Olsztyńskie przedszkola są za drogie - uważa olsztyński radny SLD Krzysztof Kacprzycki. I działa, by obciążające rodziców opłaty zminimalizować. Innego zdania są władze miasta, które w marcu br. uznały, że 3 zł za każdą ponadprogramową godzinę pobytu malucha w przedszkolu nie nadwyręży zbytnio kieszeni rodziców, a odciąży budżet miasta, w którym wydatki na oświatę i wychowanie przedszkolne dominują. Spór trwa, a dzisiaj (27.09), podczas XV sesji Rady Miasta Olsztyna, mieliśmy kolejną jego odsłonę.
W projekcie porządku obrad dzisiejszej sesji znalazł się projekt uchwały Rady Miasta zmieniającej uchwałę z 29 marca 2011 roku
w sprawie ustalenia czasu przeznaczonego na realizację bezpłatnego nauczania, wychowania i opieki w przedszkolach oraz w oddziałach przedszkolnych organizowanych w szkołach podstawowych oraz ustalenia opłat za świadczenia udzielane przez przedszkola publiczne prowadzone przez Miasto Olsztyn. Autorem projektu uchwały okazał się radny Krzysztof Kacprzycki, który zaproponował, by za każdą godzinę ponad pięciogodzinne minimum programowe rodzice przedszkolaka płacili zamiast 3 złotych tylko 50 groszy.
- Wprowadzone przez miasto opłaty w wysokości 3 złotych za godzinę szkodzą wychowaniu i edukacji dzieci - wyjaśnił nam Krzysztof Kacprzycki.
- Wcześniej dzieci spokojnie przebywały w przedszkolu, korzystając z różnych zajęć dodatkowych. Teraz rodzice robią wszystko, by dziecko nie zostawało w przedszkolu dłużej niż 5 godzin. Proszą o pomoc babcie, dziadków, siostry, braci, a nawet znajomych, by po pięciu godzinach odbierali dzieci. Przedszkolaki więc najczęściej nie mogą brać udziału w rozwijających je zajęciach dodatkowych, np. w nauce języków obcych. Bo co to jest pięć godzin? Jeszcze dobrze dziecko w przedszkolu nie „rozrusza się” a już musi wracać do domu. Dlatego, dla dobra tych dzieci, dodatkowe opłaty trzeba znacząco obniżyć.Propozycja radnego miała niewielkie szanse na powodzenie, więc już podczas ustalania porządku obrad wywiązała się dyskusja w tej sprawie. Jej efektem było... wycofanie projektu uchwały przez autora, czyli Krzysztofa Kacprzyckiego.
- Zdawałem sobie sprawę, że moja propozycja podczas głosowania „przepadnie” - powiedział później Kacprzycki.
- A w czasie dyskusji nad porządkiem obrad radni zadeklarowali, że przed następną sesją zajmą się sprawą i sprawa stanie ponownie na sesji już po uzgodnieniach w klubach radnych. I o to mi chodziło. To był taki fortel z mojej strony. Dlatego wycofałem dziś mój projekt.- Pan Kacprzycki zrozumiał, co dobrze o nim świadczy, że przedłożony przez niego projekt uchwały w żaden sposób nie kwalifikował się dzisiaj do procedowania - skomentował sprawę Mirosław Gornowicz, przewodniczący klubu radnych „Ponad Podziałami”.
- Projekt naruszał wszelkie procedury określone w statucie miasta, które muszą być przeprowadzone przed głosowaniem. Nie było tam więc ani opinii prawnej, ani opinii merytorycznej komisji Rady Miasta, ani określonych skutków dla budżetu miasta. Nie było niczego, poza taką trochę populistyczną wersją stawki, która zupełnie do kuriozalnych rozmiarów sprowadziłaby udział rodziców w utrzymaniu dziecka w przedszkolu. Pan Kacprzycki to zrozumiał i sam wycofał projekt. Nie było więc powodów do jakiegoś „napinania mięśni”, czy demonstrowania, kto „ma więcej szabel”. Czy jednak, jak odebrał to radny Kacprzycki, w okresie między sesjami radni usiądą do stołu, by wypracować w tej sprawie kompromis?
- Ja żadnej deklaracji tego typu nie składałem - stwierdził Mirosław Gornowicz.
- Proszę tylko zwrócić uwagę, że na 25 osób w radzie w tej sprawie zabrały głos trzy osoby. Wszystkie je łączy jedno - kandydują do Sejmu. Polityka jest pewnym nieszczęściem dla samorządu. Tu mamy tego jaskrawy przykład. Chęć takiego „podlizania się” wyborcom zwyciężyła. Przewodniczący klubu „Ponad Podziałami” nie wyklucza jednak zajęcia się sprawą przedszkoli.
- Jak w każdej sprawie, tak i w tej jesteśmy gotowi usiąść i rozmawiać, jeżeli są tam rzeczy do poprawienia - powiedział Gornowicz.
- Natomiast trzeba uczciwie wziąć pod uwagę wszystko - interes mieszkańców, ale i interes publiczny, interes budżetu miasta. Bo z jednej strony mówimy, że trzeba dołożyć na to, tamto czy owo, ale z drugiej strony mało jest takich, którzy sobie odpowiadają na pytanie - a z czego? Jeżeli więc trzeba coś poprawić - proszę bardzo! Ale nie powinno to być takie proste obniżanie stawki, bez troski o interes publiczny.Również Czesław Małkowski, przewodniczący klubu radnych „Demokratyczny Olsztyn” nie ma najlepszego zdania o propozycji Krzysztofa Kacprzyckiego.
- Nawet populizm musi mieć swoje granice - powiedział Małkowski.
- Zejście z 3 złotych do 50 groszy to jest bezmyślność kogoś, kto takie zmiany proponuje. Jestem również za tym, że te opłaty są za wysokie. Gdyby była dyskusja na ten temat, to uzgodniliśmy w klubie, że będziemy proponować przynajmniej 1,5 do 2 zł, ale nie 50 groszy!Z dyskusji nad projektem uchwały przygotowanym przez Krzysztofa Kacprzyckiego Czesław Małkowski również nie wyciągnął wniosku, by radni podjęli zobowiązanie do wypracowania wspólnej propozycji na następną sesję.
- Możliwe, że tak będzie, chociaż pan Kacprzycki ze mną nie zdążył o tej sprawie porozmawiać - stwierdził Małkowski.
- Jestem za tym, żeby spotkać się i w tej sprawie dyskutować. Bo jest to problem dotyczący wielu ludzi, szczególnie rodzin wielodzietnych.
Z D J Ę C I A
G A L E R I A :