Święta Bożego Narodzenia to jedne z najradośniejszych świąt w roku. Tak po prawdzie, to nie bardzo wiadomo, czy świętowanie chrześcijańskich narodzin Boga przypada we właściwym czasie. Co do daty narodzin zarówno dnia, jak i miesiąca zdania są podzielone. Nawet nie wszyscy zgadzają się, co do daty rocznej...
W tradycji chrześcijańskiej przyjmuje się, że święta Bożego Narodzenia przypadają 24-26 grudnia. Skąd wybór właśnie tej, a nie innej daty? Część historyków, bowiem wskazuje, że narodziny Boga przypadły w okresie przedwiosennym, gdyż zwykle przed idami marcowymi (na koniec rzymskiego roku) organizowany był spis ludności. Ten przeprowadzony za cezara Augusta był ważny ze względu na narodziny syna Boga. Ponoć trwał aż cztery lata. Nie sprecyzowano dokładnie, kiedy się urodził, stąd rozbieżności w datach. Rzymscy kronikarze wskazują, ze Chrystus narodził się na początku stycznia, a nawet w połowie lutego. Takie obchody święta, jakie urządzamy sobie odbywają się dopiero od 273 roku naszej ery, kiedy to edyktem papieskim wybrano datę narodzin Chrystusa. Wybrano dzień, który znany był w tradycji pogańskiej jako dzień narodzin Boga z łona Bogini Matki. Tajemne ceremoniały zaczynały się modlitwami o skrócenie nocy i trwały po świt. Okres między 21, a 23 grudnia był okresem najbardziej mrocznym w ciągu roku. Przyjmowano nawet, że to czas nieczystych sił, demonów i najdłuższych nocy.
Po narodzinach boskiego dziecka zimowe mroki zaczęły odpuszczać. Odradzanie się Boga-Słońca obchodzono paląc świece, pochodnie i ogniska. W naszej słowiańskiej tradycji były to Gody. Łączono je z zabawami z tańcem i śpiewem. Przywoływano duchy i wróżono sobie. Ślady tych prasłowiańskich obyczajów przetrwały do dziś.
Tuż przed Bożym Narodzeniem w tradycji zachodniej, głównie skandynawskiej, świętowana jest święta Łucja (13 grudnia), która jest świętem ściśle kobiecym ku czci opiekunki ognia i zbłąkanych podróżnych, którym wyznaczała drogę. To święto upamiętniało pogańskie bóstwa ognia, z którą wiązał się ceremoniał palenia osikowych witek strzegący ludzi przed złymi mocami i czarownicami.
Spalenie ostatniej osikowej gałązki przypadało na wigilię, szczególny dzień, nie tylko ze względu na narodziny Chrystusa, ale też magiczne obyczaje mające swój pierwowzór w pogaństwie.
Wierzono, że przebieg tego dnia rzutuje na cały przyszły rok. Stąd ludzie w wigilię pilnowali, by nie kłócić się, nikomu nie robić przykrości, wybaczać sobie przewiny i być miłym dla siebie. W dawnej Polsce składano sobie w tym dniu życzenia i częstowano alkoholem - ale bez zakąski, że względu na post. W wigilię matki myły dzieci i podcinały im włosy paląc stare. Ten obyczaj miał przynieść im pomyślność. Natomiast gospodarzom korzystne zmiany gwarantowało wymłócenie choćby jednego snopka zboża i pocięcie słomy na sieczkę.
Pogańskie zimowe przesilenie i chrześcijańska wigilia związane były z kultem zmarłych i duchami przodków. Stad też m.in. dążenie wtedy do nawiązywania kontaktów z umarłymi. W tym celu wystawiano talerz dla nieobecnego członka rodziny, z czasem przyjmując, że dodatkowe nakrycie służyć ma przypadkowemu podróżnemu, osobie samotnej zaproszonej na ucztę i temu. Kto nie zdołał dotrzeć na czas do swego domu. Zwyczaj ten szczególnie kultywowano w czasie wypraw krzyżowych, kiedy to wielu pielgrzymów nie docierało na świąteczną wieczerze w domowe pielesze. Przy wigilijnym stole, w dawnych czasach odmawiano modlitwę za zmarłych. Obecni z rodziny nie mogli usiąść na dodatkowym miejscu, bo groziło to utratą duszy i trafieniem w zaświaty. Trzeba było też pilnować, by widzieć swój cień, gdyś brak cienia wróżył rychła śmierć.
