Bezpośrednio po otrzymaniu z rąk wojewody Mariana Podziewskiego nominacji na stanowisko wicewojewody warmińsko-mazurskiego Jan Maścianica rozmawiał z olsztyńskimi dziennikarzami. Przedstawiamy Państwu treść tej rozmowy.
- Czy czuje się Pan zaszczycony powołaniem na stanowisko wicewojewody?- Decyzja o kandydowaniu na wicewojewodę przyszła niespodziewanie. Nie spodziewałem się takiej propozycji. Czuję się zaszczycony, ale mam nadzieję, że zaszczyt, który mnie w tej chwili spotyka, będę mógł odwzajemnić tak, że po kilku miesiącach, czy kilku latach, będzie można powiedzieć, że moja osoba przyniosła zaszczyt tej funkcji. Oczywiście, rola wicewojewody jako administratora rządowego jest nieco odmienna od roli jaką pełniłem w samorządzie powiatowym, ale jest ona w pewnym sensie dopełnieniem tego, co do tej pory robiłem w samorządzie. Już w 90. roku związałem się z władzą publiczną. Wtedy zostałem sekretarzem miasta Biskupiec i tak ta droga samorządowa mnie doprowadziła do urzędu wojewódzkiego.
- Czy znany jest już zakres Pana obowiązków?
- Wstępnie rozmawiałem z Panem Wojewodą na ten temat, ale szczegółowego zakresu kompetencji nie zarysowaliśmy. Myślę, że to będzie wynikało z wielu przesłanek i wielu czynników. Sprawa pierwsza, to osobiste nasze kwalifikacje i doświadczenie zawodowe.
- A w czym by się Pan dobrze czuł?- Z wykształcenia jestem inżynierem elektrykiem. Ukończyłem Politechnikę Gdańską mniej więcej w tym okresie, kiedy Pan Wałęsa zaczynał tworzyć wolne związki zawodowe. Nie wspominam o tym, żeby się przypisać do wielkości Pana Wałęsy, ale aby jakoś ulokować się w czasie i miejscu. Znaczącą część życia zawodowego związałem z przemysłem i inwestycjami. M.in. przez siedem lat kierowałem Fundacją Wielkich Jezior Mazurskich.
- Czyli również ochrona środowiska?- Tak, ale także dobrze czuję się w funkcjach administracyjnych, społecznych. Jestem m.in. przewodniczącym rady społecznej szpitala w Biskupcu, z którą to funkcją będę musiał się rozstać obejmując obecną. Jestem więc gotowy na wszystkie wyzwania, co nie znaczy, że jestem obnibusem. Mam nadzieję korzystać z grona świetnych fachowców z zaplecza w regionie, z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który jest naturalnym zapleczem intelektualnym. Tak więc przychodzę tutaj bardziej jako koordynator działań niż jako taka „emenacja mądrości”.
- Czy jako wicewojewoda więcej może Pan zrobić dla regionu niż jako wicestarosta olsztyński?- Na pewno skala działania, zakres terytorialny i populacja, do której moje działania będą skierowane są większe. Administracja rządowa ma trochę inną rolę do spełnienia niż samorząd. Samorząd terytorialny jest ważną instytucją życia publicznego w Polsce, szczególnie samorząd gminny. Kreowanie rzeczywistości wokół nas bardziej związane jest z samorządem właśnie niż z administracją rządową. W samorządach można zdziałać więcej. W administracji rządowej ważniejsza jest rola nadzorcy nad działalnością samorządu pod kątem jej zgodności z prawem, funkcjonowania ważnych dla obywateli procedur.
- Będzie się Pan dobrze czuł w roli nadzorcy?- Ja tę rolę postrzegam inaczej, raczej jako partnera, który nie unikając funkcji związanych z nadzorem, włącza się do współpracy z samorządami. Pole współpracy to np. wykorzystanie środków unijnych. To kwestia nie tylko pozyskania środków na określone projekty, stworzenia tych projektów, ale także mądrego wydawania pieniędzy, korygowania tego co się pojawi, także rozliczenia się z pieniędzy. To jest olbrzymie pole współpracy administracji rządowej i samorządowej.
