Wybrałam się w drugi dzień świąt do centrum Olsztyna. Najpierw odwiedziłam kościoły, by pooglądać szopki. Zgodnie z tym, co już usłyszałam wcześniej, największe wrażenie robi szopka w kościele zwanym garnizonowym. Na Boże Narodzenie wnętrze świątyni staje się po prostu szopą. Kopy siana i naturalnej wielkości figury powodują, że ludzie pielgrzymują w to miejsce, robią sobie pamiątkowe zdjęcia, opowiadają dzieciom historię narodzin dzieciątka Jezus. Niesamowita atmosfera. Polecam to przeżyć.
Po wizycie w kościele wybrałam się na spacer uliczkami Starówki i odkryłam, że w drugi dzień świąt jakby nigdy nic pracuje... pizzeria! Jeszcze większe zdumienie ogarnęło mnie, gdy zobaczyłam, że w środku są ludzie. Pizza w drugi dzień świąt? Ohyda - pomyślałam. Przy kawie zaczęłam uważniej przyglądać się towarzystwu i odkryłam, że największą grupę stanowili młodzi rodacy, którzy przyjechali na święta z Irlandii, a w pizzerii spotkali się z przyjaciółmi, by poopowiadać, jak się żyje za granicą. Jedna z osób miała wkrótce obchodzić urodziny, więc przyjaciele odśpiewali „Sto lat”, bo „tam nie będzie jak”.
Przy innym stoliku siedziała para zakochanych w wieku... dojrzałym! Pan panią trzymał za rękę i coś jej szeptem opowiadał tak, że kelner odszedł, by nie przeszkadzać. To był widok!
Potem, gdy dziennikarz z Radia Olsztyn spytał mnie, czy żal mi mijających świat, odkrzyknęłam, że one jeszcze trwają. Są w ludziach - nawet w pizzerii!
Dziś jestem w pracy. Wymieniamy się talerzami ciast. Tak łatwo świąt nie wytrzepie z nas codzienność.