USA, mających ograniczyć dochody Teheranu ze sprzedaży ropy naftowej, a niemal natychmiast po tym Iran ogłosił, iż pomyślnie wyprodukował i wypróbował pręty paliwowe do użycia w swych elektrowniach atomowych.
Ponad pięciokrotnie większy od Polski, 75-milionowy obecnie Iran, który miałem okazję kilkakrotnie odwiedzać, to państwo niezwykle interesujące, nie tylko ze względów kulturowych i historycznych. Obok Turcji nigdy nie uznał rozbiorów Polski, a na jego ziemi - po wkroczeniu z terytorium ZSRR przed 70 laty armii Andersa - znajdują się tysiące grobów naszych żołnierzy. Po obaleniu rządów szacha, modernizującego kraj na modłę zachodnią (paradoksalnie to wtedy, przy pomocy USA, rozpoczęto rozwijać program nuklearny), w 1979 r. do władzy doszła islamska ekipa teokratyczna, kierowana po śmierci Chomeiniego przez ajatollaha Ali Chamenei. Nie utrzymywane są nawet stosunki dyplomatyczne z Waszyngtonem („duży szatan”) ani z Izraelem („mały szatan”), w stosunku do którego formułowane są okresowo groźby o zniszczeniu „jednostki syjonistycznej”.
Punktem spornym nie jest funkcjonowanie elektrowni atomowej w Busher, podłączonej niedawno do irańskiej sieci energetycznej; jej budowę przed laty rozpoczęli Niemcy, zaś sfinalizowali Rosjanie. Chodzi o instalacje wzbogacania uranu (oficjalnie do 20%) w Natanz, w Fordo koło świętego miasta szyitów Kum oraz o zakłady produkcji ciężkiej wody w Arak. Przez ostatnie lata dialog grupy 5+1 (stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ plus Niemcy) z Iranem nie przynosił zadowalających rezultatów. W czerwcu 2010 r. ONZ przyjęła czwarty pakiet sankcji wobec Teheranu, a odrębne - znacznie ostrzejsze - sankcje stosują Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska. Dalszemu ich zaostrzeniu przez całą międzynarodową społeczność przeciwstawiają się jednak Chiny i Rosja. Z kolei nie powiodły się ciekawe projekty francusko-rosyjski i brazylijsko-turecki, mające na celu wzbogacanie irańskiego uranu za granicą, a następnie kontrolowane jego użycie w celach pokojowych.
W połowie ub.r. przedstawiłem w Strasburgu - z inicjatywy Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy - (przyjęty później) raport: „Program nuklearny Iranu - potrzeba skutecznej odpowiedzi międzynarodowej”. Był on m.in. efektem szeregu analiz oraz rozmów z czołowymi politykami wielu państw (Zachodu i Rosji), kierownictwem MAEA, ambasadorami akredytowanymi przy tej wiedeńskiej Agencji, w tym z dr fizyki Ali Asghar Soltanieh, irańskim ambasadorem, uważanym za bodaj najlepszego negocjatora w tej materii ze strony władz w Teheranie. Konkluzje są zbliżone do tego, co sugerował Mohamed El Baradei - były dyrektor generalny MAEA, obecnie jeden z kandydatów na przyszłego prezydenta Egiptu - tylko BUDOWANIE WZAJEMNEGO ZAUFANIA może rozwiązać konflikt oraz zapobiec dramatycznym wydarzeniom
Niestety brak powodów do optymizmu. Iran utrzymuje, że chce tylko produkować paliwo dla elektrowni atomowych, ale wskazuje przy tym, iż większość europejskich stolic znajduje się w zasięgu jego rakiet. USA, Izrael, a nawet Niemcy (ostatnio uczynili to prezydent Szimon Peres i kanclerz Angela Merkel) nie wykluczają wariantu militarnego - uderzenia na irańskie instalacje nuklearne. Z tą samą regularnością powtarzane są groźby Tel Avivu z jednej strony oraz Teheranu z drugiej i nie są to tylko „strachy na Lachy”. Lepiej nie myśleć, co by się mogło dziać w takim przypadku. A istnieje również niebezpieczeństwo starcia irańskiej marynarki wojennej z amerykańską V flotą, stacjonującą w Bahrajnie.
Promykiem nadziei może być wszakże celna uwaga sformułowana bodaj po raz pierwszy przez Ericha Fromma. „Niepewność jest tym, co mobilizuje człowieka do wykazania wszystkich swych wartości”. Oby to ona potwierdziła się w roku 2012!
Tadeusz Iwiński