- PSL, PO mówią o przesunięciu kompetencji, pieniędzy z centrali na samorządy...- To jest zgodne z moim punktem widzenia. Mam świadomość, że z Panem Wojewodą Podziewskim będziemy likwidatorami obecnego kształtu struktur rządowych w województwa, ale przedstawiciel rządu w terenie zawsze będzie. Tylko funkcje będą odmienne. Uważam, że punkt ciężkości, jeśli chodzi o stymulowanie rozwoju powinien przesuwać się na samorząd. To kwestia nie tylko nowego uporządkowania relacji pomiędzy administracją rządową i samorządową, ale także przesunięcia kompetencji pomiędzy poszczególnymi grupami samorządu. Bo muszę powiedzieć, że obecny model samorządowy nie zawsze jest efektywny. Np. poczwórny zarząd drogami, kto inny odpowiada za drogi krajowe, wojewódzkie, powiatowe i gminne. Jest też parę innych dziedzin, które wymagają uporządkowania. Prawdę mówiąc, nie znam szczegółowo zamiarów rządu w tym zakresie...
- Nikt nie zna...- Wiem, że na razie pojawia się minimalny zarys. To kwestia uporządkowania relacji między administracją samorządu wojewódzkiego a rządową i wyeliminowania tych działań, które się dublują, które są zbędne i które generują niepotrzebne koszty. Ale mam nadzieję, że ta reforma, gdy się rozpocznie, będzie szerszą reformą i jakby „nowym rozdaniem”. Na pewno samorząd gminny w Polsce funkcjonuje bardzo dobrze. Oczywiście, jak wszędzie, zdarzają się patologie...
- Samorząd powiatowy?- Samorząd powiatowy jest tym segmentem samorządu, który jest najbardziej niedoszacowany finansowo. W związku z tym część samorządów dobrnęła do granic swoich możliwości finansowych, wykorzystała wszystkie możliwości, chociażby w zaciąganiu kredytów i pożyczek i na dzisiaj tylko administruje. Nie wszystkie, oczywiście. Jest więc potrzeba m.in. przyjrzenia się tym sprawom i uporządkowania na nowo, przemyślenia funkcji samorządu w Polsce, nie w sensie jego likwidacji, czy ograniczania (bo kolejne rządy w Polsce miały taką skłonność), ale racjonalniejszego podzielenia środków finansowych na ten cel. Pomóc w tym powinny doświadczenia samorządu gminnego, samorządu powiatowego i wojewódzkiego. Przypomnę, że samorząd wojewódzki i powiatowy startowały, kiedy samorząd gminny już był mocno ugruntowany. Założenie generalne było takie, że samorządy gminne nic nie mogą na tym stracić.
- Pojawiają się też głosy, że powiaty to koszty...- To co robią powiaty, ktoś musi wykonywać. Czy to będzie się nazywało powiat, czy region, czy miejska strefa usług (bo taki pomysł też w Polsce był) ma o tyle znaczenie, że powiaty są przedstawicielstwem wyborców. To nie jest urzędnik nominowany w Warszawie, który „wie lepiej”, co się w terenie dzieje. W tym znaczeniu uważam, że powiat ma sens, że ta reprezentacja społeczno-polityczna w postaci rad i zarządów jest sprzężona z wyborcami, z obywatelami. A zadania administracyjne - czy ich zakres będzie taki czy inny - i tak ktoś będzie musiał wykonać. Czy to będą rejony, czy gminy, czy miejskie strefy usług ma mniejsze znaczenie z punktu widzenia tych, którzy tam pracują. Z punktu widzenia obywatela, te funkcje i czynności muszą być wykonywane. Dobrze, żeby to działo się pod nadzorem tych obywateli.
- Po co to Panu było, skoro mógł być Pan starostą olsztyńskim?- Rzeczywiście jest tak, że po zeszłorocznych wyborach samorządowych w powiecie olsztyńskim, największym powiecie w województwie, trzecim co do wielkości pod względem terytorium w kraju, rządzi koalicja Platforma Obywatelska - Społeczne Towarzystwo Samorządowe, którego ja jestem wiceprezesem i Komitet Wyborczy „Nasz Powiat” z przewagą radnych o proweniencji samorządowej. W opozycji jest jedynie Lewica i Demokraci. Ta umowa koalicyjna przewidywała, że z początkiem nowego roku otrzymam funkcję starosty. Powiem więc tak. Dotarłem do pewnego miejsca swojej drogi życiowej. Pojawiła się propozycja, można ją było przyjąć lub odrzucić. Po wahaniu, zdecydowałem się ją przyjąć.
