W amfiteatrze im. Czesława Niemena wczoraj (4.08) było niezwykle klimatycznie i stylowo. Scena zmieniła się w małą kawiarenkę z parkietem, po którym w rytm argentyńskiego tanga snuły się zmysłowo w sentymentalnym uścisku pary tancerzy.
Tango argentyńskie w swej klasycznej formie zaczyna robić coraz większą karierę w Olsztynie. Coraz więcej osób zaczyna mieć ochotę na poznawanie jego tajników. Zachęcają do tego Hanna i Janusz Draszkiewiczowie, instruktorzy tańca i organizatorzy letnich milong na starówce.
Milonga to nie tylko taniec, żywy i dynamiczny, w radosnym nastroju, ale też miejsce spotkań, gdzie taki taniec w bliskim kontakcie jest wykonywany. Tango na milondze jest tańcem całkowicie improwizowanym. Ma sprawiać przyjemność. Nie jest pokazem umiejętności, a zabawą towarzyską. Każdy może przyjść na milongę, sam lub z partnerem. Wystarczy tylko znać muzykę i zasady (z grubsza), jakie obowiązują w tangu. Tango jest prostym tańcem, nie wymaga specjalnej ekspresji, ale jedynie praktyki, by osiągnąć mistrzostwo.
Na milondze tańczy się 3-4 tanga, 3 walce lub 3 milongi. Wszystkie utwory w danej grupie tworzą tandę, mająca podobny charakter i nastrój. Tandy rozdzielone są krótkim utworem muzyki nie tangowej, nazywanej Cortiną. To przerwa na rozmowę, napicie się kawy lub wina, zmianę partnera, bo w milondze zmienia się partnerów. Z każdym tańczy się minimum 3 tańce. Nieelegancko byłoby zostawić na parkiecie partnerkę i iść do innej.
Na ostatniej milondze olsztynian nie trzeba było zachęcać do pląsów. Nawet trafiła się para tańcząca z dzieckiem na ramionach. Wśród seniorów byli też nastolatkowie. Jednak po bliższym przyjrzeniu się im można było zauważyć, że nie byli nowicjuszami i tańczyli całkiem przyzwoicie.
Z D J Ę C I A