Rano 3 stycznia, godzina 8, jadę ul. Żołnierską w kierunku Dworcowej za Taxi nr 213 (zielone BMW NO 89563). Taksówkarz nie daje znaku, że ma zamiar skręcić w prawo.
Myślę, chłop się zapomniał. Ale na Dworcowej skręca w prawo i też nie daje znaku. Jedziemy Pstrowskiego. Tu pan taksówkarz zatrzymuje się na jednym z pasów sugerujących skręt w lewo, w ul. Sikorskiego. Potem sytuacja się powtarza przy skręcie w prawo, w ul. AK, oczywiście, po co kierunkowskaz, choć tuż za skrzyżowaniem jest przejście dla pieszych. Oni się nie liczą.
Zastanawiam się, o czym myślał pan taksówkarz, zajęty rozmową z pasażerką blondynką: o swoim, czy cudzym bezpieczeństwie? Niestety, nie jest to wyjątek. Od pewnego czasu obserwuję zachowania olsztyńskich (i nie tylko) kierowców na zatłoczonych coraz bardziej ulicach. Wszyscy mają gdzieś kierunkowskazy, jeżdżą, jakby byli sami na drodze, gdzieś w swojej puszczańskiej wiosce. Wyprzedzanie slalomem, to ulubiona specjalność: od młodego, po starego. Kto im dał prawo jazdy? A może to efekt tego, że bardziej ich ćwiczono na placyku, niż na ulicach?
W listopadzie 2007 roku zacząłem notować sytuacje: numery i kolory samochodów, miejsca, godziny. Mam już sporo zapisków drogowych furmanów. Tak, furmanów, bo wielu z nich skręca, zwłaszcza w lewo, odbiwszy najpierw kierownicą w prawo. Nie dziwię się więc kolizjom i otarciom błotników. Bo tak się skręcało ongiś, powożąc końmi chodzącymi przy dyszlu wozu na żelaznych kołach.
Najbardziej wkurza mnie brak sygnalizacji manewru wyprzedzania i skręcania, bo przecież ja mogę w tym samym momencie zacząć taki sam manewr i może dojść do wypadku. A już groza wieje, gdy staję przed pasami, by przepuścić pieszych, a tu śmig, jakiś „łysol” wali prosto w przerażonych ludzi.
Zaglądam do zapisków: ot, 9 listopada o godz. 14.14 srebrne audi (NOL19R4 zaskoczył mnie, zajeżdżając drogę tuż przed skrzyżowaniem) skręca w prawo z Kołobrzeskiej w Wyszyńskiego bez dania znaku kierunkowskazem. 30 listopada, ul. Armii Krajowej - stoję przed przejściem i przepuszczam pieszych, a tu zielone tico NO 21933 jedzie, jakby nigdy nic.
Cytować dalej? To na razie ostrzeżenie, bo mam nadzieję, że będę dobrym świadkiem przy wlepianiu mandatów przez Policję, która zapewne zacznie czytać te moje wynurzenia (mam zamiar poruszać ten temat co tydzień).
Notuję też numery samochodów parkujących na miejscach przeznaczonych dla niepełnosprawnych. Lekceważenie pieszych i niepełnosprawnych, jako z natury słabszych, oto przejaw chojractwa polskich kierowców, jakiego nie uświadczysz w innych częściach Unii Europejskiej. Koniec pobłażania, koniec draństwa i ćwoków za kierownicami.
Pora, byśmy zaczęli myśleć nie tylko o sobie i zachowywali się u siebie jak Europejczycy, nie jak dzikusy. Bo zagranicą jakoś umiemy się dopasować do tamtejszych zwyczajów, przestrzegając nie tylko prawa, ale też dobrych obyczajów, które nakazują szanowanie słabszych na drodze.