Takie ogłoszenia pojawiły się w poniedziałek na olsztyńskich ulicach
Bilet normalny po 3 złote, a ulgowy po 1,50 zł? Od 1 listopada właśnie tyle mamy zapłacić za przyjemność podróżowania autobusem MPK w Olsztynie. Czy to żart? Na szczęście tak, bo kolejnej podwyżki olsztynianie raczej już by nie znieśli.
Informacje o rzekomej podwyżce pojawiły się wczoraj (24.10) na przystankach przy olsztyńskich ulicach. Zgodnie z nimi od początku listopada bilety miały podrożeć o kolejne kilka procent. Zaniepokojeni olsztynianie od rana zaczęli zasypywać Zakład Komunikacji Miejskiej lawiną telefonów. Jednak co bardziej spostrzegawczy zorientowali się, że to nie może być prawda. Dlaczego? Otóż w komunikacie pojawiły się nazwy instytucji, takie jak Zakład Miejskiej Komunikacji czy Miejska Rada Olsztyna. Takich jednostek w stolicy regionu po prostu... nie ma.
Do śmiechu nie było jednak pracownikom „prawdziwego” ZKM.
- Jest nam bardzo przykro, że ktoś wprowadza pasażerów w błąd, ponieważ to właśnie mieszkańcy Olsztyna najbardziej na tym cierpią. Od wczoraj odbieramy wiadomości i telefony od osób, które są zdezorientowane tymi komunikatami - mówi Marta Bartoszewicz, rzecznik prasowy ZKM.
Nasza redakcja postanowiła namierzyć inicjatorów wczorajszej akcji. Efekt?
- Jako organizatorzy kampanii „Podaj bilet - skasuj podwyżkę” w pełni identyfikujemy się z akcją „korekty cen”, która w poniedziałek, 24 października obiegła ulice i przystanki Olsztyna - przeczytaliśmy w komunikacie przesłanym anonimowo do redakcji.
Co prawda, informacja nie daje nam jednoznacznie odpowiedzi na pytanie, kto kolportował ogłoszenia, jednak pokazuje, że przeciwnicy podwyżek nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. -
Uważamy, że wszelkie obywatelskie działania nagłaśniające problem niedopuszczalnych cen biletów MPK w Olsztynie są jak najbardziej pożądane i wszystkie razem doprowadzą do cofnięcia tej szkodliwej decyzji. Podobne akcje oraz duże wsparcie i współuczestnictwo mieszkańców Olsztyna w naszej kampanii świadczą jednoznacznie o ogromnym niezadowoleniu i niezgodzie na obecny stan rzeczy. Jednocześnie łatwość z jaką olsztynianie uwierzyli w „korektę cen”, pokazuje dobitnie sposoby „komunikacji” władzy z mieszkańcami, którzy o większości podwyżek informowani są zwykle za pomocą podobnych komunikatów. To także uważamy za niedopuszczalne! - informują organizatorzy akcji „Podaj bilet - skasuj podwyżkę”.
Nad tym, że osoby te są anonimowe, ubolewa rzecznik ZKM.
- Szkoda, że nie wiemy, kim są organizatorzy akcji, bo być może wówczas łatwiej byłoby z nimi rozmawiać. Jeśli bowiem żądają cofnięcia podwyżek, to rozumiem, że wiedzą skąd mielibyśmy mieć pieniądze na funkcjonowanie komunikacji miejskiej w takim zakresie, jak ma to miejsce w tej chwili. Wprowadzenie podwyżek nie było łatwą decyzją, ale było konieczne. Rosnące w zastraszającym tempie ceny paliw i rozbudowany system ulg w komunikacji miejskiej to jedne z najważniejszych powodów podniesienia cen biletów - wyjaśnia Bartoszewicz.
Argumenty te nie przekonują jednak inicjatorów akcji.
- Nasze działania będą kontynuowane. Otrzymujemy wiele informacji o tym, że bilety są masowo przekazywane, a spora część pasażerów ograniczyła korzystanie z autobusów MPK. Także sygnały dochodzące z ZKM oraz MPK bardzo wyraźnie wskazują na to, że podwyżki przynoszą skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego. Jednocześnie pojawiają się ze strony ZKM groźby, że sytuacja ta może doprowadzić do ograniczania kursów, a nawet likwidacji niektórych linii czy dalszych podwyżek - głoszą zwolennicy „skasowania” podwyżek.
Na kontratak odpowiada też ZKM.
- Nigdy nie powiedziałam, że podwyżka nie przyniosła oczekiwanych efektów. Powiedziałam jedynie, że mimo podwyżki może okazać się, że wpływy z biletów nie będą wystarczające. A to może skutkować likwidacją niektórych linii. To nie groźba. To problem, z którym być może będziemy musieli zmierzyć się w najbliższej przyszłości - tłumaczy rzecznik ZKM.
Organizatorzy akcji nie zamierzają jednak składać broni.
- Takie podejście do mieszkańców uważamy za skandaliczne i aroganckie, a posługiwanie się szantażem ze strony urzędników za co najmniej niedopuszczalne. Bowiem to, co w sytuacji braku rzeczywistej partycypacji społecznej jest dla mieszkańców jedyną metodą wyrażenia zdania i zamanifestowania niezgody na sprzeczne ze swoimi interesami decyzje władz, dla urzędników powinno być jedynie sygnałem do rozpoczęcia rzeczywistej rozmowy z obywatelami i zmiany swojego postępowania. Niestety w Olsztynie tak się nie dzieje, a „groźby” ZKM są nie tylko skandaliczne, ale także żałosne, bowiem z „dobrze poinformowanych źródeł” wiemy, że dużo szybciej niż kolejne linie autobusowe do likwidacji zbliża się... ZKM! - doczytujemy w komunikacie przesłanym do naszej redakcji.
Co na to ZKM? Do powyższych plotek nikt nie był w stanie się ustosunkować. Jedno jest pewne, organizatorzy akcji nawołują mieszkańców do bojkotu usług MPK, a ZKM apeluje do buntowników o to, by ci zaprzestali anonimowych ruchów i usiedli do rozmów.