- Kiedy będzie znany starosta olsztyński?- Myślę, że w styczniu.
- Był Pan radnym. Kto za Pana wchodzi do rady powiatu?- Ryszard Zieliński, były dyrektor zespołu szkół w Biskupcu. Człowiek bardzo znany, bardzo zacny, z epizodami w działalności samorządowej. Był radnym rady miejskiej i członkiem zarządu miasta.
- To miał Pan spory dylemat...- Tak miałem dylemat, ale wymagano ode mnie, abym rozstrzygnął go w ciągu godziny. W związku z tym dużo nerwów mnie to nie kosztowało.
- Co pan chce osiągnąć jako wicewojewoda? Co musi się stać, aby po zakończeniu kadencji mógł Pan powiedzieć - osiągnąłem sukces?- Pierwsza sprawa to efektywne wykorzystanie środków finansowych, które są do dyspozycji województwa. Ważne jest, aby ich nie rozproszyć. Pozyskanie tych środków, przygotowanie programów, które mają być finansowane jest rzeczą ważną, ale życie jest dynamiczne i warto się temu przyjrzeć. Pierwszy z brzegu przykład. Jednym z województw, które otrzymało najwięcej środków na modernizację dróg jest województwo warmińsko-mazurskie. Ale w programach operacyjnych są 33. procentowe ograniczniki wstawione przez rząd, Unię Europejską... I tych środków wydaje się dużo, ale jak się je przymierzyć do oczekiwań i potrzeb, to okazuje się, że te pieniądze wystarczą tylko na około 15 proc. dróg wojewódzkich. Gdyby przeznaczyć je na drogi powiatowe, to wystarczyłoby na 5 procent tych dróg. Oczywiście, aspiracje i potrzeby są wielkie. Oczekiwania też są wielkie, ale myślę, że byłoby wielkim błędem, gdyby tak każdy po trochę uszczknął z tego „tortu”. Niczego nie osiągnęlibyśmy w sensie efektu synergicznego. Jest też tak, że samorząd województwa nie ma wystarczających pieniędzy na tzw. wkład własny na drogi. Może więc warto porozumieć się i tę kadencję poświęcić na modernizację dróg wojewódzkich przy wsparciu środków z powiatów i gmin?
- Innymi słowy, jeżeli na zakończenie kadencji będziemy jeździli szerokimi, wspaniałymi drogami, będziemy mogli powiedzieć: Jan Maścianica osiągnął sukces?- Ale dodał bym jeszcze jedną sprawę. Bo infrastruktura techniczna to tylko jedna strona zagadnienia. Bardzo ważna jest też infrastruktura społeczna. W szczególności uważam, że rozwój uniwersytetu jest równie ważny, co rozwój infrastruktury technicznej. A na dzisiaj najważniejsze jest utworzenie wydziału medycznego, zaplecza dla naszych szpitali. Wiem z własnego doświadczenia, że napięcia, które są teraz, na koniec roku, to są napięcia związane z niewydolnością struktur służby zdrowia, szpitali. Tam zwyczajnie brakuje lekarzy! Myślę, że kształcenie kadr medycznych, tu w regionie, to kwestia tworzenia perspektyw dla młodych ludzi w popłatnym, dobrym zawodzie. Jednocześnie jest to kwestia zabezpieczenia społecznego tutaj żyjących.
- Czyli rektor Górecki może liczyć na pełne wsparcie?- Deklaruję takie wsparcie. Oczywiście główną rolę będzie tu odgrywał wojewoda, ale ja, jako jeden z sygnatariuszy tego układu politycznego, będę o tę sprawę ogromnie zabiegał. Jeżeli będzie następował rozwój uniwersytetu, a przede wszystkim ugruntowanie wydziału nauk medycznych, to też poczytywał będę to sobie za sukces.
- Dziękujemy za rozmowę.