Zapewne piękna, upalna pogoda i wiele konkurencyjnych imprez sprawiło, że dzisiejsza (11.09) Niedziela w Muzeum była niezwykle spokojna. Nie było „szalonych tłumów”, ale może dzięki temu była okazja, by delektować się przygotowanymi przez muzealników atrakcjami.
Niedziela w Muzeum odbywała się pod hasłem „Ocalone dziedzictwo” i zapoczątkowała Europejskie Dni Dziedzictwa. Na początek Iwona Beata Kluk zaprosiła na poznanie warsztatu muzealnika. Potem Małgorzata Okulicz wygłosiła odczyt na temat „Podaruj mu drugie życie, bo on „Nullius pavet occursum”. Prezentowano też jedno z najcenniejszych w muzeum dzieł - stary, XVII-wieczny proporzec, który krok po kroku jest rekonstruowany, co nie jest zadaniem ani łatwym, ani szybkim. O portretach Katarzyny i Magnusa Ernesta Denhoff, pruskich grafów, oraz ich siedzibie w Sztynorcie mówiła Iwona Beata Kluk. Ponadto Anna Szamańska mówiła o konserwacji, wyjaśniając, czy jest to ratowaniem, czy niszczeniem zabytków. Okazuje się, że nie zawsze ratowanie zabytków poprzez konserwowanie jest słuszne, bo traci się autentyzm.
Fascynującym było poznanie dopiero co odzyskanego z pracowni konserwatorskiej pierwszego polskiego wydania „O obrotach sfer niebieskich...” Mikołaja Kopernika, a piątego w historii tej publikacji. Dzieło prezentowała Barbara Michalska. Przy okazji wspomniała, jak to niektóre książki z minionych epok są dewastowane. Bywa, że czytelnicy wyrywają z nich ryciny, które potem sprzedają w Internecie jako osobne grafiki. Z kolei dr Mirosław Hoffman pokazał przybyłym do muzeum sambijskie flasze gliniane, będące darami grobowymi Bałtów ze schyłku starożytności (IV-VI w. n. e.).
Największym jednak powodzeniem wśród zwiedzających cieszyły się wycieczki na poddasze z Barbarą Rams, specjalistą ds. zabytków architektury. Olsztynianie i nieliczni już turyści mogli zobaczyć nowo wyremontowaną więźbę dachową z około 1373 roku.
W sali Marcina Kromera prezentowana była wystawa „Piękno odkryte. Konserwacja dzieł sztuki na Warmii i Mazurach 1990-2010” przygotowana przez olsztyńskie oddziały Towarzystwa Opieki nad Zabytkami i Narodowy Instytut Dziedzictwa. Przyciągnęła ona sporo osób.
Wśród zwiedzających znalazło się też wielu amatorów przebierania się w historyczne kostiumy, drukowania z XIX-wiecznej praski wzorów ludowych, lepienia garnków z gliny, warsztatów decoupage, strzelania z łuku i kuszy. Nie brakło tez tradycyjnie chętnych (nie tylko najmłodszych) do bicia monety oraz wykonania historycznych kolorowanek
A co przyciągnęło mnie? Nie uwierzycie! Najciekawszym miejscem, które, dzięki uprzejmości pracowników muzeum, udało mi się sfotografować, była zamkowa średniowieczna ubikacja. Tak, właśnie prywatna ubikacja Mikołaja Kopernika, z której nieczystości trafiały wprost do zamkowej fosy. Podobny przybytek można zobaczyć w Malborku. A mówi się, że w średniowieczu nie dbano o higienę!
Z D J Ę C I A