Czy wiecie, że kamienice na Starym Mieście w Pradze nie mają numerów? I pocztę do ich mieszkańców adresuje się tak: Czechy, Praga, Dom Pod Modrą Różą?! To było pierwsze niezwykłe odkrycie, jakiego dokonało dwadzieścioro uczniów z klas II - IV z Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Lamkowie, którzy w nagrodę za wyniki w nauce pojechali na pięciodniowe warsztaty językowe do Austrii i Niemiec. Lamkowiakom towarzyszyła piętnastoosobowa grupa uczniów i nauczycieli z Niepublicznego Gimnazjum w Wipsowie.
Podczas poprzednich warsztatów we wrześniu 2010 dzieci zwiedzały Berlin. Tym razem pojechały więc do stolicy innego niemieckojęzycznego kraju, Austrii. W drodze do Wiednia grupa zatrzymała się na jeden dzień w Pradze, stolicy Czech. Cała czterdziestka podziwiała cuda Zlatej Prahy, pełnej niezniszczonych wojną zabytków, w tym m.in. sławny Most Karola i katedrę św. Wita z pozłacaną ścianą, której okno ma okiennicę ze szczerego złota. Razem słuchali też kurantów na rynku Starego Miasta wydzwanianych przez sławny Orloj, zegar astronomiczny obrazujący pory roku, fazy księżyca i znaki Zodiaku strzeżone przez dwunastu apostołów podążających w nieustannej procesji. -
Z wielkim poświęceniem pokonaliśmy tysiąc schodów, żeby wejść na słynne Hradczany - śmieje się Małgorzata Bałusz, dyrektorka szkoły w Lamkowie.
A potem był już Wiedeń, który zachwycił wszystkich. Na zwiedzanie stolicy Austrii był tylko jeden dzień, trzeba było zatem dość żwawo się poruszać. Szczególnie interesujące jest założenie urbanistyczne tego miasta, jedyne takie w Europie. Kiedy Wiedeń w przeszłości rozrastał się, konieczne było budowanie coraz to nowych murów obronnych, chroniących ten powiększający się organizm miejski. Stare mury przestawały być potrzebne i, po ich wyburzeniu, pozostawała w mieście pusta przestrzeń, którą trzeba było jakoś zagospodarować. Tak, więc zwiedzanie Wiednia to jazda po ulicach otaczających koliście centrum miasta, poprowadzonych właśnie w miejsce wyburzonych, starych murów obronnych.
Będąc Polakiem w Wiedniu nie sposób nie zajrzeć na Wzgórze Kahlenberg, z którego 12 września 1683 roku polska husaria, pod rozkazami króla Jana III Sobieskiego, uderzyła na obóz armii tureckiej, zadając jej ostateczną klęskę. Potem uczniowie odwiedzili jeszcze kościół św. Stefana, w którym po odsieczy wiedeńskiej cesarz Leopold II dziękował królowi Sobieskiemu oraz kościół Krzyżacki, w którym modli się do dzisiaj sam Wielki Mistrz tego zakonu, urzędujący w zlokalizowanej nieopodal centrali zakonu. Pozostały czas wykorzystano na zwiedzanie Kościoła Minorytów, w którym można oglądać słynną mozaikę, kopię nie mniej sławnego fresku „Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci. Chwilę wytchnienia znaleźli potem w ogrodach miejskich, malowniczo położonych nad rzeczką Wiedenką. Mało kto w Polsce wie, że to właśnie nad Wiedenką zbudowano to piękne miasto, które dopiero całkiem niedawno rozrosło się na tyle, żeby wchłonąć także koryto jednej z największych europejskich rzek, Dunaju.
