W Książnicy Polskiej wczorajszy wieczór (24.03) jak zwykle zgromadził tłumy olsztynian. Co prawda temat debaty nie był łatwy i wzbudzający wiele kontrowersji, a dyskusja momentami ocierała się o absurdy, to jednak zawzięcie spierano się na temat zasadności istnienia Rady ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn przy prezydencie Olsztyna oraz Europejskiej Karty Praw.
W spotkaniu uczestniczyli zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy funkcjonowania Rady oraz podpisania Karty. Dyskusję prowadził Łukasz Adamski, publicysta i redaktor naczelny pisma konserwatywnego „Debata”. Trzeba oddać sprawiedliwość, że mimo swego zdeklarowanego stanowiska zachował dużą dozę obiektywizmu nie faworyzując żadnej ze stron.
Po prawej stronie czyli przeciwników Rady i uchwalenia Karty Praw stanęli znana olsztyńska dziennikarka Bożena Ulewicz, jednocześnie członek Akcji Katolickiej oraz przedsiębiorca Bogdan Bachmura, prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia” i publicysta „Debaty”. Stronę przeciwną ich poglądom reprezentowały panie - Marta Bełza, dziennikarka „Gazety Wyborczej” oraz Monika Grochalska, przewodnicząca Rady ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn.
Na początek Łukasz Adamski wspomniał, że według sondażu Homo Domini 95 % Polaków uważa, że nie ma w naszym kraju dyskryminacji i nierówności między kobietami, a mężczyznami. W tej grupie aż 92 % pań nie dostrzega, by były dyskryminowane.
W odpowiedzi na to Marta Bełza stwierdziła, że często u nas sondaże mijają się z prawdą, a kobiety nawet będąc zdominowane przez mężczyzn, nie dostrzegają tego, a przecież na porządku dziennym jest pytanie pań przez pracodawcę przy zatrudnianiu o sprawy rodzinne typu planowane dziecka czy posiadanie rodziny.
-
To jest niezgodne z prawem i dyskryminujące kobiety. Ja nawet jako rodzaj dyskryminowania mnie ze względu na płeć odbieram to, że kiedy idę na wywiad, to mężczyzna, któremu zadaję jakieś poważne pytanie, nie odpowiada od razu, a próbuje mi mówić, że jestem ładna. To nie ma związku z pracą i jest rodzajem molestowania - stwierdziła dziennikarka „Gazety Wyborczej”. Jej zdaniem kobiety zarabiają około 30 % mniej na tych samych stanowiskach co mężczyźni - i to jest niezaprzeczalnym faktem.
-
Ja nigdy nie czułam i nie czuję się molestowana - zauważyła Bożena Ulewicz. Jednak pod koniec spotkania zauważyła, że są kobiety, które doświadczają w miejscu pracy z powodów rodzinnych jakichś form dyskryminacji np. w sytuacji korzystania z urlopów macierzyńskich.
Zaskakująco swoje stanowisko przedstawił Bogdan Bachmura, który zdeklarował się jako przeciwnik demokracji i monarchista. Jednak, jak zauważył monarchia w Polsce nie ma szans, więc w pewnym stopniu popiera konstytucyjne rozwiązania i będzie bronił demokracji, choć jej nie lubi. Zauważył też, że jako przedsiębiorcę interesuje go prowadzenie firmy, a nie to, czy kobiety są dobrymi pracownikami i wyrównywanie szans.
Na takie dictum odpowiedziała zdecydowanie Monika Grochalska, która zauważyła, że w wielu przypadkach kobiety nawet nie dostrzegają tego, że są dyskryminowane, bo całe życie wychowywane w systemie patriarchalnym nie widzą niczego w nim złego. I tak paniom nie daje się wyboru, wmawiając im to, że dziewczynka ma bawić się lalkami i przygotowywać wyłącznie do roli żony i matki. Natomiast chłopiec ma bawić się samochodzikami i broń Boże nie angażować się w „babskie zajęcia”, które uwłaczają jego męskości.
-
Nie zgodzę się na różnice między kobietami i mężczyznami. Różność nikogo nie krzywdzi. Krzywdząca i zła jest nierówność. Trzeba tak wychowywać społeczeństwo, by ludzie realizowali się - postulowała Monika Grochalska.
- Nie powinno być ograniczeń w wyborze. Powinniśmy mieć prawo do swobody wyboru bez względu na płeć w równym stopniu kobiety i mężczyźni.Jej opinii wtórowała Marta Bełza, która zauważyła, że nadal dominują stereotypy. Nie docenia się w Polsce pracy domowej kobiet. To, że tak jest w istocie wypłynęło nawet w trakcie dyskusji. Jeden z panów raczył zauważyć, że kobiety w swej psychice są ograniczone i nie nadają się do rywalizacji i pracy na równi z mężczyznami. Jego niezbyt elegancką wypowiedź przygasił inny mężczyzna, który stwierdził, że należy dyskutować, a nie obrzucać nikogo inwektywami.
Sporo też dyskutowano o zasadności istnienia Rady i kwestii przyjęcia Europejskiej Karty Praw. Tak na dobrą sprawę szokujące jest to, że wielu wypowiadających się nawet w dzisiejszej dyskusji niewielkie miało pojęcie w temacie tego, czego dotyczy Karta. Starano się przywołać autorytety i wskazać na to, że nawet kobiety są przeciwne jej podpisaniu.
-
Prawo do dyskryminacji jest według mnie podstawowym prawem do wolności - zauważył pan Paweł, czym wywołał głosy oburzenia sporej części zebranych.
-
Dla mnie karta jest wyrównywaniem szans wszystkich. Każdy z nas ma inne priorytety i powinniśmy mieć możliwość ich realizowania. Trzeba patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość - stwierdziła pani Monika.
- W realnym świecie nie ma równości i nie będzie. Zawsze ktoś będzie nierównie traktowany. Nie twórzmy utopii - upierał się Bogdan Bachmura.
- Każdy wybór jest dyskryminacją. Czy mam prawo wyboru? - prowokacyjnie na sali dopytywał pan Adam.
Czy warto zatem dążyć do wyrównywania statusu kobiet i mężczyzn, równości szans? Na to pytanie jest tyle odpowiedzi, ile ludzi. Każdy widzi to inaczej. Jednak kobiety coraz częściej nie chcą być spychane poza margines wyznaczany im przez mężczyzn. Warto przy tym pamiętać, że tak postponowane emancypantki, które pojawiły się na przełomie XIX i XX wieku za tak oczywiste dziś prawa kobiet jak możliwość godnej pracy i głosowania w wyborach, częstokroć oddawały życie. Wiele z nich było więzionych i maltretowanych za przekonania przez własnych mężów i rodziny. Sporo walkę przypłaciło więzieniem i pobytem w zakładach psychiatrycznych. Czy z perspektywy lat coś się zmieniło?
Generalnie tak, choć po wypowiedziach części wczorajszych dyskutantów pewne wątpliwości pozostają. Niektórzy zapewne widzieliby się jako panowie i władcy dysponujący kobietami, bo takie jest według nich przyrodzone prawo boskie. Zaskakujące, że przeciw tym poglądom najmocniej oponował jeden z mężczyzn, który zauważył, że nie należy zaniżać pozycji kobiet, a dopuścić je w szerszym stopniu do możliwości wyborów.
Dyskusja nie zamknęła problemów i zapewne będą one wypływać wielokrotnie w najbliższych latach.
Z D J Ę C I A