Do Kamienicy Naujacka MOK w Olsztynie, na benefis Krystyny i Zbigniewa Żołnierowiczów, trenerów gimnastyczek i nauczycieli w Szkole Mistrzostwa Sportowego im. Mariana Bublewicza, przybyły wczoraj (2.12) nieprzebrane tłumy. Byli nie tylko ich przyjaciele i współpracownicy. Pojawiło się też kilka pokoleń olsztyńskich gimnastyczek, które pod kierunkiem państwa Żołnierowiczów odnosiło sukcesy nie tylko w kraju, ale również zagranicą.
Pani Krystyna i pan Zbyszek to cała epoka sportu olsztyńskiego, pełnego sukcesów nie tylko krajowych, ale też zagranicznych.
- Nie potrafię powiedzieć, ilu sportowców trenowałam - wspominała Krystyna Żołnierowicz. -
To były setki, a może nawet tysiące dziewcząt. Kiedyś zapisywałam sobie w notesie, ale straciłam już rachubę. Na nabór przychodziło zwykle około setki osób. Z tej grupy wybieraliśmy 30 dziewczynek. Po roku, dwóch zostawało 10 i to te starannie wyselekcjonowane, najbardziej uparte i zdyscyplinowane odnosiły sukcesy. Wymagaliśmy wiele pracy, wysiłku, punktualności i zaangażowania. To po latach sprawdziło się. Nawet dziś nasze uczennice odnoszą sukcesy. Nadal trenujemy gimnastyczki. Może nie tak intensywnie jak niegdyś, ale nie przestajemy pracować. Gimnastyka to całe życie Żołnierowiczów. Nawet ich dzieci uczestniczyły w sportowym życiu. Małgorzata Żołnierowicz, ich córka, była jedną z najlepszych polskich gimnastyczek.
- Nie były to łatwe czasy, kiedy przyszło nam pracować w latach 70. i 80. Wtedy trudno było cokolwiek dostać, ale było tyle zapału, pasji. Bardzo często pomagali nam rodzice. Wiele też pomagał prezes Leonhard, kierujący w tamtych latach fabryką opon samochodowych OZOS - dodał pan Zbyszek.
Wspominały też swą młodość przybyłe na wieczór byłe gimnastyczki. Niektóre przybyły wraz z rodzinami. Często ich córki kontynuują karierę sportową mam. Wśród przybyłych była również Joanna Zapolska, dziś bizneswoman, wicemistrzyni świata w fitnessie, gwiazda mająca własny program w telewizji.
-
To ja byłam jedną z uczennic, które w czasie stanu wojennego wędrowały na zajęcia do szkoły z podolsztyńskiego Ostrzeszewa - wspominała Joanna Zapolska. -
Nie było autobusów, a dla mnie najważniejszy być trening. Szłam w mróz i śnieg na piechotę, bo nie wyobrażałam sobie, żeby nie być na treningu. Nie byłam najlepszą uczennicą, choć bardzo się starałam. Jednak myśmy naprawdę bardzo dużo pracowały. Trudno to sobie wyobrazić, ale to było codziennie po 6 godzin treningu, codziennie przez 10-12 lat. Każdego dnia, bez względu na to, czy święto, czy zwykły dzień...Byłe gimnastyczki z rozrzewnieniem dodawały, że gdyby nie spotkanie państwa Żołnierowiczów, to nie wiadomo, jak potoczyłoby się ich losy. Sport bowiem nauczył je dyscypliny, punktualności i sumienności, a te cechy bardzo przydają się w życiu.
W trakcie wieczoru obecny na benefisie Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna, wręczył pani Krysi i panu Zbyszkowi pamiątkowe medale św. Jakuba, przyznawane najbardziej zasłużonym dla miasta. Kwiatów i upominków nie brakowało. Olsztyńscy trenerzy zostali nimi wręcz zasypani. Na koniec był wspaniały jubileuszowy tort i pamiątkowe zdjęcia. Słodkości jednak nie wszyscy chcieli jeść. Cóż, byłe i obecne gimnastyczki bardzo dbają o sylwetkę.
Z D J Ę C I A