Nie ma wiadomości bez... złych wiadomości. Myślę, że wielu ludzi to odczuwa. Kiedy dziś nawet słońca zabrakło, nie ma się człowiek czego uczepić. Dziś, po drodze do pracy widziałam zabitego psa, po przyjściu do pracy odebrałam pocztę z prośbą o ratunek dla wiejskiego Oscara.
List mnie przygniótł. Przysłała mi go Ania, a jej Lidka, która wierzy w cud, mały cud, odruch dobroci, która wiele nie kosztuje. List to apel do ludzi wrażliwych, bo tacy też są przecież wśród nas. Oto list:
„Nadal szukam domu dla Oskara... Nikt nie odezwał się, nikt...tylu ludzi, ciągle pytam, koleżanka też...Oskar ma 6 lat, jest wiejskim pieskiem, jedną nóżkę ma nie do końca sprawną. Jest niezwykle sympatycznym, łagodnym, wesołym psem, który żyje w zgodzie z kotami, innym pieskiem, ma kontakt z dziećmi, mimo głodu i bardzo kiepskich warunków życia, nie jest agresywny nawet wtedy, gdy je i do niego się podchodzi. Mieszka w strasznej budzie, jest ciągle głodny, bo jego gospodarze nie mają pieniędzy, jest zaniedbany. Jego świat to mały wybieg od lat ten sam, kiepska buda bez posłania i pusty garnek na jedzenie. Proszę, popytajcie. Mój tel. 607 623 652. Pies jest pod Pasymiem, do Olsztyna i okolic mogę go dowieźć. Lidka.”Cytuję list, podobnie jak Ania i Lidka wierząc w dobrych ludzi, czyli w ten zwyczajny cud. Sama mam psa, który był szczeniakiem wyrzuconym w pudełku po butach. Lidko - nie mam jak zareagować inaczej, jak posyłając Twoją prośbę dalej. Gdyby Oscar trafił do nowego domu, to byłaby dobra wiadomość, jakich brak.
Z D J Ę C I A