„Państwa są jak dywany, potrzebują od czasu do czasu przetrzepania” pisał dawno temu Henryk Sienkiewicz. Ale to „przetrzepanie” miewa rozmaity charakter, co potwierdził zakończony w Moskwie zjazd rządzącej partii „Wspólna Rosja” (bo raczej tak - a nie jak u nas przyjęto „Jedna Rosja” - należy tłumaczyć jej nazwę). Na czele tej 2-milionowej formacji o pełnej nazwie „Wszechrosyjska Polityczna Partia Jedności i Ojczyzna”, która wkrótce obchodzić będzie swe dziesięciolecie i opowiadającej się za „politycznym centryzmem”, a działającej we wszystkich 83 podmiotach Federacji Rosyjskiej, stoi premier Władimir Putin. Z kolei zgłaszający go na tę funkcję Dmitrij Miedwiediew ma być liderem listy Wspólnej Rosji w wyborach do Dumy 4 grudnia br., a w perspektywie objąć stanowisko szefa rządu.
Jeśli coś okazało się w tym od dłuższego czasu oczekiwanym virement niespodzianką, to tylko przyspieszenie decyzji spodziewanych raczej po wyborach parlamentarnych. W tandemie Putin-Miedwiediew to były prezydent grał przez 4 lata pierwsze skrzypce. Pamiętam z poprzednich wyborów prezydenckich, które obserwowałem z delegacją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, ogromny billboard na Placu Maneżowym, a na nim obu polityków ściskających sobie ręce i pod spodem napis „Wmiestie pobiedim”! („Razem zwyciężymy!”). I to razem trwa do dziś, a w związku ze zmianami konstytucyjnymi sprzed 3 lat oraz wydłużeniem kadencji prezydenta z 4 do 6 lat (z możliwością jednorazowej reelekcji) może przedłużyć się co najmniej do 2024r. Wydaje się, iż to globalny kryzys finansowo-gospodarczy, nie omijający przecież Rosji, a także imperatyw zapewnienia stabilności politycznej w największym obszarowo państwie świata, przesądziły o wspomnianym przyspieszeniu. I w tym aspekcie ma rację Donald Tusk komentujący owo wydarzenie, choć zarazem myli się mówiąc, że Miedwiediew był kiedyś premierem (w istocie przez trzy lata od 2005 r. piastował stanowisko I wicepremiera).
Porządkowanie rosyjskiej sceny politycznej trwa już jednak od pewnego czasu. Z funkcji przewodniczącego Rady Federacji - drugiej izby parlamentu - odszedł Siergiej Mironow, kierujący przez lata partią „Sprawiedliwa Rosja”, należącą do Międzynarodówki Socjalistycznej. Zdarzało mu się krytykować niektóre poczynania „Wspólnej Rosji„”. Zastąpiła go przed paru dniami Walentina Matwiejnko - była ambasador i wicepremier w ekipie Primakowa, posiadaczka czarnego pasa karate, do niedawna gubernator Sankt Petersburga - bardzo lojalna wobec Putina. Doszło też do rozłamu w uważanej za prokremlowską nowej partii „Słuszna Sprawa”, kierowanej przez jednego z najbogatszych Rosjan Michaila Prochorowa, którego majątek szacuje się 20 mld $ (jego spółki kontrolują m.in. wydobycie złota i niklu). Trudno wszak powiedzieć, czy miała ona szansę wejścia do Dumy przy nader wysokim progu wyborczym, wynoszącym 7%.
Zapowiadane zmiany - poza krytyką komunistów oraz słabej pozaparlamentarnej opozycji demokratycznej - nie wzbudzają sprzeciwu społecznego. Putin jest wciąż w Rosji popularny. Nie powinny też one w znaczący sposób wpłynąć na politykę zagraniczną Moskwy, w tym na relacje z Polską. Partnerskie stosunki z naszym drugim co do wielkości partnerem gospodarczym powinny się rozwijać, zaś niełatwy proces porozumienia powoli przekształcać się w proces pojednania. Istotnym wydarzeniem w tym zakresie powinien stać się bezwizowy ruch z Obwodem Kaliningradzkim w odniesieniu do dużej części województw: warmińsko-mazurskiego i pomorskiego. Generalnie zaś tandem na Kremlu z pewnością dobrze zna stare przysłowie rosyjskie, iż „Korona nie zabezpiecza cara przed bólem głowy”.