Od dziś (1.10) nie ma już Kina „Awangarda” na olsztyńskim Starym Mieście. Wczoraj z bólem tłumy olsztynian żegnały ponad 100-letnie kino, które, będąc jednym z najstarszych na świecie, jedną, bezduszną decyzją skazano na zagładę. Ostatnie olsztyńskie kino przestało istnieć. Trudno bowiem uznać za kino multipleks w Alfie. To raczej, jak oceniają widzowie, sale projekcyjne, pozbawione klimatu i nastroju.
Ten smutny, ale i pełen nadziei wieczór rozpoczął występ zespołu Fade Out. Klubowa muzyka pełna odniesień do melodii filmowych urzekła publiczność. Fade Out zaprosił też gości - m.in. Krzysztofa Jaworskiego z Harlemu. Dzięki tej wysokiej klasy muzycznej „rozgrzewce”, minorowy nastrój gości wieczoru znacznie się poprawił.
Po występie przyszedł czas na seanse filmowe (podczas imprezy można było także korzystać z bufetu pełnego słodyczy, napojów wyskokowych i mineralnych oraz kawy). Pierwszy pokazany tego wieczoru film to „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” - niezwykle pasująca, adekwatna do sytuacji „Awangardy” opowieść o walce idei, pasjach i umiłowaniu sztuki, tłamszonych przez poprawne społeczeństwo.
Kolejny obraz wybrał dla gości Konrad Lenkiewicz, szefujący ponad 21 lat „Awangardzie” - jakże smutny i proroczy - „Nuovo Ciemna Paradiso”, opowieść o kinie gdzieś na dalekiej Sycylii. To kino stare, niemal wiekowe, pamiętające czasy narodzin kinematografii, które po latach zrujnowane zostaje wysadzone, a na jego miejscu powstaje parking. Opowieść o kinie Paradiso jest relacją Salvatore, który wspomina swą dziecięcą fascynację filmem, pierwsze kroki jako kinowego operatora, wyjazd i powrót po latach. Historia kina Paradiso to jakby odzwierciedlenie losów „Awangardy”, kina, które powstało w 1910 roku.
-
Płakać się chce, że mordujemy własnymi rękoma legendę - coś, co zachwycało turystów - mówi jedna z przybyłych na seans pań.
-
To właśnie w „Awangardzie” poznałam swego męża Konrada. To tu po raz pierwszy miałam swe publiczne wystąpienia - mówi Elżbieta Lenkiewicz.
-
A ja jestem wdzięczny mojej mamie, która nauczyła mnie miłości do kina. To dzięki niej film stał się dla mnie najważniejszy w życiu - wspomina szef „Awangardy”.
-
Ciekawe co tu zrobią? - pyta zaczepnie jedna z olsztynianek. -
Pewnie kolejny bank, knajpę lub sklepik z ciuchami. A to było takie niezwykłe, magiczne miejsce.Z rozmów z olsztynianami można się dowiedzieć, że kino to nawet specyficznie pachniało, miało klimat i nastrój. To było miejsce, gdzie edukację filmową zaczynali wszyscy olsztyńscy miłośnicy kina. Najpierw przychodziło się na poranki filmowe z bajkami, potem na filmy młodzieżowe, kino studyjne, a w końcu - na wielkie hity filmowe. Często bilety kupowało się u „koników”, bo do kina posiadającego około 250 miejsc trudno było się dostać.
Ostatni nocny seans będzie niezapomniany również i z tego względu, że wielu z trudem opanowywało łzy. Ciężko było po raz ostatni wyjść z „Awangardy”, mijając znajome i ulubione kąciki mieszczącej się na parterze budynku kafejki. Widzowie długo nie mogli odejść, choć było już po drugiej w nocy. W końcu na chodniku przed kinem pojawiły się symboliczne lampki, zapalone przez ostatnich wychodzących. Umarła legenda...
Z D J Ę C I A