Kolejne dni warsztatu upływały w Niemczech pod znakiem Augusta II Mocnego, elektora Saksonii, wybranego królem Polski w na początku XVIII wieku. W Szwajcarii Saksońskiej ukochał on potężną twierdzę Koenigstein, jedną z najbardziej cennych pod względem architektonicznym i historycznym twierdz górskich Europy, budowaną od XIII wieku. W tej ulubionej królewskiej twierdzy odbywały się m.in. słynne bale, podczas których gości ważono przed i po imprezie. Ten z gości, któremu nie przybyło na wadze po udziale w królewskiej kolacji, nie był godzien ponownego zaproszenia. Na dziedzińcu twierdzy jest najgłębsza w Saksonii studnia, wywiercona w XVI wieku. Woda wlana u jej szczytu potrzebuje szesnastu sekund, aby dotrzeć do lustra wody na głębokości 152,5 m, co uczestnicy warsztatu sprawdzili osobiście. Aby pomóc turystom w śledzeniu kropli wody, w studni zostały zamontowane kamery, wszystko zaś widać na monitorze zamontowanym koło studni. Nazwa Koenigstein jest też zapisana w historii Polski. To właśnie w jej murach w latach II Wojny Światowej przetrzymywano prawie wszystkich dowódców polskiej armii wziętych do niewoli we wrześniu 1939 r.
Kolejną pamiątką po Auguście II był na trasie wyprawy zamek Stolpen, w którym przez 49 lat więziono hrabinę Cosel, faworytę króla. Została ona potem bohaterką jednej z najbardziej znanych powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego. Zamek ten jest zbudowany na skale bazaltowej i jego studnię wydrążono wykorzystując wnętrze krateru nieczynnego wulkanu.
Osobną atrakcją przyrodniczą był na trasie wyprawy Park Narodowy w zakolach Łaby. Zbudowane z wapienia mosty malowniczo wkomponowano tu w wapienne skały, dzięki czemu powstał niepowtarzalny taras widokowy - Bastei.
Ostatnim miastem na trasie wyprawy było Drezno, ze słynnym Zwingerem, późnobarokowym zespołem architektonicznym wybudowanym także przez Augusta II. Wszyscy zachwycali się kurantami granymi na jednej z wież pałacu przez dzwonki z porcelany miśnieńskiej. Ale, oddając tej perle architektury należną jej cześć, po opuszczeniu Zwingera dzieci z radością zanurzyły się w przestrzeń drezdeńskiego Muzeum Techniki, w którym można, dzięki nowoczesnym symulatorom, posmakować lotu Hindenburgiem, największym sterowcem pasażerskim w historii, lotu samolotem a nawet przejażdżki, w charakterze motorniczego, zwykłym, staroświeckim tramwajem.
Zmęczeni zwiedzaniem prażących się w słońcu miast uczniowie odpoczywali w Parku Belantis koło Lipska. -
W tym największym we wschodniej części Niemiec parku rozrywki dzieciaki ubawiły się do bólu - opowiada Małgorzata Bałusz.
- Bo to i karuzela, i zjeżdżalnie, i rollercoaster, i wodospad z adrenaliną - prawie pionowy spływ kajakiem z repliki Piramidy Cheopsa. Miałam już naprawdę dosyć, kiedy musiałam pokonywać te wszystkie oszałamiające przeszkody po raz kolejny, towarzysząc kolejnemu dziecku - śmieje się pani Małgosia. Na szczęście po terenie mini zoo oraz statkiem piratów dzieci mogły już podróżować samodzielnie, bez dorosłego opiekuna.
W czasie tego wyjazdu młodzi ludzie przede wszystkim doskonalili umiejętność posługiwania się językiem niemieckim. Poza tym pogłębiali wiedzę na temat historii i kultury odwiedzanych krajów. Doskonalili też umiejętność orientowania się w terenie, zwiedzając historyczne obiekty zabytkowe oraz parki narodowe. Kolejny wyjazdowy warsztat językowy dobrze zapisał się w pamięci jego uczestników. -
Pogoda dopisała i deszcz padał tylko wtedy, kiedy byliśmy w muzeum - konstatuje z zadowoleniem Ewa Dawidczyk, dyrektorka szkoły w Wipsowie. Dariusz Marczyński, pilot wyprawy, podziwiał wytrwałość i samodzielność jej najmłodszych uczestników. Jego zdaniem dzieciaki dobrze zniosły podróż, nie gubiły się i z zainteresowaniem słuchały przewodnika.
- Gdzie pojedziemy za rok? - nie może się już doczekać jedenastoletnia Angelika ze szkoły w Lamkowie.
Z D J Ę C I A