W historii nie było chyba jeszcze takiego przypadku, by wejść na moment do lasu i, zamiast grzybów czy jagód, wynieść z niego skarb ogromnej wartości, nie tylko historycznej. A taka historia przydarzyła się Zdzisławowi Krysińskiemu z Prabut koło Susza. W czasie samochodowej wycieczki zatrzymał się w przypadkowym miejscu pod Olbrachtówkiem, wszedł do lasu „za potrzebą” i na zaoranym pasie przeciwpożarowym znalazł monety i biżuterię, które w kręgach archeologicznych występują teraz pod nazwą bezcennego „Skarbu z Olbrachtówka”.
- To było wydarzenie mojego życia, chociaż historia jest zupełnie banalna - mówi Zdzisław Krysiński.
- Byłem z córką na samochodowej wycieczce. Koło Olbrachtówka zatrzymałem się na poboczu drogi. Wszedłem do lasu i widzę, że w miejscu, w którym przeszedł pług pracownika leśnego coś błyszczy. Uklęknąłem i znalazłem jedną, potem drugą garść monet. Potem z ziemi wyszły bransolety i pierścienie. Nogi się pode mną ugięły. To był szok.Znalazca zgarnął ziemię z miejsca znalezienia skarbu w tobołek wykonany z kurtki i zawiózł znalezisko do domu.
- Całą noc przesiewaliśmy ziemię - mówi Krysiński.
- Potem zastanawialiśmy się z żoną i córką, co zrobić z tym skarbem. Czy sprzedać i zostać bogatym człowiekiem, czy też oddać do muzeum. Wiadomo jaką decyzję podjęliśmy.
Wiadomo, bo wypowiedzi pana Zdzisława zanotowaliśmy dzisiaj (15.11) w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, podczas pierwszej publicznej prezentacji „Skarbu z Olbrachtówka”.
-
Pan Krysiński zgłosił znalezienie skarbu władzom administracyjnym Prabut - mówi Janusz Cygański, dyrektor Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.
- Potem skarb trafił do Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, podjęliśmy starania o przejęcie skarbu, starania zakończone sukcesem, bo decyzją Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków skarb został przekazany w depozyt do naszego muzeum. Możliwe, że z czasem staniemy się właścicielem tego znaleziska. O ten sam skarb zabiegały jeszcze muzea w Gdańsku i Elblągu.A znalezisko jest wyjątkowe i bezcenne.
- W Muzeum Warmii i Mazur jest ponad 20 skarbów - wyjaśnia Ada Bogdanowicz, kurator Muzeum Warmii i Mazur.
- Materialnie najcenniejszym skarbem jest złożony ze złotych florenów znaleziony w Zalewie. Ale ten, z Olbrachtówka, rangą i wiekiem dorównuje tamtemu. - Moim zdaniem, to najciekawszy skarb, jaki trafił do Muzeum Warmii i Mazur - dodaje dr Jarosław Sobieraj, archeolog z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.
- Może, zawierając pół kilograma srebra, nie jest on największy, bo mamy depozyty, które składały się z dwóch kilogramów srebrnych monet, ale jest najciekawszy, najbogatszy, chociażby ze względu na wykonanie i jakość biżuterii. To są przedmioty, które przechowały się przez blisko 1000 lat.Skarb składa się z monet i biżuterii. Najstarsza ze zidentyfikowanych monet arabskich została wykonana w 809 roku w obecnym Bagdadzie. W skład skarbu wchodzi też dużo monet z terenów zachodniej Europy z przełomu X i XI wieku. Najmłodsza wybita została w 1056 roku. I to ona decyduje, przynajmniej na razie, o wieku znaleziska.
Trudniej określić wiek biżuterii, ale podobna wytwarzana była od IX do XIII wieku.
- To ogromna masa biżuterii, ponad 80 różnych bransolet, pierścieni, szpil, wisiorków, łańcuchów, wykonanych z najwyższym kunsztem - wyjaśnia dr Jarosław Sobieraj.
- Śmiało można powiedzieć, że przedmioty te należały do kogoś z wyższych szczebli drabiny społecznej. Najprawdopodobniej jest to skarb rodowy przekazywany z pokolenia na pokolenie. Rzecz jest arcyciekawa i wymagająca dalszych badań.Od dzisiaj przez tydzień „Skarb z Olbrachtówka” eksponowany będzie w Salach Kopernikowskich olsztyńskiego zamku. Potem trafi do konserwacji. Ponownie olsztynianie będą go mogli podziwiać na przełomie stycznia i lutego przyszłego roku, a w 2013 roku skarb znajdzie miejsce na wielkiej wystawie archeologicznej pokazującej pradzieje Warmii i Mazur.
A co ze znalazcą skarbu? Czy oprócz uścisków dłoni ważnych muzealników i symbolicznych upominków może liczyć na poważniejsze gratyfikacje?
- Nie ukrywam, że liczę na nagrodę za znalezienie i przekazanie Państwu tego skarbu - mówi Zdzisław Krysiński.
- Gdybym sam sprzedał znalezisko, mógłbym sobie wybudować dom. Do dzisiaj dzwonią do mnie różni ludzie i pytają, czy nie zostawiłem sobie części tego skarbu i czy nie mógłbym go im sprzedać. Zainteresowani są też informacjami o miejscu znalezienia skarbu. Na wybudowanie domu za nagrodę od reprezentującego w takich sprawach Skarb Państwa Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Krysiński nie liczy. Nawet gdyby otrzymał tę nagrodę w maksymalnej wysokości.
- Zgodnie z prawem mógłbym otrzymać nagrodę do wysokości 25 średnich płac krajowych [ok. 80 tys. zł - red.] - mówi Zdzisław Krysiński
. - Ale z tego, co się orientowałem, nikt w tym kraju nie otrzymał więcej niż 30 tys. zł. I to po procesach sądowych.
Z D J Ę C I A
F I L M Y