Pracownicy spółdzielni mieszkaniowych walczą o miejsca pracy, członkowie o swoje prawa
Związki zawodowe trzech olsztyńskich spółdzielni mieszkaniowych: Jaroty, Pojezierze i OSM, zorganizowały dziś (12.07) marsz protestacyjny ulicami Olsztyna. Do ratusza, Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Marszałkowskiego trafiły pisemne protesty przeciwko zmianom w prawie o spółdzielniach mieszkaniowych.
- Protestujemy przede wszystkim przeciwko nowej ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych, a drugim ważnym dla nas, pracowników spółdzielni, powodem protestu jest zagrożenie naszych miejsc pracy - wyjaśnił Adam Błachowicz z Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, współorganizator protestu.
- Podczas dzisiejszej manifestacji wręczymy prezydentowi Olsztyna, wojewodzie i marszałkowi pisemny protest kierowany do prezydenta RP, marszałka Sejmu i premiera, przeciwko próbom zmiany ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Jak stwierdził Błachowicz, nowa ustawa w praktyce oznacza likwidację dużych spółdzielni mieszkaniowych. W ten sposób w Olsztynie pracę straci około 500 osób zatrudnionych w tych spółdzielniach.
- Perspektywa spełnienia się czarnego dla nas scenariusza jest krótka, bo „na dniach” ustawa będzie czytana w Sejmie - powiedział Błachowicz.
- Tempo prac nad ustawą jest duże. Pewnie komuś zależy na rozłożeniu tego, co jeszcze nie zostało rozłożone. Może też ktoś chce przy tej okazji zbić kapitał... wyborczy - dodał Błachowicz.
Protestujący jednoznacznie wskazali, że za ich kłopoty i ewentualną utratę miejsc pracy, odpowiedzialni są i będą posłowie Platformy Obywatelskiej. Nie ukrywali też, że w zbliżających się wyborach ta partia liczyć na ich głosy nie może.
Udział w dzisiejszym proteście zadeklarowało prawie 1000 pracowników olsztyńskich spółdzielni mieszkaniowych. Nie wszyscy jednak przyszli. Za to do protestujących dołączyli pracownicy spółdzielni mieszkaniowych z Iławy, Nidzicy, Szczytna i Mrągowa. Do Olsztyna przyjechał też Zbigniew Janowski, szef Związku Zawodowego Budowlani”, głównego organizatora dzisiejszego protestu. Wśród manifestujących pojawili się również lokalni szefowie ZZ „Budowlani” i OPZZ: Stanisław Kowalczyk i Danuta Ciborowska.
Wśród manifestantów pojawili się także zwolennicy poselskiego pomysłu likwidacji spółdzielczych molochów. Wśród nich był m.in. olsztynianin, który zawiadomił prokuratora, że prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Pojezierze w Olsztynie odmawia poinformowania go o wysokości swoich zarobków. Sprawa przeciwko prezesowi SM Pojezierze trafiła do sądu, który ogłoszenie wyroku zapowiedział na 3 września. Dzisiaj spółdzielca i wspierające go osoby na manifestację przyniosły prześmiewcze hasła i transparenty. Włos z głowy im jednak nie spadł, mimo iż nietrudno było się zorientować, że „nie po drodze” im z pozostałymi protestującymi.
Na Placu Jana Pawła II w Olsztynie, gdzie protestujący wyznaczyli sobie miejsce zbiórki, pojawił się też, w charakterze obserwatora, Antoni Szmidt, członek Zarządu Głównego Obywatelskiego Ruchu Obrony Pokrzywdzonych w Mieszkalnictwie i kierownik społecznej poradni mieszkaniowej w Olsztynie.
- W prawie o spółdzielniach mieszkaniowych jest zapis, że spółdzielnia prowadzi działalność gospodarczą na zasadzie rachunku ekonomicznego, przy zapewnieniu korzyści członkom - wyjaśnił nam Antoni Szmidt.
- To co się wyprawia nie tylko w olsztyńskich spółdzielniach, nie ma nic wspólnego ani z rachunkiem ekonomicznym, ani z racjonalnością, a tym bardziej z korzyściami członków. Chociaż spółdzielnie są non profit, rosną koszty eksploatacji, zwane fałszywie czynszami, zadłużenie trwałe zasobów mieszkaniowych na skutek biedy, bezrobocia i rosnących kosztów utrzymania z horrendalnymi zarobkami przerośniętego personelu jest ogromne. To wcześniej czy później skończy się katastrofą w mieszkalnictwie. Zwłaszcza, że miasto nie prowadzi żadnej polityki mieszkaniowej, mimo że jest do tego zobowiązane ustawą.Antoni Szmidt nie ukrywał, że jest zwolennikiem zdecydowanych zmian w spółdzielczości mieszkaniowej.
- Uważam, że spółdzielnie mieszkaniowe w takiej formie i w takim kształcie, które są pozostałością po PRL-u, jeżeli nie dadzą się zreformować, a nie dadzą, bo próby były już podejmowane, powinny być rozwiązane i powinny być potworzone wspólnoty mieszkaniowe - powiedział.
- To jest najtańsza forma budownictwa. Mało tego - jest to oddanie majątku w ręce właścicieli. Prawo spółdzielcze mówi: majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków. Kto jednak wierzy tę fikcję? A tak mówi prawo. Tymczasem faktycznie kliki uwłaszczają się na majątku członków spółdzielni i one nim rządzą - podsumował.
Z D J Ę C I A
F I L M Y
G A L E R I A :