Zgodnie z tradycja wigilijną, w tym dniu przemawiały zwierzęta ludzkim głosem. Jednak usłyszeć mogli je ludzie dobrzy, bezgrzeszni i o dobrym sercu. Słowem osoby kryształowo czyste. Dlatego też zwierzętom zanoszono wigilijny opłatek i resztki z domowego stołu, by i one miały radość świętowania.
Wigilia to święto pełne symboli i różnych tajemnych często znaczeń. Poza opłatkiem, którym się dzielono i który symbolizował bogactwo, dostatek i zasobność ustawiano na stole minimum 12 potraw lub ich wielokrotność. Stół nakrywano obrusem, pod którym sypano ziarno owsa, jako znamię dobrobytu, symbol gościnności i boskiego żłóbka. Wierzono też, że opłatek sklejony miodem wróży dobrobyt i obfitość zbiorów. Potrawy spożywano według ustalonej kolejności, której nie można było naruszyć, bo zakłóciłoby to magiczny tryb. Potrawom nadawano też magiczne znaczenie. I tak mak dawał pozytywny kontakt ze zmarłymi, a suszone owoce pozwalały nawiązywać dobre relacje z duchami. Szczególnie mityczne znaczenie miała popularna na wschodzie kutia, której składniki - ziarno, miód i mak, symbolizowały płodność i obfitość. Wierzono, że jeśli rzucone pod strop przyklei się, to im więcej tym więcej będzie dostatku w nadchodzącym nowym roku. Zaskakujące jest to, że postna wigilia znana jest jedynie w Polsce, na Litwie i części Europy wschodniej. Na Warmii i Mazurach wigilijna potrawą była kaczka w jabłkami. W krajach anglosaskich jest taką potrawą pieczeń z indyka lub kaczka z pomarańczami. Skąd obyczaj u nas postnej wigilii, nie wiadomo.
W izbie, gdzie przyrządzano wieczerze nasi przodkowie zawieszali kępkę ziela, by dobrze się darzyło. Z czasem dodano do tego pęk słomy utkany w cztery rogi tzw. świat. Ta ozdoba nazywana czasem była pająkiem i symbolizowała dobrobyt i dobry kontakt z demonami. Magię wzmacniano wplatając w świat jabłka, kwiaty, opłatek i magiczne ziele czarownic, czyli jemniołę (dziś obyczaj podwieszania jemioły zyskał na popularności, a przecież to pogański zwyczaj).
W tradycji anglosaskiej przyjęte jest wieszanie girland i świątecznych wieńców. Natomiast w germańskiej strojenie zielonego drzewka, symbolizującego domowe ognisko, płodność i dostatek. Choinka z Niemiec przywędrowała do Polski w XIX wieku. Obyczaj jej strojenia zadomowił się w całym świecie. Również w krajach niechrześcijańskich, którym spodobały się radosne, rozświetlone drzewka. Wspaniałe choinki w tym roku pojawiły się także w klasztorach buddyjskich. Mnisi orzekli, że to z ich strony symbol tolerancji dla chrześcijan, którzy są ich braćmi.
W Polsce, jak również w naszym regionie, był obyczaj ustawiania w rogach snopka - dziada i naprzeciw niego wiązki ziela, czyli baby. To byli swoiści strażnicy strzegący domostwa przed demonami. Wróżono sobie z rzucanych na powałę ziaren, miseczek soli, z cebuli, łupinek orzecha i pieroga. Na Warmii bardzo silnie, nawet do dziś kultywowany jest obyczaj wychodzenia przed chatę i nasłuchiwania, z której strony szczeka pies. Z tej miał, bowiem nadejść wybranek losu - przyszły mąż. Obyczajem bożonarodzeniowym było też kolędowanie, jedyny obyczaj, który praktycznie się zachował. Inne powoli upadają, bo kto pamięta o tych wyżej wspomnianych ceremoniałach? Część już przykrył mrok zapomnienia... i nawet my ich tu nie wspominamy, bo o nich już nie wiemy.
Święta Bożego Narodzenia powoli tracą swą magiczna siłę, stając się komercyjnymi obchodami pełnymi światła, stroików, gwiazdek, Mikołajów i biesiadowania przy suto zastawionym stole.
Szkoda trochę tych minionych czasów, kiedy dominowała w naszym życiu magia...