Spotkanie w Galerii Bakałarz (fot. Ad-Ka - wszystkie) |
Więcej zdjęć »
Do Galerii Bakałarz w Wojewódzkiej Bibliotece Pedagogicznej przy ul. Żarskiej zawitał wczoraj (20.10) Wojciech Bonowicz, krakowski poeta, publicysta i dziennikarz. Wieczór skrzył się humorem, licznymi dowcipami i złotymi myślami. Kto nie był, niech żałuje, bo spotkanie było intrygujące i ciekawe.
- Właściwie trudno mi powiedzieć, czym się zajmuję, bo jest tyle rzeczy, które mnie fascynują i pociągają. Jestem szczęściarzem, bo całe życie robię to, co bardzo lubię - stwierdził Wojciech Bonowicz.
- Już jako dziecko zacząłem pisać wiersze. Potem doszło w wieku dojrzałym do tego dziennikarstwo.Swój pierwszy wiersz stworzył w wieku czterech lat. Jak sam twierdzi z humorem, był to wielce ambitny utwór.
-
„Tatuś jest ładny, zrywa sałaty, gdyby ja byłem, to cię urodziłem” - tak brzmiało to wiekopomne dzieło, które mój ojciec przechował. Napisałem to na jego urodziny. Potem w wieku siedmiu lat stworzyłem poemat o Piaście Kołodzieju. Niestety nie zachował się - śmiał się Wojciech Bonowicz.
Pisarz pochodzi z domu, gdzie zawsze sporo się czytało. Jego ojciec, choć skończył politechnikę, kupował namiętnie książki, głównie poezje. Bonowicz urodził się w Oświęcimiu. Jak twierdzi, to nie najlepsze miasto na urodziny. Długo się nie przyznawał, ale stygmat tego miejsca, związanego z Auschwitz, odbijał się na jego życiu. Dotąd się z tym zmaga, ale już jest mu łatwiej. Obecnie mieszka w Krakowie, w blokowisku. Dla niego centrum Krakowa to świat specyficzny, bardzo odległy od jego wyobrażeń. Nawet, jak wspomina, nigdy nie był w „Piwnicy pod Baranami”, bo to nie jego bajka. Jemu bardziej bliski jest klimat Marcina Świetlickiego i Macieja Maleńczuka.
Wojciech Bonowicz jest też autorem biografii o ks. Józefie Tischnerze oraz o ks. Leonie Knapiku i Janinie Ochojskiej. O swych bohaterach mówi z dużą sympatią. Ks. Tischner jest mu bliski nie tylko dlatego, że zetknął się z nim we wczesnej młodości i na wykładach, ale jako osobowość o niezwykłym wnętrzu i poczuciu humoru. Duchowny ten, jak twierdzi Bonowicz, nie lubił ludzi „bluszczowatych”, pochlebców i pchał młodzież w kierunku prawdziwej dojrzałości. Jego dewizą było, że „mądremu to starczy, co mówi, a głupiemu szkoda gadać”. Efektem fascynacji Bonowicza ks. Tischnerem jest jego biografia, pełna anegdot i błyskotliwych opowieści o życiu twórcy „Filozofii po góralsku”. Kolejny duchowny, bohater pisarza to ks. Leon Knapik, zwany Leon Zawodowiec, osoba niezwykle uduchowiona, oddana swej pracy, a jednocześnie umiejąca popatrzeć na siebie z dystansem. Z kolei opowieść o Janinie Ochojskiej to opowieść o życiu naznaczonym cierpieniem, ale jednocześnie wielką miłością do ludzi i świata.
Pisarz wspomniał też w humorystyczny sposób o wielkich tego świata, czyli polskich noblistach - Wisławie Szymborskiej i Czesławie Miłoszu. Poetka urzekła go swoją normalnością i dystansem do siebie. Mimo sławy pozostała przeciętną mieszczką krakowską, nie wyróżniającą się na ulicy. Z kolei Czesław Miłosz, zdaniem Bonowicza, został skrzywdzony przez część krakowian odsądzających go od czci i wiary w czasie pogrzebu na Wawelu.
- To krzywdzące dla poety, który był bardzo oddany Polsce i Polakom, bardzo religijny i oddany całym sercem Bogu - zauważył Bonowicz.
- To paradoks historii, że go źle potraktowano.A jak po latach potraktują Wojciecha Bonowicza? Tego nikt nie wie. W każdym bądź razie nie za bardzo jest on zainteresowany trafieniem ze swymi utworami do podręczników. Wolałby, by w ogóle był czytany, co teraz staje się coraz większym wyzwaniem.
- Niedługo dojdzie do tego, że przeczytanie zwykłej instrukcji obsługi stanie się problemem. Już dziś wielu ma problemy ze zrozumieniem tego, co czyta - stwierdził.
Z D J Ę C I A