Owacją na stojąco publiczność nagrodziła aktorów występujących w „Czytankach Marginesu”. Tym razem hitem była „XIII Księga Pana Tadeusza” i pokrewne jej opowiastki z seksem w roli głównej. Mimo niewątpliwej frywolności, często z pogranicza pornografii, spektakl wzbudzał salwy śmiechu. Jak widać seks potrafi być śmieszny.
Scena Margines jak zwykle przez cykl erotycznych czytanek pękała w szwach. Widzów było tak wielu, że niektórzy przysiedli na podłodze. Spektakl zaczęła frywolna opowieść „Mrówki” Antoniego Ormowskiego, czyli historia amorów Telimeny i Tadeusza na mrowisku. Zabawnie brzmiały staropolskie zaloty młodego ogiera do doświadczonej, kochliwej i pełnej temperamentu kochanicy. W bohaterów opowiastki wcielili się Wiesława Niemaszek-Szymańska i Marcin Kiszluk. Perwersyjna historyjka seksu na mrowisku do łez rozbawiła publiczność. W końcu oczekiwana przez wszystkich scena sypialniana między nieśmiałą Zosią, a jurnym Tadeuszem, czyli „XIII Księga Pana Tadeusza”. Tym razem do Marcina Kiszluka dołączyła Katarzyna Kropidłowska.
Utwór ten, choć pisany trzynastozgłoskowcem, nie jest dziełem wieszcza Adama Mickiewicza. Autorstwo tego mocno rozbuchanego seksem dzieła, pełnego dosadnych słówek jest do dziś nieustalone. Twórcą „XIII Księgi” jest Włodzimierz Zagórski albo Aleksander Fredro. Niezależnie od tego, kto stworzył to pulsujące dzikimi żądzami dzieło, aktorzy świetnie bawili się z widzami. Z powagą i błyskotliwie szermowali ostrymi słówkami „Czytanki”.
I tak widzowie mogli poznać różnorodne określenia anatomiczne części ciała mężczyzny i kobiety, do czego one służą i jak figlować nimi. Jednak największa frajda dopiero czekała wszystkich na finisz. Tym razem bez wątpienia autorem „Bajeczki o trzech braciach i królewnie Pizdolonej” był hrabia Fredro. Niewątpliwie to dzieło, będące częścią komedii „Pan Geldhab”, nawet w najbardziej wyzwolonych osobach wywołuje rumieńce zawstydzenia. No, bo jak się nie rumienić, kiedy główna bohaterka, babcia opowiadająca bajeczki wnukom słynie nie tylko z dobrych manier, ale też puszczania się. Z kolei trzej bracia to Chujogrom, Pizdoliz i Głuptas, co łapie mendy w swoich gatkach i za dobre serce dostaje chujojeba, by wygrać nietypowe zawody do ręki królewny.
Hanna Wolicka z humorem i dystansem przeczytała tę sprośną bajeczkę, wywołując salwy śmiechu. Okazuje się, że seks, w dodatku tak perwersyjny, może być śmieszny, a opowieści śmieszne. Stąd być może ta gromka owacja.
Trudnej roli przygotowania ostatniej erotycznej czytanki w tym sezonie podjął się młody krakowski reżyser Mateusz Przyłęcki. Zabawa była przednia, choć zapewne osoby dystyngowane i dobrze wychowane mogły poczuć się urażone bezceremonialnością językową. Swoją drogą, nie da się ukryć tego, że nasi przodkowie z XIX wieku byli mniej skomplikowani życiowo i nie tak pruderyjni jak współcześni Polacy.
Z D J Ę C I A